[Recenzja] Gentle Giant - "In a Glass House" (1973)
Dlaczego tak dobry, niepowtarzalny zespół, jak Gentle Giant, nie zdobył popularności porównywalnej przynajmniej z King Crimson czy Genesis z czasów Petera Gabriela? Na przeszkodzie na pewno mógł stanąć niekonwencjonalny charakter muzyki i jej złożoność. A gdy pod koniec kariery muzycy zaczęli grać prościej, zgodnie z ówczesnymi trendami, to jednocześnie jakby zapomnieli pisania dobrych melodii. Niewątpliwie mógł też jednak zaszkodzić brak odpowiedniej promocji. A niektóre działania wydawców przypominały wręcz sabotaż, jak np. akceptacja szkaradnych okładek, publikowanie na singlach zupełnie niekomercyjnych kawałków zamiast tych bardziej przystępnych czy wysłanie zespołu na trasę w roli supportu Black Sabbath. Najbardziej dziwi chyba to, że decydenci Columbia Records - firmy wydającej płyty zespołu w Ameryce Północnej - postanowili w ogóle nie publikować tam albumu "In a Glass House", chociaż to właśnie w Stanach Gentle Giant odnosił jedyne sukcesy komercyjne, a ten longpl