Posty

[Recenzja] John Mayall with Eric Clapton - "Blues Breakers" (1966)

Obraz
John Mayall to niezwykle ważna postać. Uznawany jest za twórcę stylu określanego mianem blues rocka. Co prawda już wcześniej działały w Wielkiej Brytanii rockowe zespoły inspirujące się bluesem - żeby wspomnieć tylko o The Rolling Stones, The Yardbirds czy The Animals - jednak u Mayalla to blues, w swojej zelektryfikowanej odmianie, był podstawą. Same kompozycje, zwłaszcza na jego wczesnych albumach, są oparte na typowo bluesowych rozwiązaniach, lecz wykonane z rockową energią i cięższym brzmieniem. Stylistyka ta szybko znalazła licznych naśladowców. Druga połowa lat 60. ubiegłego wieku to wysyp bluesrockowych grup w rodzaju Cream, Fleetwood Mac, Savoy Brown, Chicken Shack, Ten Years After, Free, Groundhogs, Keef Hartley Band, The Aynsley Dunbar Retaliation czy czerpiącego także z jazzu Colosseum. Co istotne, wiele z nich współtworzyli muzycy, którzy doświadczenie zbierali grając z Mayallem. Ojciec blues rocka zadebiutował w 1965 roku koncertówką "John Mayall Plays John May

[Recenzja] Mike Oldfield - "Five Miles Out" (1982)

Obraz
Na przełomie lat 70.  i 80., Mike Oldfield zmienił formułę swoich płyt. Nie rezygnując całkiem z bardziej rozbudowanych utworów, zaczął coraz częściej nagrywać zwyczajne piosenki. Album "Five Miles Out" przyniósł dwa umiarkowane hity (oba single doszły jedynie do piątej dziesiątki UK Singles Chart, a w Stanach w ogóle nie trafiły do notowania). Na tle wcześniejszej twórczości, "Family Man" i tytułowy "Five Miles Out" wyróżniają się piosenkową budową, mniej złożoną fakturą brzmieniową oraz większym naciskiem na prostą, chwytliwą linię melodyczną. I o ile dotąd partie wokalne, głównie pod postacią wokaliz, były jedynie mało w sumie istotnym dodatkiem do twórczości Oldfielda, tak w tych nagraniach warstwa instrumentalna jest sprowadzana głównie do roli akompaniamentu dla konwencjonalnego śpiewu Maggie Reilly (w kawałku tytułowym słychać też przetworzony wokoderem głos Oldfielda). Innym krótkim utworem jest "Mount Teidi", ale to już w pełni inst

[Artykuł] Historie okładek: "In the Court of the Crimson King" King Crimson

Obraz
Wydany w październiku 1969 roku debiutancki album King Crimson, "In the Court of the Crimson King", wzbudził szok ówczesnych słuchaczy rocka - zarówno zawartą na nim muzyką, jak i za sprawą zdobiącej go okładki. Brytyjski magazyn Disc określił ją nawet "najstraszniejszą okładką roku"... Peter [Sinfield, tekściarz grupy] przyniósł obraz i od razu przypadł nam do gustu - wspominał gitarzysta King Crimson, Robert Fripp, w francuskim magazynie Rock & Folk. Ostatnio zabrałem oryginał z biura EG, ponieważ trzymali go w świetle słonecznym, co oczywiście spowodowałoby jego zniszczenie. Twarz na przodzie okładki to Schizotymik, natomiast wewnątrz znajduje się Karmazynowy Król. Jeśli zakryje się uśmiechnięte usta [króla], wtedy oczy wyrażają nieskończony smutek. Co można dodać? Okładka oddaje muzykę.  Schizotymik i Karmazynowy Król to oczywiście postaci z tekstów utworów z albumu: "21st Century Schizoid Man" i "The Court of the Crimson King".

[Recenzja] Mike Oldfield - "Ommadawn" (1975)

Obraz
Mike Oldfield po raz trzeci nagrał album oparty na tym samym schemacie. "Ommadawn" składa się - przynajmniej według opisu na okładce - jedynie z dwuczęściowej kompozycji tytułowej. Opartej na niewielu motywach, które ulegają nieznacznym przetworzeniom - głównie pod względem brzmieniowym. W tym aspekcie album charakteryzuje się prawdziwym bogactwem. Instrumentarium obejmuje przeróżne gitary akustyczne i elektryczne, harfę, mandolinę, buzuki, bandżo, fortepian, elektryczne organy i syntezatory (na wszystkich tych instrumentach zagrał sam Oldfield), a także northumbryjskie i irlandzkie dudy, flet, fletnię pana, trąbkę i inne dęciaki oraz przeróżne perkusjonalia, głównie afrykańskiego pochodzenia (na tych instrumentach zagrali liczni goście, wśród których znalazło się rodzeństwo Mike'a, Sally i Terry, a także francuski perkusista Pierre Moerlen z grupy Gong). "Ommadawn" przynosi pewien postęp nie tylko w kwestii bogatszego brzmienia. Oldfield od czasu "

[Recenzja] Mike Oldfield - "Hergest Ridge" (1974)

Obraz
Przygotowując materiał na następcę "Tubular Bells", Mike Oldfield uciekł od miejskiego zgiełku, zaszywając się gdzieś w wiejskich rejonach angielsko-walijskiego pogranicza, w cieniu wzgórza Hergest Ridge. Stąd też wziął się właśnie taki tytuł drugiego wydawnictwa muzyka. Sesja nagraniowa albumu odbyła się wiosną 1974 roku, w studiu The Manor, położonym w malowniczej angielskiej wsi Shipton-on-Cherwell (gdzie nagrywali też tacy twórcy, jak Gong, Henry Cow, Faust czy Tangerine Dream). Ponownie większość partii instrumentalnych zostało zarejestrowane przez Oldfielda samodzielnie, jednak można usłyszeć tu także partie obojów Lindsay Cooper (ze składu Henry Cow) i June Whiting czy trąbkę Teda Hobarta, a także wokalizy Sally Oldfield i Clodagh Simonds. Longplay ukazał się w sierpniu 1974 roku, stając się ogromnym sukcesem komercyjnym, debiutując na szczycie brytyjskiego notowania i utrzymując się na nim przez trzy tygodnie (podczas których drugie miejsce zajmował "Tubular

[Recenzja] Mike Oldfield - "Tubular Bells" (1973)

Obraz
Zanim Mike Oldfield zajął się tworzeniem radiowych hitów, zyskał sławę jako twórca bardziej rozbudowanych form. Kojarzony jest przede wszystkim z jednym dziełem, które stało się dla niego prawdziwą  idée fixe , do której wracał na różnych etapach kariery, nagrywając różne kontynuacje, alternatywne wersje i przeróbki. Prace nad "Tubular Bells", wówczas nazywanym po prostu "Opus One", rozpoczął jeszcze jako nastolatek. Pierwotną wersję Oldfield zarejestrował w domu, na zwyczajnym magnetofonie, z którego usunął głowicę kasującą - dzięki temu mógł dogrywać kolejne partie instrumentalne. Następnie zaczął rozglądać się za wytwórnią, która sfinansowałaby profesjonalną sesję. Początkowo spotykał się z niechęcią wydawców. W końcu jednak zetknął się z Richardem Bransonem, który właśnie zakładał nową wytwórnię - Virgin Records. Branson zareagował znacznie bardziej entuzjastycznie na przedstawiony materiał i podjął decyzję, by "Tubular Bells" było pierwszym album

[Artykuł] Historie okładek: "Somewhere in Time" Iron Maiden

Obraz
W pierwszej części nowego cyklu postanowiłem zaprezentować jedną z najbardziej niesamowitych okładek, która ozdobiła szósty album Iron Maiden, "Somewhere in Time" z 1986 roku. Okładkę "Somewhere in Time", podobnie jak poprzednich albumów zespołu, zaprojektował Derek Riggs. Jak zwykle znalazła się na niej maskotka zespołu - Eddie. Postać ta towarzyszy Iron Maiden już od wczesnych koncertów, na których pojawiała się nosząca to imię teatralna maska plująca krwią, jednak ostateczny wizerunek Eddiego to zasługa Riggsa. To oni do mnie dotarli - wyjaśniał grafik. Jako wolny strzelec projektowałem wtedy okładki płyt, czasem też książek. Menadżer Ironów widywał okładki albumów jazzowych i zapragnął obejrzeć moje portfolio. Co się tyczy Eddiego, to narodził się on jeszcze przed Iron Maiden. Wymyśliłem go półtora roku przed podpisaniem kontraktu przez zespół . Od tamtej pory postać Eddiego pojawia się na okładkach wszystkich studyjnych albumów zespołu, a także większo

[Artykuł] Najważniejsze utwory Metalliki

Obraz
Dla jednych Metallica to jeden z najważniejszych zespołów metalowych wszech czasów, dla innych - grupa, która dla kasy i sławy zrobi wszystko, nawet nagra kawałek w stylu country (co zresztą zrobiła w 1996 roku, tworząc "Mama Said"). Prawda leży pewnie gdzieś pośrodku, chociaż osobiście skłaniam się ku tej drugiej opcji. Faktem pozostaje jednak, że pięć pierwszych albumów zespołu to klasyka gatunku (metalu oczywiście, nie country), którą każdy powinien znać. O wielkości tych płyt stanowią przede wszystkim utwory znajdujące się na poniższej liście. Z późniejszego okresu zmieściły się tylko dwa utwory. Metallica w pierwszej połowie lat 80.: Kirk Hammett, Cliff Burton, Lars Ulrich i James Hetfield. 1. "The Four Horsemen" (z albumu "Kill 'em All", 1983) Utwór początkowo nosił tytuł "The Mechanix" i należał do repertuaru grupy Panic - Metallica wzięła go na warsztat, gdy dołączył do nich gitarzysta tamtej grupy, a jednocześnie autor

[Recenzja] Whitesnake - "1987" (1987)

Obraz
Pewnych rzeczy absolutnie nie toleruję w muzyce. Zaliczają się do nich: kicz, banał, wtórność, pretensjonalność, efekciarstwo, infantylizm, brak jakichkolwiek walorów artystycznych. Elementy te często występują razem. W przypadku dokonań Whitesnake z przełomu lat 80. i 90., pojawiają się wszystkie, może z wyjątkiem pretensjonalności. Niemałe sukcesy, jakie zespół odnosił na początku działalności, okazały się niewystarczające dla Davida Coverdale'a. Muzyk postanowił podbić dotąd dość obojętną Amerykę. W tym celu całkiem porzucił niemodne wpływy bluesa i podążył za aktualnymi trendami. A ponieważ pod koniec lat 80. promowano praktycznie tylko najgorszą tandetę i sztampę... dokładnie to znalazło się na albumie zatytułowanym "1987" (a w Stanach, żeby tamtejsi fani mogli zapamiętać, nie posiadającym tytułu wcale). Z oryginalnego składu zespołu, poza samym Coverdale'em, pozostał tylko basista Neil Murray. Pewien staż miał już też gitarzysta John Sykes, w zespole wyst

[Recenzja] Whitesnake - "Ready an' Willing" (1980)

Obraz
David Coverdale to postać, którą trudno szanować. Z jednej strony jest to wokalista posiadający dobrą, bluesową barwę głosu i niemałe umiejętności. Ale z drugiej - nie potrafił, lub co gorsze po prostu nie chciał, robić z tego dobrego użytku. Dopóki nagrywał i występował z Deep Purple, dawał z siebie wiele. Ale tam śpiewał materiał skomponowany przez innych, zdolniejszych od siebie twórców. Gdy po rozpadzie zespołu zaczął działać na własny rachunek, szybko stało się jasne, że nie ma szczególnych zdolności kompozytorskich ani praktycznie żadnych artystycznych ambicji, że interesuje go granie sztampowej muzyki, która zapewni mu sławę, bogactwo i kobiety. Takie były jego pierwsze solowe albumy, wydane jeszcze w latach 70., taka też okazała się jego cała późniejsza kariera, nierozerwalnie związana z stworzonym przez niego zespołem Whitesnake. Zasadniczo, twórczość zespołu można podzielić na dwa etapy. Pierwszy, trwający mniej więcej do 1982 roku, to czas, gdy Coverdale łączył swoje