[Recenzja] Mike Oldfield - "Ommadawn" (1975)



Mike Oldfield po raz trzeci nagrał album oparty na tym samym schemacie. "Ommadawn" składa się - przynajmniej według opisu na okładce - jedynie z dwuczęściowej kompozycji tytułowej. Opartej na niewielu motywach, które ulegają nieznacznym przetworzeniom - głównie pod względem brzmieniowym. W tym aspekcie album charakteryzuje się prawdziwym bogactwem. Instrumentarium obejmuje przeróżne gitary akustyczne i elektryczne, harfę, mandolinę, buzuki, bandżo, fortepian, elektryczne organy i syntezatory (na wszystkich tych instrumentach zagrał sam Oldfield), a także northumbryjskie i irlandzkie dudy, flet, fletnię pana, trąbkę i inne dęciaki oraz przeróżne perkusjonalia, głównie afrykańskiego pochodzenia (na tych instrumentach zagrali liczni goście, wśród których znalazło się rodzeństwo Mike'a, Sally i Terry, a także francuski perkusista Pierre Moerlen z grupy Gong).

"Ommadawn" przynosi pewien postęp nie tylko w kwestii bogatszego brzmienia. Oldfield od czasu "Tubular Bells" wyraźnie dojrzał jako kompozytor, nauczył się tworzyć bardziej przemyślane utwory, unikając niepotrzebnych udziwnień. Było to słychać już na "Hergest Ridge", ale tam trochę zabrakło wyrazistości, jaką niewątpliwie posiada debiut. Na "Ommadawn" nie ma tego problemu. Motywy i melodie są tutaj znacznie bardziej charakterystyczne. A całość ma bardzo spójny, pastoralno-medytacyjny klimat, wyraźnie inspirowany angielskim folkiem, odwołujący się do jego celtyckich korzeni. Bardzo ładnie urozmaiciło to twórczość Oldfielda. Tytułowa kompozycja płynie bardzo nieśpiesznie, nie zmieniając swojego charakteru, ale tym razem zupełnie mi to nie przeszkadza, w czym zasługa udanej warstwy melodycznej, bardzo przyjemnego klimatu oraz zróżnicowanego brzmienia przeróżnych instrumentów, których partie zostały zaaranżowane bardzo starannie i precyzyjnie. Bardzo fajnym urozmaiceniem są natomiast ostatnie trzy i pół minuty - to nieuwzględnione w opisie oryginalnego wydania nagranie "On Horseback", czyli pierwsza w karierze muzyka próba napisania zwyczajnej piosenki. Jest to utwór dość naiwny, ale jednocześnie bardzo zgrabny i uroczy. Podobnie jak tytułowa kompozycja, przesiąknięty jest celtyckim klimatem i stanowi doskonałe dopełnienie tego albumu.

"Ommadawn" przekonuje mnie zdecydowanie najmocniej ze wszystkich płyt Mike'a Oldfielda. Łączy w sobie zalety "Tubular Bells" i "Hergest Ridge", nie powielając ich wad, a przy tym wzbogaca twórczość muzyka o folkowe wpływy, które bardzo ładnie ją wzbogaciły. Wciąż nie jest to muzyka, która budziłaby u mnie szczególny zachwyt, ale nie mogę powiedzieć, że mi się nie podoba. A chyba jeszcze bardziej w wersji z czterema krótkimi bonusami (interpretacją kolędy "In Dulci Jubilo" i tradycyjnej angielskiej pieśni "Portsmouth", a także autorskimi "First Excursion" i "Argiers"), które bardzo dobrze wpisują się w klimat całości.

Ocena: 7/10



Mike Oldfield - "Ommadawn" (1975)

1. Ommadawn (Part One); 2. Ommadawn (Part Two)

Skład: Mike Oldfield - gitara, gitara basowa, harfa, mandolina, buzuki, bandżo, instr. klawiszowe, instr. perkusyjne; Paddy Moloney - dudy; Christopher Herbert - dudy; Leslie Penning - flet; Terry Oldfield - fletnia pana; Don Blakeson - trąbka; The Hereford City Band - instr. dęte; David Strange - wiolonczela; Pierre Moerlen - kotły; Julian Bahula - instr. perkusyjne; Ernest Mothle - instr. perkusyjne; Lucky Ranku - instr. perkusyjne; Eddie Tatane - instr. perkusyjne; William Murray - instr. perkusyjne; Clodagh Simonds - wokal; Bridget St John - wokal; Sally Oldfield - wokal; The Penrhos Kids - dodatkowy wokal (2)
Producent: Mike Oldfield


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)