[Recenzja] Budgie - "Bandolier" (1975)
Na "Bandolier" zadebiutował perkusista Steve Williams, który zagrał także na wszystkich kolejnych wydawnictwach grupy. Skład zespołu ustabilizował się na wiele lat. Jednak był to też początek końca, gdyż późniejsze albumy powszechnie uznawane są za znacznie słabsze. "Bandolier" uznawany jest natomiast za jedno z największych osiągnięć grupy. Już w chwili wydania spotkał się z dobrym przyjęciem, co zaowocowało 36. miejscem na UK Albums Chart. Był to drugi największy - po poprzednim w dyskografii "In for the Kill!" (który doszedł do 29. miejsca) - komercyjny sukces Budgie. Być może jest to najciekawsze wydawnictwo zespołu, który co prawda nie ustrzegł się tutaj wcześniej popełnianych błędów, ale skupia się na tym, co wychodziło mu najlepiej, prezentując przy okazji nieco większą dojrzałość, zwłaszcza w kwestii kompozytorskiej. Na album trafiło sześć utworów, po trzy na każdą stronę winylowego wydania. Dobrze wypadają otwieracze obu stron. Ciężki, ro