Posty

Wyświetlam posty z etykietą mahavishnu orchestra

[Recenzja] Mahavishnu Orchestra - "The Lost Trident Sessions" (1999)

Obraz
Komuś chyba bardzo zależało, by już na starcie zniechęcić do tego wydawnictwa. Bezpłciowy, czysto informacyjny tytuł "The Lost Trident Sessions" oraz tania, tandetna okładka mogą sugerować, że nie jest to materiał wart usłyszenia. Szczególnie, że to archiwalne nagrania, zarejestrowane ćwierć wieku wcześniej. Nic bardziej mylnego. To zapis ostatniej studyjnej sesji oryginalnego, niewątpliwie najlepszego składu Mahavishnu Orchestra. Pomiędzy 25 a 27 lipca 1973 roku kwintet pracował w londyńskim Trident Studios nad swoim trzecim albumem, następcą doskonałego muzycznie "The Inner Mounting Flame" oraz cieszącego się ogromnym powodzeniem komercyjnym "Birds of Fire". Instrumentaliści wciąż byli w doskonałej formie i u szczytu swojej kreatywności. Prace zostały przerwane wyłącznie przez dyktatorskie zapędy Johna McLaughlina, który nie mógł pogodzić się z tym, że pozostali muzycy chcieli grać także własne kompozycje. Aby zachować swój monopol, lider rozwiązał t

[Recenzja] Mahavishnu Orchestra - "Inner Worlds" (1976)

Obraz
Mahavishnu Orchestra od samego początku był projektem zdradzającego dyktatorskie zapędy Johna McLaughlina. Okładka "Inner Worlds" - piątego studyjnego albumu wydanego pod tym szyldem - dobitnie uświadamia, kto jest tutaj szefem. Co jednak ciekawe, właśnie na tym wydawnictwie po raz pierwszy naprawdę udało się przełamać kompozytorski monopol lidera (choć trzeba pamiętać, że już na "Between Nothingness & Eternity" i "Visions of the Emerald Beyond" trafiły pojedyncze utwory nie jego autorstwa). Pod poszczególnymi utworami znalazły się tym razem nazwiska wszystkich muzyków ówczesnego, nieco okrojonego składu. McLaughlin samodzielnie napisał cztery utwory, dwa kolejne z perkusistą Michaelem Waldenem i jeden z nowym klawiszowcem Stu Goldbergiem. Z trzech pozostałych pod dwoma podpisany jest Walden (w tym raz wspólnie z nienależącą do zespołu Cynthią Anderson), a pod jednym basista Ralphe Armstrong. "Inner Worlds" to kolejny krok w stronę bardziej k

[Recenzja] Mahavishnu Orchestra - "Visions of the Emerald Beyond" (1975)

Obraz
"Visions of the Emerald Beyond" był dla drugiego wcielenia Mahavishnu Orchestra prawdziwym debiutem. Co prawda ten sam kwintet zagrał już na "Apocalypse", jednak tamten album to przede wszystkim John McLaughlin i orkiestra symfoniczna. Pozostali członkowie zespołu zostali tam sprawdzeni właściwie do roli sidemanów. Natomiast ten longplay to logiczna kontynuacja wcześniejszego "Birds of Fire". Granie o zdecydowanie bardziej zespołowym charakterze. Co prawda, to jeszcze bardziej poukładany, staranniej skomponowany materiał, jednak improwizacje wciąż są obecne. Niestety, nie ustrzeżono się tutaj pewnego istotnego błędu, który popełniono już na wspomnianym "Birds of Fire". Mianowicie, poszczególne utwory są raczej krótkie. a tym samym instrumentaliści nie mieli wystarczająco czasu, by je ciekawie rozwinąć. Siłą "The Inner Mounting Flame" czy "Between Nothingness & Eternity" są porywające improwizacje, natomiast tutaj mamy do c

[Recenzja] Mahavishnu Orchestra - "Apocalypse" (1974)

Obraz
Dziwny to album. John McLaughlin, po rozpadzie oryginalnego składu Mahavishnu Orchestra, zebrał zupełnie nowy zespół. Znalazł się w nim skrzypek Jean-Luc Ponty, znany już m.in. ze współpracy z Frankiem Zappą, ale też początkujący muzycy, jak grająca na klawiszach Gayle Moran, basista Ralphe Armstrong czy perkusista Narada Michael Walden. Jednak McLaughlinowi nie wystarczył ten kwintet. W nagraniu "Apocalypse" uczestniczyli również muzycy London Symphony Orchestra pod batutą Michaela Tilsona Thomasa, występującego także w roli pianisty, a ponadto jeszcze kilku dodatkowych muzyków grających na instrumentach smyczkowych. Jako producent nad całym tym przedsięwzięciem czuwał George Martin, najbardziej znany ze swojej współpracy z The Beatles. Rezultat był, według mojej wiedzy, pierwszą próbą połączenia sił zespołu jazz-rockowego i orkiestry symfonicznej. Pomysł niewątpliwie oryginalny i odważny, ale efekt przypomina łączenie wody z olejem. Nie wiem tylko, czy taka mieszanka była z

[Recenzja] Mahavishnu Orchestra - "Between Nothingness & Eternity" (1973)

Obraz
"Between Nothingness & Eternity" to pierwsza koncertówka w dyskografii Mahavishnu Orchestra, a zarazem ostatnie nagrania oryginalnego składu grupy. W tamtym czasie coraz bardziej narastał konflikt między mającym dyktatorskie zapędy Johnem McLaughlinem, a pozostałymi instrumentalistami, którzy chcieli przełamać jego kompozytorski monopol. Pod koniec czerwca 1973 roku muzycy zaczęli pracę nad trzecim albumem studyjnym. Wśród sześciu zarejestrowanych kompozycji tylko połowa była autorstwa lidera, natomiast po jednej dostarczyli Jan Hammer, Jerry Goodman i Rick Laird. McLaughlin nie był jednak zadowolony z takiego bardziej demokratycznego podejścia, obawiając się o swoją pozycję w zespole. W związku z tym wstrzymywał dalsze prace nad albumem tak długo, aż w końcu zespół się rozleciał. Ostatecznie nagrania zostały opublikowane w 1999 roku pod tytułem " The Lost Trident Sessions" i z jeszcze bardziej zniechęcającą okładką. Za to już w 1973 roku pojawił się wspomn

[Recenzja] Mahavishnu Orchestra - "Birds of Fire" (1973)

Obraz
"Birds of Fire", drugi album Mahavishnu Orchestra, okazał się jeszcze większym sukcesem komercyjnym od debiutanckiego "The Inner Mounting Flame". Poprzednik doszedł zaledwie do 89. miejsca amerykańskiego notowana, co było i tak niesamowitym osiągnieciem na tak abstrakcyjną i nieokiełznaną muzykę. Jednak "Birds of Fire" na tej samej liście dotarł aż do 15. pozycji, a ponadto, w przeciwieństwie do debiutu, zaistniał także w europejskich notowaniach, osiągając wysokie pozycje m.in. w Wielkiej Brytanii czy Niemczech. Do dziś właśnie ten album często uznawany jest za największe dzieło orkiestry Johna McLaughlina. Takie opinie absolutnie mnie nie dziwią. Jego muzyczna zawartość pokazuje wyraźnie przystępniejsze oblicze Mahavishnu Orchestra, kładąc większy nacisk na kompozycję niż na ekspresyjne improwizacje. Jednak poza wzrostem komunikatywności, co można odbierać zarówno jako zaletę, jak i wadę, album wyraźnie ustępuje swojemu poprzednikowi. Choć kompozycj

[Recenzja] Mahavishnu Orchestra - "The Inner Mounting Flame" (1971)

Obraz
Mahavishnu Orchestra to jeden z czołowych przedstawicieli nurtu jazz fusion, często mylnie utożsamianego z jazz-rockiem. Ten drugi styl to odmiana rocka z elementami jazzu, przeważnie trzymająca się piosenkowych struktur. Fusion jest natomiast szerszym pojęciem, w praktyce mogącym oznaczać fuzję jazzu z dowolnym gatunkiem, nie tylko rockiem, przy zachowaniu typowego dla jazzu, improwizowanego charakteru. Akurat w przypadku pierwszego albumu Mahavishnu Orchestra, "The Inner Mounting Flame", da się zastosować obie etykiety. Zespół tworzyli doświadczeni muzycy jazzowi, doskonale czujący się w improwizacjach, jednak samo brzmienie ma zdecydowanie więcej wspólnego z rockiem. Zespół powstał z inicjatywy brytyjskiego gitarzysty Johna McLaughlina, który zasłynął współpracą z Milesem Davisem - zagrał m.in. na jego inspirowanych rockiem albumach "In a Silent Way", "Bitches Brew" i "Jack Johnson", należących do najlepszych i najbardziej wpływowych płyt