[Recenzja] Mahavishnu Orchestra - "Between Nothingness & Eternity" (1973)



"Between Nothingness & Eternity" to pierwsza koncertówka w dyskografii Mahavishnu Orchestra, a zarazem ostatnie nagrania oryginalnego składu grupy. W tamtym czasie coraz bardziej narastał konflikt między mającym dyktatorskie zapędy Johnem McLaughlinem, a pozostałymi instrumentalistami, którzy chcieli przełamać jego kompozytorski monopol. Pod koniec czerwca 1973 roku muzycy zaczęli pracę nad trzecim albumem studyjnym. Wśród sześciu zarejestrowanych kompozycji tylko połowa była autorstwa lidera, natomiast po jednej dostarczyli Jan Hammer, Jerry Goodman i Rick Laird. McLaughlin nie był jednak zadowolony z takiego bardziej demokratycznego podejścia, obawiając się o swoją pozycję w zespole. W związku z tym wstrzymywał dalsze prace nad albumem tak długo, aż w końcu zespół się rozleciał. Ostatecznie nagrania zostały opublikowane w 1999 roku pod tytułem "The Lost Trident Sessions" i z jeszcze bardziej zniechęcającą okładką. Za to już w 1973 roku pojawił się wspomniany "Between Nothingness & Eternity" - zapis jednego z ostatnich występów oryginalnego składu, z 18 sierpnia tamtego roku w nowojorskim Central Parku.

Pocieszeniem dla fanów, którzy nie dostali trzeciego studyjnego albumu oryginalnego składu Mahavishnu Orchestra, był fakt, że na repertuar "Between Nothingness & Eternity" składają się wyłącznie niepublikowane wcześniej kompozycje. To trzy spośród sześciu kompozycji, nad którymi zespół pracował w Trident Studios. W wersji koncertowej materiał ten robi jeszcze większe wrażenie. Wykonania są bardziej rozbudowane, zachwycają wirtuozerskimi popisami, kreatywnością i doskonałym zgraniem muzyków, ale też bardzo dużą swobodą oraz niesamowitą energią, jakiej brakowało na poprzednim albumie, "Birds of Fire". Bliżej tutaj do "The Inner Mounting Flame", choć utwory są jeszcze bardziej spontaniczne.

Całość fantastycznie rozpoczyna kompozycja "Trilogy", zgodnie z tytułem składająca się z trzech części, posiadających własne tytuły. Melodyjna, nieśpieszna "Sunlit Path" wyróżnia się ciekawym dialogiem gitary, klawiszy i basu. Po niej następuje wyciszona "La Mere de la Mer" z solową partią skrzypiec i kosmicznymi dziękami syntezatora. Natomiast finałowy segment to cięższy "Tomorrow's Story Not the Same", z niesamowicie szybką grą McLaughlina i Billy'ego Cobhama, którzy zresztą nawiązują tu do jednego z motywów "Right Off" Milesa Davisa, nagranego z ich udziałem. Kolejny na płycie "Sister Andrea" to pierwszy opublikowany utwór Mahavishnu Orchestra łamiący kompozytorski monopol McLaughlina - jego autorem jest Jan Hammer. Stylistycznie skłania się nieco w stronę jazz-funku. Roztańczona gra sekcji rytmicznej i partie pianina elektrycznego kontrastują jednak z agresywnymi solówkami gitary. Drugą stronę winylowego wydania wypełnia ponad 20-minutowa kompozycja "Dream", z początku utrzymana w rzeczywiście nieco sennym, eterycznym klimacie, tworzonym za pomocą stonowanych partii gitary i skrzypiec. Jednak z czasem sen zmienia się w koszmar i muzycy zaczynają grać bardziej agresywnie, momentami niemalże hardrockowo. Pojawia się tu nawet cytat z "Sunshine of Your Love" Cream.

"Between Nothingness & Eternity" to doskonałe dopełnienie dwóch poprzednich albumów Mahavishnu Orchestra, którego absolutnie nie należy pomijać. Z jednej strony znalazł się na nim zupełnie premierowy materiał, a z drugiej - na żywo kwartet zaprezentował się chyba jeszcze lepiej niż kiedykolwiek w studiu, grając z niesamowitym zaangażowaniem, luzem i kreatywnością. W zasadzie warto znać wszystko, co ten skład nagrał. Kolekcjonerzy płyt kompaktowych mają ułatwione zadanie, odkąd w 2011 roku ukazał się pięciopłytowy boks "Mahavishnu Orchestra: The Complete Columbia Albums Collection", zawierający albumy "The Inner Mounting Flame", "Birds of Fire", "The Lost Trudent Sessions" i "Between Nothingness & Eternity", a także dodatkowy dysk "Unreleased Tracks from Between Nothingness & Eternity", który poza tym zestawem nie ukazał się w formie fizycznej. Wypełniają go koncertowe nagrania z 17 i 18 sierpnia 1973 roku, głównie wykonania utworów z dwóch pierwszych albumów, zagrane jeszcze bardziej porywająco, przeważnie w ciekawie rozbudowanych wersjach. Szkoda, że od razu nie wydano choćby części tego materiału - bo na całość nie starczyłoby miejsca - w postaci drugiej płyty recenzowanej koncertówki. Mogłoby to być wydawnictwo na maksymalną ocenę. 

Ocena: 9/10



Mahavishnu Orchestra - "Between Nothingness & Eternity" (1973)

1. Trilogy: Sunlit Path / La Mere de la Mer / Tomorrow's Story Not the Same; 2. Sister Andrea; 3. Dream


Mahavishnu Orchestra - "Unreleased Tracks from Between Nothingness & Eternity" (1973)

1. Hope; 2. Awakening; 3. You Know, You Know; 4. One Word; 5. Stepping Tones; 6. Vital Transformation; 7. The Dance of Maya

Skład: John McLaughlin - gitara; Jan Hammer - instr. klawiszowe; Jerry Goodman - skrzypce; Rick Laird - gitara basowa; Billy Cobham - perkusja i instr. perkusyjne
Producent; John McLaughlin


Komentarze

  1. Podobnie oceniam ten album. Stanowczo na żywo prezentują się korzystniej i bardziej można poczuć ich charakter.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)