[Recenzja] East of Eden - "East of Eden" (1971)
Przed nagraniem tego albumu, ze składu East of Eden odeszli wszyscy muzycy, z wyjątkiem Dave'a Arbusa. Na ich miejsce lider zatrudnił gitarzystę Jima Roche'a (znanego z oryginalnego wcielenia Colosseum), śpiewającego basistę i okazjonalnie drugiego gitarzystę Davida Jacka, oraz perkusistę Jeffa Allena. Powstał zupełnie nowy zespół, który powinien przyjąć nową nazwę. Oczywiście, ze względów merkantylnych nie wchodziło to w rachubę. Jednak na debiutanckim albumie nowego składu (zuchwale zatytułowanym nazwą zespołu), nie zostało nic z tej charakterystycznej dla poprzednich albumów mieszanki psychodelii, folku, jazzu i muzyki wschodniej. "East of Eden" to zwrot w stronę zwyczajnego rocka. Jedynie partie Arbusa na skrzypcach, saksofonie i flecie przywołują odrobinę klimatu wcześniejszych dokonań. Początek nie zachwyca. "Wonderful Feeling" to banalny kawałek, kojarzący się z solową twórczością Erica Claptona. Nie ratuje go nawet udana środkowa część instrum