[Recenzja] Titanic - "Hagen" (2025)

Okładka płyty "Hagen" Titanic.


Płyta tygodnia 1.09-7.09

Mabe Fratti, gwatemalska wokalistka, wiolonczelistka i kompozytorka, jest dziś jedną z najciekawszych postaci ambitnego popu. Choć od wydania jej debiutanckiego albumu "Pies sobre la tierra" minęło zaledwie sześć, to ma już całkiem okazały dorobek, obejmujący cztery kolejne autorskie płyty oraz liczne współprace. Wśród tych ostatnich wymienić trzeba żeński kwartet Amor Muere oraz Titanic, gdzie z kolei gra z samymi mężczyznami. "Hagen" to drugi - po "Vidrio" sprzed dwóch lat - longplay tego projektu, w zasadzie duetu z multiinstrumentalistą Hectorem Tostą, ukrywającym się pod pseudonimem I. la Catolica. Tosta od kilku lat jest stałym partnerem Fratti, prywatnie i właśnie muzycznie, nie tylko pod szyldem Titanic, a również na jej solowych albumach. 

W przypadku Titanic role się jednak odwracają i to Catolica jest mózgiem tego przedsięwzięcia, będąc kompozytorem lub współautorem całego materiału, a także głównym producentem albumu. Fratti pomogła napisać muzykę i słowa do dwóch kawałków, "Escarbo Dimensiones" i "Pájaro de Fuego", wsparła Tostę również przy tekstach do "Gotera" oraz "Gallina degollada". Z drugiej strony, Mabe wciąż jest wokalistką, co sprawia pozory, jakby była wiodącą postacią tego projektu. Natomiast jej idiomatyczne partie na wiolonczeli stanowią istotny element brzmienia, wnoszą pewną unikalność i nadają rozpoznawalności. Właściwie byłoby zatem uznać, że oboje są w Titanic równoważnymi artystami.


Duetowi na "Hagen" towarzyszą całkiem inni sidemani, niż na debiucie. Miejsce saksofonisty Jarretta Gilgore'a i bębniarza Gibrana Andrade zajęli perkusista Eli Keszler oraz grający m.in. na klawiszach i bębnach Nate Salon. W "Pájaro de Fuego" gościnnie występuje również sam Daniel Lopatin, czyli Oneohtrix Point Never. Inny znany twórca muzyki elektronicznej, Rafael Anton Irisarri, odpowiada natomiast za mastering. W efekcie tych zmian personalnych - a może raczej w rezultacie dobrania odpowiednich współpracowników do nowej wizji artystycznej - nowy album przynosi nieco inną muzykę,  rezygnując z jazzowego zabarwienia, jakiego dodawali Andrade i Gilgore, a w zamian więcej eksperymentuje z brzmieniem, także za pomocą elektroniki czy innych technologii.

Całość wciąż mieści się w pojemnej kategorii art popu, z odchyłami w stronę art rocka. Podobnie, jak na poprzedniku - ale też na autorskich albumach Fratti - nieustannie przeplatają się tu skłonności duetu zarówno do eksperymentów, jak i łatwo wpadających w ucho melodii. Jedno na drugie świetnie si pe nakłada chociażby w pierwszej części otwierającego płytę "Lágrima del sol", gdzie bardzo chwytliwej, pogodnej partii wokalnej oraz miarowemu klaskaniu towarzyszą atonalne zgrzyty wiolonczeli i gitary, a także kotłujące się niemal bezładnie bębny. A gdy już wydaje się, że zaraz wszystko zacznie się tu rozłazić, instrumentaliści nagle zaczynają grać równo i bardzo melodyjnie, zmierzając już w zdecydowanie popowe rejony, z ewidentnie ejtisowymi partiami syntezatora.


Podobne przełamania nastroju następują zresztą też w wielu innych utworach. Choćby w singlowych "Escarbo dimensiones" i "La dueña". Pierwszy to z początku melancholijna piosenka, w warstwie instrumentalnej zdominowana przez partie wiolonczeli przypominające kontrabas, utrzymana w niespiesznym tempie, by nagle dość gwałtownie przyśpieszyć, nabrać funkowej rytmiki oraz rockowej zadziorności za sprawą ostrych partii gitary. Drugi bardziej konsekwentnie trzym się balladowego nastroju, przy czym pierwsza część zawiera sporo zgrzytliwych, niepokojących dźwięków wiolonczeli, by w drugiej połowie rozwiać ten mrok z rozmachem symfonicznego rocka i odpowiednio udramatyzowaną partią wokalną, w której Fratti barwą głosu zbliża się do Kate Bush. Jest jeszcze "La trampa sale", gdzie chwytliwej partii wokalnej z początku towarzyszą jedynie bębny, w środku utwór nabiera rockowej ostrości, by w znakomitym finale przyspieszyć i wyeksponować zwariowaną partię pianina, przez cały czas nie tracąc popowej atrakcyjności.

Eksperymentalne podejście bierze górę w "Gotera", także wydanym na singlu, w całości opartym na zgliczowanych bębnach przypominających karabin maszynowy, z dodatkiem atonalnych wstawek skrzypiec oraz zgrzytliwych, nieco frippowskich partii gitary, a ze wszystkim tym kontrastuje melodyjna, melancholijna warstwa wokalna i kilka bardziej przystępnych momentów w warstwie instrumentalnej. Innym tego typu utworem jest "Gallina degollada", z masywnie przetaczającym się basem, wejściami przesterowanej gitary i mnóstwem dziwnych dźwięków perkusyjnych, dla których kontrapunktem jest jedna z najbardziej przebojowych linii wokalnych na płycie. Na przeciwnym biegunie mieszczą się bardziej konwencjonalnie, ale wciąż zgrabne i całkiem kunsztowne piosenki pop, jak "Te tragaste el chicle", "Pájaro de fuego" i "Alzando el trofeo" - żadna z nich nie zatraca się w radiowym banale, zachowując subtelność.

"Hagen" wydaje się płytą zarazem przystępną, jak i wymagającą. Pomimo ładnych, chwytliwych melodii, jakie pojawiają się w każdym kawałku, aranżacje bywają mocno eksperymentalne i całość może wymagać kilku przesłuchań, by w pełni ogarnąć, co się tutaj dzieje. Także słuchacze znający poprzedni album Titanic mogą potrzebować więcej czasu, by załapać "Hagen". To jednak świadczy o rozwoju duetu, który na swoim drugim albumie proponuje muzykę dojrzalszą artystycznie, jeszcze bardziej pomysłową, a zarazem wciąż będącą zbiorem bardzo zgrabnych piosenek.

Ocena: 8/10

Nominacja do płyt roku 2025


Titanic - "Hagen" (2025)

1. Lágrima del sol; 2. Gotera; 3. Escarbo dimensiones; 4. Te tragaste el chicle; 5. Libra; 6. La dueña; 7. Gallina degollada; 8. Pájaro de fuego; 9. La trampa sale; 10. Alzando el trofeo

Skład: Mabe Fratti - wokal, wiolonczela; I. la Católica - gitara, gitara basowa, instr. klawiszowe, dodatkowy wokal
Gościnnie: Eli Keszler - perkusja; Nate Salon - programowanie (2,6-8), perkusja (2,6,7), syntezator (2,8), Optigan (6), dodatkowy wokal (7); Daniel Lopatin - syntezator (8)
Producent: I. la Católica, Mabe Fratti i Nate Salon


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Zapowiedź] Premiery płytowe września 2025

[Recenzja] Flora Purim - "Stories to Tell" (1974)

[Artykuł] 50 lat temu… 1973

[Recenzja] Global Communication - "76:14" (1994)