[Recenzja] Patti Smith Group - "Easter" (1978)

Patti Smith Group - Easter


Na przypadające w Wielkanoc zakończenie miesiąca kobiet nie mogłem wybrać innej płyty. Patti Smith - uznawana za jedną z najlepszych rockowych tekściarek i, co ważniejsze, jedną z prekursorek punk rocka - niewątpliwie zasłużyła na obecność w tym cyklu. Jej dwa poprzednie albumy, powszechnie ceniony debiut "Horses" oraz jeszcze lepszy od niego "Radio Ethiopia", zasługiwałyby nawet bardziej - i zapewne kiedyś też je zrecenzuję - ale tematycznie idealnie pasuje "Easter" i niewybaczalne byłoby nie wykorzystać takiej okazji na napisanie właśnie o nim.

Tytuł nie jest przypadkowy. Smith przechodziła wówczas zainteresowanie religią, które zaczęło się od fascynacji popularnym wówczas rastafarianizmem. Stąd też w wielu tekstach pojawiają się wątki chrześcijańskie - a "Privilege (Set Me Free)" cytuje nawet Psalm 23 - choć taki "Ghost Dance" nawiązuje akurat do wierzeń rdzennej ludności amerykańskiej. Teksty na album powstawały w trakcie rekonwalescencji liderki po upadku ze sceny podczas wyjątkowo dziwnego koncertu. Chwilę wcześniej Patti, której faza na religię weszło zbyt mocno, wpadła w ekstazę, wznosząc okrzyki o boską interwencję. 

Album pokazuje Amerykankę w nieco już łagodniejszym wydaniu. Tu zresztą znalazł się "Because the Night", jedyny prawdziwy przebój w jej karierze, który dotarł do 5. miejsca w Wielkiej Brytanii oraz 13. w Stanach. Zalążek utworu skomponował Bruce Springsteen, planujący umieścić go na płycie "Darkness on the Edge of Town", jednak mający spory problem z jego dokończeniem. Jimmy Iovine, producent obu albumów, zasugerował Springsteenowi, aby oddać kawałek Smith, która z pewnością nada mu ostatecznego kształtu. Tak też się stało - powstała zgrabna piosenka z łatwo zapadającym w pamięć refrenem.


Do wcześniejszych, bardziej czadowych dokonań Patti nawiązuje przede wszystkim wyjątkowo jak na tę płytę surowy i agresywny, po prostu punkowy "Rock 'n' Roll N****r". Kontrowersyjny tekst i tytuł - którego lepiej nie przytaczać w całości - sprawił, że kawałka już w epoce nie emitowano w radiu, a dziś nie można go odsłuchać w serwisach streamingowych. Zostawiono za to poprzedzający go "Babelogue" - w którym poza monologiem liderki umieszczone zostało intro  "Rock 'n' Roll N****r" - czego efekt jest naprawdę kuriozalny.

Inne żywsze, a przy tym naprawdę chwytliwe kawałki to skoczny otwieracz "Till Victory" oraz bardzo klasycznie (hard)rockowy "25th Floor" wraz ze zgiełkliwą kodą, wyróżnioną jako osobna ścieżka - "High on Rebellion". Są tu jeszcze dwa nieco wolniejsze, ale wciąż zdecydowanie rockowe fragmenty: "Space Monkey" oraz "Privilege (Set Me Free)", czyli przeróbka "Free Me" z filmu "Przywilej" z 1967 roku w reżyserii Petera Watkinsa.

Inne oblicze Smith pokazuje natomiast udramatyzowana ballada "We Three" (z aranżacją Toma Verlaine'a z Television),  folkowy, plemienny "Ghost Dance", a także pełen religijnego uniesienia tytułowy "Easter", z podniosłymi organami, mocnym, jednostajnym rytmem, dźwiękami dzwonów i dudami. Szczególnie dwa ostatnie nagrania stanowią ciekawe urozmaicenie i są też najmocniejszymi punktami albumu. Niezły jest też bonusowy "Godspeed", oszczędny muzycznie, za to bardzo emocjonalny i ekspresyjny wokalnie.

"Easter", napędzany singlem "Because the Night", okazał się jednym z największych sukcesów w karierze Patti Smith. Tylko "Horses" ma bardziej kultowy status i sprzedał się w większej ilości egzemplarzy, choć w momencie wydania to "Easter" odnotował lepsze wyniki. Nie przeszkodziły nawet kontrowersje związane z "Rock 'n' Roll N****r", a może nawet pomogły. Jednak to nie ze względu na te dwa najsłynniejsze kawałki warto sięgnąć po ten album.

Ocena: 7/10



Patti Smith Group - "Easter" (1978)

1. Till Victory; 2. Space Monkey; 3. Because the Night; 4. Ghost Dance; 5. Babelogue; 6. Rock 'n' Roll N****r; 7. Privilege (Set Me Free); 8. We Three; 9. 25th Floor; 10. High on Rebellion; 11. Easter

Skład: Patti Smith - wokal, gitara; Lenny Kaye - gitara, gitara basowa, dodatkowy wokal; Ivan Král - gitara basowa, gitara, dodatkowy wokal; Jay Dee Daugherty - perkusja i instr. perkusyjne; Bruce Brody - instr. klawiszowe
Gościnnie: John Paul Fetta - gitara basowa (1,7); Richard Sohl - instr. klawiszowe (2); Allen Lanier - instr. klawiszowe (2); Andi Ostrowe - instr. perkusyjne (4); Jimmy Maxwell - dudy (11)
Producent: Jimmy Iovine


Komentarze

  1. Mocno się zdziwiłem, że nie zjechałeś otwieracza i "Rock 'n' Roll n*****" za odpowiednio nachalną stadionowość, banalność oraz sztampe i prostactwo.

    A co do albumu, to najbardziej wyróżniają się te subtelniejsze fragmenty (ze wskazaniem na "Ghost Dance" i "Easter"). Te bardziej rockowe fragmenty, nieco odrzucają sztampą i wokalem (choć lubię zadziorny "Space Monkey", dopóki nie został zepsuty przez te żenujące wokalizy, imitujące odgłosy małp... ). Jednak mimo wszystko daję 7/10.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślisz że dostałbyś jakiś ban albo spadł w pozycjonowaniu w google gdybyś wspomniał cały tytuł tego bitumicznego utworu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regulamin Bloggera zakazuje stosowania mowy nienawiści - i prawidłowo. Problem w tym, że za wykrywanie jej odpowiada najpewniej algorytm, który nie ogarnia kontekstu w jakim rasistowskie określenie zostało użyte.

      Raz już miałem sytuację, że Blogger skasował mi wszystkie posty z nazwą ECM, bo algorytm uznał, że rozpowszechniam tam jakiś malware. Wtedy akurat był to jednak globalny problem, który dotknął wielu użytkowników i posty wróciły po kilku godzinach.

      Usuń
  3. Nie jestem w tym dobry, a więc - jak interpretować tekst tego kontrowersyjnego utworu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu masz cały artykuł na temat tego utworu, wraz z wywiadem Smith po wydaniu Easter dla Rolling Stone:

      https://www.greatwhatsit.com/archives/2336

      Usuń
  4. Wersja “Because the Night” z tego albumu jest świetna, ale chyba jeszcze wyżej cenię koncertowe wykonania Springsteena z bardzo ładnym, klimatycznym duetem pianina i gitary we wstępie oraz absolutnie porywającym wykonaniem reszty – to jest chyba moje ulubione: https://www.youtube.com/watch?v=qsjFM8W1jKY

    Zdziwiłem się na początku, że wybrałeś akurat tę jej płytę, bo dwie wcześniejsze są chyba nieco lepsze (a z pewnością ambitniejsze), ale potem przypomniałem sobie o tytule ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu dałeś etykietę "glam rock"? Przecież jest to płyta, na której dominuję nieco niechlujny, zwyczajny Rock z wyprawami w stronę heartland rocka/"Springsteenopodobne" granie ("Till the Victory" i "Because of The Night"), w lżejsze odmiany Rocka (np. "Easter", "We Three", "Ghost Dance") i punk rocka (no, wiadomo jaki utwór). Nie słyszę tutaj tego pop rocka z tymi bogatymi aranżacjami i pewną dawką kiczu, a'la jakiś T.Rex lub David Bowie z okresu Ziggiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Glam rock to znacznie bardziej pojemna etykieta niż sugerujesz. Właściwie można jej użyć do calej muzyki wyrastającej bezpośrednio z rockowych nurtów późnych lat 60., a niebędącej rockiem progresywnym lub hard rockiem (choć z tym drugim miewającej wiele wspólnego), tylko czymś bardziej komercyjnym.

      Usuń
    2. Poniekąd przyznam ci rację, że glam rock mógł obejmować większą ilość inspiracji gatunkowych, ale jednak z moich obserwacji w głównej mierze dzieli się na trzy kategorie:

      1. Pop rockowe granie, z bogatymi aranżacjami i kiczowatą otoczką (wokal, aranżacje nadające pewną ilość "lukru") np. David Bowie, T.Rex, wczesny Queen, Sparks lub Lou Reed.

      2. Bardziej surowe granie, bazujące na typowo Rock'N'Rollowych, boogie(rockowych) lub hard rockowych kliszach np. New York Dolls, Slade, Suzi Quatro, Alice Cooper czy Kiss.

      3. Prezentujący bardziej artystyczne podejście, czerpiąc z różnych gatunków, pokazując większe zdolności instrumentalne i świadome czerpiący z kiczu np. Roxy Music i wczesny Eno.

      Teoretycznie "Easter" mógłby się wpisywać w drugą kategorie, ale poza czerpaniem z hard rockowych czy R'N'R-owych klisz, po prostu nie widzę tutaj zbyt dużo punktów wspólnych (no dobra w tych trzech łagodniejszych pojawiają się nieco bogatsze aranżacje). W takim wypadku to te bardziej banalne kawałki z Against The Grain Gallaghera (jak Let Me In, Souped Up Ford i w szczególności Bought And Sold) można by zaliczyć do glam rocka (wygładzone brzmienie, komercyjny charakter i nawet partie wokalne Gallaghera). To już na przywołanym przez ciebie Adventure, momentami ma więcej wspólnego z glamem (partie wokalne w głównej mierze) niż Easter.

      Jakbyś mógł mi wyjaśnić, to jakie cechy świadczą na Easter, że jest to glam rock a nie po prostu zwykły Rock?

      Usuń
    3. Właściwie sam już sobie odpowiedziałeś, dopasowując "Easter" do drugiej kategorii. Ogólnie poszczególne rockowe style bardzo mocno się ze sobą zawsze przenikały i nie widzę problemu w tym, by niektóre kawałki Gallaghera zaliczyć do glamu. Często granica miedzy nim a np. hard rockiem jest płynna, niejasna czy czysto umowna.

      Ja natomiast nie rozumiem, czym miałby być ten "zwykły rock"? Coś takiego praktycznie nie istnieje, podobnie jak nie ma np. stylu "zwykły jazz". Jest tylko jazz i jest rock jako gatunki, które zawierają w sobie różne style.

      Usuń
  6. Chodziło mi po prostu o rockowe granie, o piosenkowej strukturze, gdzie wpływ gatunków, z którego się wywodzi jest czysto umowny np. typowo Stonesowskie czadowanie (ciężko byłoby po prostu dopasować te kawałki do R'N'R lub R&B, sczególnie w przejściowym okresie przejściowym od Goat Head Soup do Black And Blue), lub muzyka The Who (też, często wpływy różnych gatunków były umowne). Sam czasem dawałeś etykiety "rock", kiedy trudno było dopasować jakiś album do jakiegoś konkretnego, rockowego podgatunku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Używanie takiej etykiety to przyznanie się do bezradności we wskazaniu dominującego stylu, gdy każdy kawałek na płycie jest w innej stylistyce. Dotyczy to wielu albumów The Rolling Stones po 1967 roku, gdzie jednak poszczególne piosenki można łatwo przyporządkować do konkretnego stylu. Na "Easter" nie ma takiego nadmiernego eklektyzmu, większość materiału mniej lub bardziej wpisuje się w estetykę glamu.

      Usuń
    2. Chodziło mi po prostu o kawałki Stonesów w stylu "If You can't Rock Me", "Dance Little Sister", "Luxury", "Crazy Mama" (choć w sumie i tak nie różnią się jakoś bardzo od stylu np. New York Dolls, więc jednak nie ma większego problemu żeby zaliczyć je do glamu).

      Jednak ci przyznam rację, w kwestii tego, że większość muzyki rockowej można dopasować do jakiegoś podgatunku. Mój błąd.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)