[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

Julia Holter - Something in the Room She Moves


Płyta tygodnia 18.03-24.03

Pierwszy kwartał 2024 w muzyce nie wypada spektakularnie, ale możliwe, że właśnie przyniósł płytę roku. Długo wyczekiwany "Something in the Room She Moves"  bierze co najlepsze z poprzednich dzieł Julii Holter - na czele z pomysłowymi aranżacjami oraz umiejętnością kreowania fascynującego klimatu - i łączy to z najlepszym dotychczas zestawem kompozycji. Zaprocentowała tu pewnie najdłuższa przerwa wydawnicza - od premiery poprzedniego "Aviary" minęło już w końcu całe sześć lat - dzięki czemu artystka nie musiała tworzyć w pośpiechu żadnych wypełniaczy. Najpewniej wybrała co lepsze i pasujące do siebie ze skomponowanych w tym czasie utworów, nie probując tym razem przytłoczyć słuchaczy zbyt dużą dawką muzyki. Album trwa 53 minuty i wydaje się to optymalną długością dla materiału utrzymanego na tak dobrym, a przy tym wyrównanym poziomie.

W porównaniu z kilkoma poprzednimi dziełami Holter, "Something in the Room She Moves" ma jakby oszczędniejsze, bardziej przestrzenne brzmienie, oparte przede wszystkim na syntezatorach, elektrycznym pianinie, kontrabasie lub bezprogowym basie oraz bębnach. Sporadycznie dochodzą do tego niesamowicie klimatyczne, tajemnicze partie fletu (np. otwieracz i nagranie tytułowe) lub jazzujące dęciaki ("These Morning", końcówka "Talking to the Whisper"). W "Materia" akompaniament ogranicza się wyłącznie do Wurlitzera, kreującego quasi-ambientową atmosferę. A jak wspaniale jest ten utwór zaśpiewany, całkowicie uzasadniając skromną aranżację. W podobnym stylu utrzymany jest też "Who Brings Me", bogatszy jedynie o kontrabas coll'arco


Znacznie bardziej ascetyczny okazuje się natomiast "Meyou" - tu słychać już wyłącznie głosy, tyle że niemal całkiem odchodzące od popowej konwencji w rejony bliskie Györgya Ligetiego i jego dzieła "Lux Aeterna". Mocno niespodziewana rzecz na płycie popowej, ale intrygująco ją urozmaicająca. W całkiem przeciwnym kierunku podąża natomiast "Ocean", utwór całkowicie instrumentalny i dość bogato zaaranżowany. Początek - z partiami Julii na gitarze hawajskiej oraz organowym tłem - ewidentnie kojarzy się z twórczością Pink Floyd z pierwszej połowy lat 70., ale z czasem utwór rozwija się w sposób znów przywodzący na myśl XX-wieczną poważkę.

Jednak na płycie dominują wspaniale napisane piosenki, wśród których trudno wskazać mi jednego faworyta. Najchętniej wymieniłbym je wszystkie. Fantastycznym melodiom towarzyszą tu kunsztowne aranżacje, czasem stawiające bardziej na nowoczesną, kreatywną produkcję ("Sun Girl", "Spinning"), a kiedy indziej na tworzenie wysublimowanej atmosfery ("These Morning", "Something in the Room She Moves", "Evening Mood" i - poza mocniejszym finałem - "Talking to the Whisper"). Holter wydaje się być w tych kawałkach mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Laurie Anderson a Kate Bush - ani na chwilę nie wynosząc eksperymentów ponad popową atrakcyjność, ale też nawet przez moment nie stawiając względów merkantylnych nad artystycznymi.


Piękna płyta, może bez wzlotów na miarę poprzedniczki, ale za to zdecydowanie równiejsza, zwłaszcza pod wglądem kompozytorskim. Julia Holter na "Something in the Room She Moves" potwierdza tu swój status czołowej przedstawicieli współczesnego art popu. Album zachwyca nie tylko świetnie napisanymi utworami, ale także bardzo dopracowanymi, kreatywnymi aranżacjami i produkcją, profesjonalnym wykonaniem instrumentalnym oraz być może szczytową formą wokalną liderki. Razem składa się to wszystko na najlepszy z jej dotychczasowych albumów i potencjalną płytę roku.

Ocena: 9/10

Nominacja do płyt roku 2024



Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

1. Sun Girl; 2. These Morning; 3. Something in the Room She Moves; 4. Materia; 5. Meyou; 6. Spinning; 7. Ocean; 8. Evening Mood; 9. Talking to the Whisper; 10. Who Brings Me

Skład: Julia Holter - wokal, instr. klawiszowe, gitara lap steel; Tashi Wada - syntezator, dudy; Chris Speed - saksofon, klarnet; Sonjia Denise Hubert Harper - flet; Devin Hoff - gitara basowa, kontrabas; Elizabeth Goodfellow - perkusja i instr. perkusyjne; Ramona Gonzalez, Jessika Kenney, Mia Doi Todd - dodatkowy wokal
Producent: Julia Holter i Kenny Gillmore


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)