[Recenzja] Julia Holter - "Loud City Song" (2013)

Julia Holter - Loud City Song


Dzięki "Ekstasis" o Julii Holter zrobiło się dość głośno w niezalu, a w efekcie pojawiła się możliwość nagrania kolejnej płyty dla nieco większej, choć wciąż niezależnej wytwórni Domino. W praktyce oznaczało to choćby przeniesienie się z własnej sypialni, gdzie dotąd powstawała większość nagrań artystki, do profesjonalnego studia nagraniowego. I zaangażowanie całej grupy sesyjnych muzyków, którzy znacząco wzbogacili brzmienie, wcześniej ograniczające się niemal wyłącznie do wokalu, instrumentów klawiszowych oraz automatu perkusyjnego. 

"Loud City Song" to swego rodzaju album koncepcyjny, opowiadający o życiu w wielkim, głośnym mieście. Punktem wyjścia była kompozycja "Maxim's I", zainspirowana fragmentem musicalu "Gigi" - odrzut z "Ekstasis", który nie pasował tam tematycznie. To przyjemna, melodyjna piosenka o bogatej, nieco baroque-popowej aranżacji ze smyczkami i sekcją dętą, tworzących jednak dość subtelny, nocny nastrój. Kompozycja powraca też w bardziej eksperymentalnej wersji "Maxim's II", o swobodniejszej formie, z większą rolą elektroniki, mniej konwencjonalnym podejściem do partii wokalnych i perkusyjnych oraz zdecydowanie jazzowymi dęciakami w potężnym finale.


Oba te nagrania doskonale pokazują, czego spodziewać się po całym albumie nie tylko pod względem tekstowym, ale także klimatu i ogólnie muzycznym. "Loud City Song" kluczy pomiędzy podejściami popowym a artystycznym, nigdy nie opowiadając się zdecydowanie po jednej stronie. Przy czym daje się zauważyć, że Julka rzadziej wdaje się w eksperymenty, co zapewne ma związek z tym - co też doskonale tu słychać - że czuła się coraz pewniej jako wokalistka i kompozytorka. Ten longplay to przede wszystkim zbiór bardzo sprawnie napisanych, zaaranżowanych i wykonanych piosenek.

Pomimo rozbudowanego składu nie zabrakło tu jednak też oszczędności znanej z wcześniejszych dokonań. Najbardziej oczywistem przykładem jest oniryczny "He's Running Through My Eyes", oparty głownie na spogłosowanym wokalu i pianinie. Albo "World", zaczynający się intymnym śpiewem a cappella, do którego dopiero z czasem dołącza nieco staromodna, filmowa orkiestracja. A do poprzedniej płyty pasowałby na pewno ambient-popowy "Hello Stranger" - to akurat przeróbka kompozycji Barbary Lewis z lat 60., choć kompletnie odmieniona - nawet jeśli spod syntezatorowych plam coraz bardziej wydobywają się brzmienia smyczków, na których obecność wcześniej nie pozwoliłby budżet.


Są tu też - musiały być, biorąc pod uwagę tytuł - też nieco głośniejsze nagrania, wciąż jednak wpisujące się w ten wieczorno-nocny klimat wielkiego miasta. Mocno rytmiczny "Horns Surrounding Me" fajnie łączy tytułowe dęciaki z elektroniką. "In the Green Wild" i "This Is a True Heart" idą jeszcze mocniej w stronę jazzowych inspiracji, przy czym ten pierwszy to fascynująca krzyżówka art popu z awangardą jazzową, a drugi dla odmiany jest bardziej standardową piosenką jazz-popową z melodyjną, sentymentalną solówką saksofonu - urocze nagranie, choć najmniej mnie stąd przekonuje. Fantastyczny jest za to znów subtelniejszy, najdłuższy na płycie, siedmiominutowy "City Appearing" - z początku bardzo ładna ballada fortepianowa, która doskonale się rozwija w ambientowo-jazzujące rejony. Piękny finał.

"Loud City Song" pokazuje pewien rozwój Julii Holter jako kompozytorki oraz wokalistki, ale przede wszystkim jest płytą niezwykle dopracowaną, konsekwentną pod względem nastroju i bardzo spójną pomimo tworzenia tego klimatu na różne sposoby, korzystając z bogatszej niż dotąd palety środków.

Ocena: 8/10



Julia Holter - "Loud City Song" (2013)

1. World; 2. Maxim's I; 3. Horns Surrounding Me; 4. In the Green Wild; 5. Hello Stranger; 6. Maxim's II; 7. He's Running Through My Eyes; 8. This Is a True Heart; 9. City Appearing

Skład: Julia Holter - wokal, instr. klawiszowe; Chris Speed - saksofon; Brian Allen - puzon; Matt Brabier - puzon; Andrew Tholl - skrzypce; Christopher Votek - wiolonczela; Devin Hoff - kontrabas, gitara basowa; Corey Fogel - perkusja i instr. perkusyjne; Ramona Gonzalez - dodatkowy wokal
Producent: Julia Holter i Cole Marsden Greif-Neill


Komentarze

  1. Jest to moja ulubiona płyta Holter, może dlatego, że pierwsza, którą poznałem. 12.04.2024 będzie jej koncert w Berlinie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Polish Jazz Quartet - "Polish Jazz Quartet" (1965)

[Recenzja] SBB - "SBB" (1974)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Recenzja] Gentle Giant - "In a Glass House" (1973)