[Recenzja] Venom - "Black Metal" (1982)

Venom - Black Metal


Cykl "Ciężkie poniedziałki" S02E04

Kiedy muzycy Venom wymyślili tytuł dla swojego drugiego albumu, "Black Metal", zapewne nawet nie myśleli o tym, że przyjmie się on jako nazwa całego muzycznego stylu. Inna sprawa, z choć brytyjskie trio było jedną z głównych inspiracji wszelkiej maści grup black-metalowych, to w zasadzie poza tą całą infantylną otoczką satanistyczną, nie ma z nimi wiele wspólnego. Estetycznie bliżej tu speed czy już nawet thrash metalu, na który Venom faktycznie miał duży wpływ w kwestiach stricte muzycznych. A podejmowane przez ówczesnych dziennikarzy próby wciśnięcia zespołu do Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu nie były wcale aż tak bardzo pozbawione sensu. Cała ta scena powstała przecież w odpowiedzi na wybuch popularności punk rocka, gdy okazało się, że do grania w zespole nie trzeba wcale specjalnych umiejętności ani środków finansowych na profesjonalne studio nagraniowe.


Venom na "Black Metal" pokazuje zdecydowanie punkowe podejście, zarówno od strony wykonawczej, jak i produkcyjnej. Jest surowo i niechlujnie, za to bardzo energetycznie. Momentami zespół gra tu nawet coś w rodzaju podmetalizowanego rock and rolla, by wspomnieć o "Raise the Dead", "Heaven's on Fire" czy ewidentnie humorystycznym, porzucającym diabelską tematykę na rzecz seksualnych fantazji "Teacher's Pet". Przynajmniej ten ostatni spokojnie mógłby być kawałkiem Motörhead. Częściej jednak miejsce rock'n'rollowego luzu zajmują ciężkie, posępne, typowo już metalowe riffy, czego przykładem "To Hell and Back", "Leave Me in Hell", "Don't Burn the Witch" czy najbardziej stąd znane, hymnowe "Black Metal" i "Countess Bathory". Odrobinę różnorodności wprowadza "Buried Alive", wzbogacony bardziej klimatycznym początkiem, a także "At War With Satan", z narracją na tle gitarowych sprzężeń i potępieńczych jęków - to już jednak tylko dwuminutowa introdukcja do… utworu rozpoczynającego kolejny album Venom, tytułowego "At War With Satan", rozbudowanego tam do dwudziestu minut.


"Black Metal" to obok debiutanckiego "Welcome to Hell" - bardzo podobnego stylistycznie, ale zawierającego nieco mniej wyraziste kawałki - najlepsze, co pozostawił po sobie Venom. Reszta dyskografii to już tylko coraz bardziej wymuszone eksplorowanie tego stylu. Na tych wczesnych płytach może przeszkadzać infantylność tekstów i prostactwo muzyki, ale nadrabiają energią, niezłymi riffami, na swój sposób chwytliwymi refrenami oraz posępną atmosferą, którą udało się stworzyć chyba bardziej przypadkiem - dzięki surowej produkcji - niż celowymi zabiegami estetycznymi, jak groźne wokale i satanistyczna tematyka.

Ocena: 7/10



Venom - "Black Metal" (1982)

1. Black Metal; 2. To Hell and Back; 3. Buried Alive; 4. Raise the Dead; 5. Teacher's Pet; 6. Leave Me in Hell; 7. Sacrifice; 8. Heaven's on Fire; 9. Countess Bathory; 10. Don't Burn the Witch / At War With Satan (Introduction)

Skład: Jeffrey ”Mantas" Dunn - gitara; Conrad "Cronos" Lant - gitara basowa, wokal; Anthony "Abaddon" Bray - perkusja
Producent: Venom i Keith Nichol


Komentarze

  1. Witam, jakie zespoły będzie Pan omawiał w cyklu"ciężkie poniedziałki"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia. Nie trzymam się żadnej listy, po prostu jak mi się jakiś zespół nasunie na myśl i uznam, że się nadaje do cyklu, to piszę kolejną część.

      Usuń
    2. A będzie Pan recenzował kolejne albumy grupy Death?

      Usuń
  2. Na pewno Venom nie grał źle , aczkolwiek kicz tekstów pokazuje , że stylistyka nie była na poważnie itd. Nie to , co w przypadku Mayhem. Lubię Venoma , bo mieli klimat i pierwsze dwie płyty ( może trzecia też da radę , bo nie słuchałem jeszcze ) + plus single mają coś . Tylko band Cronosa teraz jedzie na popularności swoich kawałków , jak Di'Anno. Może nowa płyta odmieni ich złą passę (oby).

    OdpowiedzUsuń
  3. Venom to inaczej śmieszniejszy Motorhead.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zespoły metalowe z którymi moim zdaniem warto się zapoznać:

    Sigh - japoński black metalowy zespół który bierze najbardziej awangardowe i eksperymentalne elementy Celtic Frost i skupia się na nich. Zespół jest ciekawy, ponieważ na każdej następnej płycie gra nieco inaczej.


    Abigor - dokładnie płyty wydane po 2000 roku. Austriacki zespół black metalowy który bardzo lubi eksperymentować ze swoim brzmieniem. Każda płyta inna.


    Neurosis - sludge metal z USA. Bardzo skupiają się na klimacie.

    Gorguts - od płyty Obscura. Jedni z pionierów awangardowego metalu opartego na dysonansach.


    Ved Buens Ende..... - jak wyżej tylko black metal zamiast death metalu.


    Deathspell Omega - jeden z liderów awangardowego black metalu.


    Portal - death metalowa wersja Deathspell Omega.

    Mithras - techniczno eksperymentalny death metal pełen kosmicznego, onirycznego klimatu.

    Queensryche - przede wszystkim płyty Operation Mindcrime która jest jedną z pierwszych płyt z progresywnym metalem.


    Fates Warning - dwie płyty The Spectre Within oraz Awaken the Guardian kładły fundamenty pod progresywny metal.


    Psychotic Waltz - techniczny thrash połączony z Queen i Black Sabbath. Znowu mamy do czynienia z pionierami progresji w muzyce metalowej.


    Cult of Fire - czeski zespół black metalowy który gra muzykę zainspirowaną kulturą Indii. Bardzo unikalne granie.


    Melechesh - 3 pierwsze płyty. Izraelski zespół korzystający ze skal bliskiego wschodu. Bardzo klimatyczne granie.


    Arrayan Path - zespół z Cypru. Coś podobnego z Melechesh, ale w wersji heavy metalowej.


    Tyr - pierwsze dwie płyty. Zespół z Wysp Owczych. Korzystają ze skal ze swojego ojczystego kraju. Bardzo unikatowe melodie grają.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Polish Jazz Quartet - "Polish Jazz Quartet" (1965)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Recenzja] SBB - "SBB" (1974)

[Recenzja] Gentle Giant - "In a Glass House" (1973)