[Recenzja] Oddział Zamknięty - "Oddział Zamknięty" (1983)

Oddział Zamknięty - Oddział Zamknięty


Cykl "Polskie ejtisy" #2

Skoro już pojawiła się recenzja Lady Pank, to w sumie czemu by nie pociągnąć tematu i nie opisać innych słynnych polskich kapel z lat 80.? W kolejce do recenzji czeka masa ciekawszych rzeczy, ale powracające zapytania, co sądzę o tym czy tamtym polskim zespole, świadczą o zapotrzebowaniu na taki cykl. Aby mieć już z głowy to najbardziej merkantylne oblicze krajowej sceny sprzed czterech dekad, na następny po Lady Pank zespół wybrałem Oddział Zamknięty, powiązany z nim zresztą personalnie. To w tej drugiej grupie karierę zaczynali Paweł Mścisławski i Jarek Szlagowski, zanim Borysewicz podebrał ich do swojej kapeli. Wcześniej zdążyli wziąć udział w nagraniu części materiału na debiut Oddziału. Muzyczne podobieństwa też są tu wyraźne, nie tylko ze względu na równie komercyjny charakter, ale też samą stylistykę. Na kopercie płyty pojawiła się informacja o skojarzeniu "nowej fali" z rockiem, a w praktyce brzmi to tak, jakby muzycy chcieli po prostu się pochwalić, jakie to zagraniczne albumy udało im się poznać w czasach, kiedy według legend za winyl zza żelaznej kurtyny trzeba było zapłacić nawet całą pensję.

Muzycy na pewno znali The Police, do którego nawiązują w "Twój każdy krok" i "Na to nie ma ceny". Nieobcy był im też Joy Division - partia basu z "Ich marzenia" spokojnie mogłaby zostać wymyślona i zagrana przez Petera Hooka - którego to zespołu płyty Tonpress wydał dopiero pod koniec dekady. "Obudź się" jest z kolei stereotypową rockową balladą w stylu, dajmy na to, Lynyrd Skynyrd. Co gorsze, kilka razy zdarzyło się też przekroczyć granicę plagiatu. "Odmienić los" wykorzystuje riff z "Remote Control" The Clash, wstęp i zwrotki "Party" to lekko przerobiony "Beast of Burden" The Rolling Stones, a "Andzia i ja" (czy tam "Gandzia", jak pierwotnie brzmiał tytuł) opiera się w całości na przeboju "Shirley" Shakin' Stevensa. Akurat muzykę do tego ostatniego - i do "Jestem zły" - podrzucił muzykom Andrzej Szpilman, syn Władysława, gdy okazało się, że mają za mało materiału na wypełnienie longplaya.


Sam zespół niewiele ma tutaj do zaoferowania. Pod względem instrumentalnym to tylko prosty rock o zdecydowanie merkantylnym podejściu, pozbawiony oryginalności i bardzo przeciętnie wykonany. Zdarzają się pewne nieznaczne przebłyski, jak ta orientalizująca solówka z "Twój każdy krok" czy fajnie zbudowany wstęp w "Ich marzenia", ale niewiele tu tego na blisko czterdzieści minut muzyki. Rozumiem, że takie granie mogło podobać się w latach 80., kiedy dostęp do zagranicznych płyt był mocno ograniczony i Stonesów czy Policjantów znało się wybiórczo z radia, ale dziś da się to lubić chyba tylko z sentymentu albo jakiejś irracjonalnej niechęci do samodzielnego odkrywania muzyki (z "Party" czy "Obudź się" wciąż łatwo przypadkiem się zetknąć). Dziś jednak równie łatwo jest posłuchać tych twórców, z których zespół tak bezwstydnie zrzynał, myśląc pewnie, że się nie wyda. A nawet łatwiej, bo debiutanckiego Oddziału nie ma w serwisach streamingowych, są za to kompletne dyskografie The Rolling Stones, The Police, Joy Division czy The Clash.

O ile jednak muzycznie jest przeciętnie, odtwórczo, komercyjnie, niewspółcześnie, ale dość słuchalnie, to wszystko pogrążają kwestie wokalno-tekstowe. Już w latach 80. zarzucano grupie infantylizm, a z dzisiejszej perspektywy brzmi to jeszcze gorzej. Wokale Jaryczewskiego, a zwłaszcza te wszystkie okropne chórki, są jeszcze bardziej krindżowe niż u Lady Pank. Teksty są napisane bardzo topornie i kolokwialnie, a tematycznie najczęściej wpisują się w punkowe no future, choć sporo też o imprezowaniu ("Party") czy ćpaniu ("Andzia i ja"). Często są zresztą mętne, czego przykładem "Obudź się", gdzie równie dobrze może chodzić zarówno o gitarę, narkotyki, jak i niezamierzenie chyba uprzedmiotowioną kobietę. A może o wszystko naraz, zgodnie z hasłem sex, drugs and rock'n'roll, które muzycy wyraźnie potraktowali zbyt poważnie, nie oferując w swojej twórczości nic ponad najprostszą rozrywkę. Ale nawet to można było zrobić znacznie lepiej, nie tak infantylnie, ani do tego stopnia sztampowo.

Ocena: 4/10



Oddział Zamknięty - "Oddział Zamknięty" (1983)

1. Odmienić los; 2. Party; 3. Zabijać siebie; 4. Obudź się; 5. Jestem zły; 6. Andzia i ja; 7. Twój każdy krok; 8. Ich marzenia; 9. Na to nie ma ceny; 10. Ten wasz świat

Skład: Krzysztof Jaryczewski - wokal; Wojciech Łuczaj-Pogorzelski - gitara i dodatkowy wokal; Paweł Mścisławski - gitara basowa (1-4,7-10); Jarosław Szlagowski - perkusja (1-4,7-10); Włodzimierz Kania - gitara i dodatkowy wokal (1,2,5,6); Marcin Ciempiel - gitara basowa (5,6); Michał Coganianu - perkusja (5,6)
Producent: -


Komentarze

  1. No cóż, fajnie chociażby w ramach przerwy w recenzjach dziwnych zespołów o dziwnych nazwach grających dziwną muzykę, poczytać o polskim graniu. "Obudź się" zawsze kojarzyło mi się z "Free Bird", ale ogólnie też dla mnie ten zespół balansuje na granicy słuchalności kierując się raczej poniżej niej.

    To co tam jeszcze zostało z tych polskich ejtisów? Czemu nie podciągnąłeś pod to siekiery, brygady kryzys czy nawet kultu? Bo są za dobre?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie o to chodzi, czy coś jest dobre, czy niedobre. Po prostu dopiero teraz wystartował taki cykl. Na tej samej zasadzie nie każdy album metalowy ma etykietę "ciężkie poniedziałki". A co jeszcze zostało z polskiego rocka lat 80.? Przede wszystkim inne kapele, o które było już trochę pytań - Republika, Maanam (to jest dziwna nazwa), coś jeszcze pewnie się znajdzie.

      Usuń
    2. ale nic nie stoi na przeszkodzie żeby podciągnąć pod to i stare recenzje

      TSA (krytyka za zrzynki z metalu), Aya RL (byś sobie popolitykował), Exodus (straszny ten niedobór polskiego proga)

      Reszty Ci nie będe podsuwał, ale chyba już niewiele z tego zostało, takich znanych znaczy się

      Usuń
    3. Warto byłoby też dać perspektywę cięższego grania tego okresu, np. TSA. Z Maanamu warto byłoby kiedyś trzasnąć nawet 2 płyty - EPONIMICZNY debiut i najbardziej klimatyczny "Nocny patrol".

      Usuń
    4. @Cymbergaj: Nic też nie przemawia za tym, żeby do rozpoczętego w tym roku cyklu wcielać teksty z lat ubiegłych, które powstały jako samodzielne recenzje.

      Co do Ayi RL, to nie ma szans na recenzję płyty aktywnego polityka, nawet tak mało znaczącego. A polski prog to nie jest temat wart szerokiego omówienia i jeśli już się coś pojawi, to SBB, ale to nie w ramach tego cyklu.

      @Robert: Nie zakładam tu ograniczenia typu jeden album na wykonawcę.

      Usuń
    5. Jak polsie ejtisy to może Janerka? Z tego co widziałem to wypadł on u Ciebie przeciętnie jednak mimo to ciekawie byłoby przeczytać u Ciebie o nim. Jeśli chodzi o płytę z recenzji powyżej, niby ją mam ale nie rwę sie do słuchania jej, zwłaszcza po tej recenzji

      Usuń
    6. Jeśli chodzi o Oddział, dużo bardziej dojrzalszym, przemyślanym jest album "Bezsenność" z 1995 roku z Jarkiem Wajkiem na wokalu. Jako smarkacz słuchałem Oddziału.

      Usuń
    7. Gra i trąbi zespół Kombi! Żartuję oczywiście, chociaż diabli Cię wiedzą - a wiesz że ich debiut zawiera muzykę która czasem podchodzi pod fusion? Tyle, że obaj wiemy jakie to fusion potrafi być ;D

      Usuń
    8. Z polskiego proga/psychodeli ciekawym albumem jest eponimiczny album zespołu Anawa, Zaucha miał nieco ciekawszy głos niż Grechuta.

      Usuń
    9. @PabloRSX: Może też, jeszcze nie wiem dokładnie ilu i jakich wykonawców obejmie ten cykl.

      @Cymbergaj: Aż tak daleko w to nie zabrnę, spokojnie. Fusion? A nie raczej jakiś synth-funk?

      @Jakub: Nie ta dekada.

      Usuń
    10. @Wilczur1982: W sumie tak jak se posłuchałem to przyjemne, szkoda że jest to kolejna z polskich pechowych płyt która swoje kosztuje z drugiej ręki a w sklepach nie ma co szukać

      Usuń
    11. Aya Rl - bardzo niedoceniany zespół właśnie przez tego polityka.
      Patrząc muzycznie czerwona plyta jest intrygująca i niecodzienna, przynajmniej dla mnie.

      Usuń
    12. Raczej dlatego, że ta okropna i nieznośnie ograna przez radio "Skóra" skutecznie zniechęca do sięgnięcia po coś więcej. Na czerwonej płycie zespół faktycznie gra ciekawiej, niż w tym kawałku, chociaż - i uważałem tak jeszcze zanim Kukiz poszedł w politykę - wokal często psuje klimat.

      Usuń
    13. "Czerwonka" Aya RL to jedna z perełek polskiej muzyki lat 80., warto powtórzyć.

      Usuń
    14. Chyba najgorsze w Skórze jest to, że z początku zapowiada przyzwoitym kawałkiem blues-rockowym á la Gallagher z Top Priority. Niestety coś po paru sekundach się psuję i wyłania się okropnie tandetny syntezatorowy motyw, będącym wręcz jakąś protoplastą Disco Polo. Wokal przesłuchiwanego przed paroma dniami, mówiąc eufemistycznie nie zachwyca swoim wysmakowaniem emocjonalnym ;)

      Usuń
    15. Mamy Weather Report w domu
      Weather Report w domu: https://www.youtube.com/watch?v=eqap04BQzdM

      Usuń
    16. Nie takie złe, mimo typowych wad późnego fusion. W ogóle Weather Report był chyba nie mniej popularny wśród polskich zespołów lat 70. (Laboratorium, Extra Ball, Spisek Sześciu), co The Police w kolejnej dekadzie.

      Usuń
    17. @Cymbergaj
      To jest jeszcze "lepszy" przykład bazarowego WR xD
      https://youtu.be/YNj2zzWoRJs?si=rDsbF8niEmygjhIL

      Usuń
  2. Witam, czy będzie Pan recenzował inne albumy Oddziału, np "Bezsenność"?

    OdpowiedzUsuń
  3. kolejna spk płyta, którą zjechałeś, zaczynam się zastanawiać czy nie piszesz ich, by w formie jak autor peja rumuński spektralizm sprowokować jakiś dziadersów, bo tamtego peja już nie ma, a coś musi zapełnić próżnię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prowokacją byłoby danie takiej oceny jakiemuś "Dark Side of the Moon", a nie płytom, którym można tak wiele zarzucić, włącznie z bezczelnym plagiatem, natomiast bronić da się je tylko subiektywnym "mnie się podoba".

      Usuń
  4. Kolejna płyta z dzieciństwa. Uwagi krytyczne uważana za słuszne poza podejściem cynicznym u muzyków chłopaki mieli po 20 lat toż to smarki w sumie:). Nie wziąłeś pod uwagę czasu miejsca uważam że to ważne jak się wtedy grało w Polsce na świecie itd. Jedno z tej płyty niezaprzeczalnie energia młodości takiej płyty stare wygi by nie nagrały.Aaa i jeszcze gandzia to nie ćpanie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na świecie grało się wtedy bardzo różnie. Tylko w Polsce wśród zespołów panowała jakaś obsesja na punkcie The Police, zachodni 20-latkowie raczej nie próbowali aż tak się do kogoś upodabniać. Ale o ile samo naśladowanie stylu Policjantów czy innych grup jeszcze ujdzie, to na tej płycie są też ewidentne plagiaty konkretnych kawałków rożnych twórców. Cynizmem było na pewno to, że przez dekady muzycy Oddziału twierdzili, że oni to w sumie nie znali Stonesów i przypadkiem tak wyszło, że "Party" jest w ich stylu. A potem w 2011 roku Jaryczewski w "Teraz Rocku" przyznał, że "Some Girls" było w tamtym czasie jego ulubioną płytą na prywatki, gdy właśnie na niej jest "Beast of Burden", który tak chamsko zerżnęli.

      Aaa i jeszcze gandzia to nie ćpanie:)

      No tu faktycznie chodzi o jaranie zioła, ale wątki narkotykowe przewijają się i w innych kawałkach.

      Usuń
  5. Ciekawi mnie twoje podejście do muzyki . Zastanawiałem się nad sukcesem Dżemu . Jedynie dało się słuchać jako tako ''Najemnika '' , skąd najważniejsza kompozycja ''Wehikuł czasu'' . Debiut odrzuca , może jeszcze Detox. A ty co powiesz o tym zespole ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie słuchałem żadnej płyty w całości, bo odrzucają mnie te ich przeboje. Strasznie nienaturalna próba przeszczepienia na polski grunt muzyki z amerykańskiego południa. Instrumentalnie jest to zbyt gładkie, a wokal brzmi strasznie pozersko.

      Usuń
    2. Ale na płytach "Akustycznie" i "Akustycznie - Suplement" postarali się, bo nie zrobili kopiuj-wklej swoich utworów z albumów tylko trochę je przearanżowali. Pozersko? A może po prostu była to próba obejścia technicznych ograniczeń. "Detox" często pojawia się w zestawieniach najważniejszych polskich płyt XX wieku

      Usuń
    3. Te wszystkie zestawienia nawet jak mają w tytule "najważniejsze", to w rzeczywistości okazują się rankingami popularności. Inna sprawa, że właściwie wszystkie polskie grupy rockowe były kopią czegoś z Zachodu, czymś kompletnie nieistotnym w skali całej istniejącej muzyki.

      Usuń
    4. Chyba nigdy nie zrozumiem fenomenu Dżemu. Zespół cieszył się popularnością wśród młodzieży a ich muzyka i teksty brzmią strasznie dziadersko ( np. Wehikuł Czasu i Whiskey), wykonanie jest jakieś anemiczne i pozbawione energii. Wiele można zarzucić Polskim zespołom z lat 80, na czele z brakiem oryginalności, słabszym wykonaniem względem pierwowzorów, ale na pewno nie brakowało im energii i pewnego polotu w przeciwieństwie do Dżemu.

      Usuń
    5. Voo Voo "Sno-powiązałka" to chyba jedyna godna uwagi płyta z tamtych lat.

      Usuń
    6. Recenzja Oddziału trafna - bo to jest "harcerskie" rocko polo - tylko ocena mimo wszystko za wysoka. Co do Dżemu natomiast bym trochę polemizował. Nigdy nie byłem fanem grupy - choć dorastałem, kiedy była niezwykle popularna wśród moich kolegów z liceum i nawet byłem na ich koncercie w 93 (słabym, ze względu na totalnie pijanego Riedla). Mam sporo zastrzeżeń czysto muzycznym (dość toporna sekcja rytmiczna, płaskie brzmienie, brak oryginalności -wszystko prawda). Ale akurat Riedel był jednym z najbardziej autentycznych polskich wokalistów - a szczerość przekazu w muzyce około-bluesowej jest bardzo ważna. Tego nie znajdziemy np. i Breakoutów, Dudka itp.

      Usuń
    7. Jeśli chodzi o Oddział, ich najlepszy, najbardziej klimatyczny album to "Bezsenność" z 1995 roku, z Jarkiem Wajkiem na wokalu. Debiut, wyżej opisany to po prostu młodość, a co za tym idzie brak doświadczenia muzyków.

      Usuń
    8. Proszę posłuchać albumu "Bezsenność" z 1995 roku Odziału, to jest według mnie najlepsza płyta tego zespołu.

      Usuń
    9. @Wilczur1982: Myślę, że za pierwszym razem wszyscy zrozumieli, że polecasz ten album. Kolejne trzy komentarze nie były potrzebne.

      Usuń
    10. Jak pisałem o tym i nacisniłem "Opublikuj" to moja wypowiedz się nie pojawiła, więc napisałem ponownie, ale już rozumiem, wypowiedzi pojawiają się z opużnieniem.

      Usuń
  6. Jeśli chodzi o Polski rock z lat 80-tych, nie należy zapominać o Republice- chyba najciekawszym z zespołów z tamtego okresu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)