[Recenzja] Lady Pank - "Lady Pank" (1983)

Lady Pank - Lady Pank


Cykl "Polskie ejtisy" #1

Pierwsza w tym roku recenzja pojawia się późno, ale chciałem żeby było grubo. Najlepiej, żeby opisywała album, który wszyscy znają, niektórzy nawet domagali się jego recenzji, a moja opinia o nim odbiega od tych najbardziej powszechnych. Eponimiczny debiut Lady Pank przyszedł mi na myśl od razu i nic lepszego już nie wymyśliłem, choć nie opuszczały mnie też wątpliwości, czy warto w ogóle o nim pisać. Jasne, to jeden z największych sukcesów komercyjnych polskiej fonografii, a co najmniej połowa repertuaru pewnie dalej śmiga w tych najbardziej dziaderskich stacjach radiowych. Ale z drugiej strony, to przecież album kompletnie nieistotny z czysto muzycznego punktu widzenia, o walorach artystycznych na poziomie mniej niż zero i ogólnie brzmiący strasznie krindżowo z dzisiejszej perspektywy. A to i tak najlepsze, co grupa nagrała w swojej wciąż trwającej karierze.

Tak po prawdzie, to zespół nagrywał ten album nie jeden raz. Już dwa lata po premierze pierwowzoru ukazał się "Drop Everything", czyli anglojęzyczna wersja debiutu, która miała przynieść grupie międzynarodowy sukces, ale nie pykło - bo i na co komu drugie The Police, tylko z amatorską produkcją i wokalistą kompletnie nieradzącym sobie ze śpiewaniem po angielsku? W 2018 roku materiał nagrano jeszcze raz po polsku, ale teraz z udziałem popularnych gości. Połowa utworów doczekała się też dziwacznego remake'u w późnych latach 90., na nawiązującym do ówczesnej muzyki klubowej "W transie" - pół biedy, gdyby były to remiksy, a nie nowe nagrania z przepitym wokalem Janusza Panasewicza, choć i muzycznie jest fatalnie, zestarzało się to bardzo źle. Ogólnie zespół bardzo lubi wracać do tych kawałków, opierając głównie na nich koncertowe setlisty czy tracklisty składanek.

W końcu to z tej płyty pochodzi większość przebojów Lady Pank. I to naprawdę sporych przebojów, o czym świadczą pozycje na Liście Przebojów Trójki, która w tamtym czasie była dla krajowych twórców głównym wyznacznikiem popularności. "Kryzysowa narzeczona", "Mniej niż zero", "Moje Kilimandżaro", "Wciąż bardziej obcy", "Zamki na piasku" i "Fabryka małp" doszły na sam szczyt listy, a to już 60% materiału. Nieco pózniej do pierwszego miejsca dotarł też "Pokręciło mi się w głowie", tyle że w anglojęzycznej wersji, jako "Someone's Round the Corner". Gorzej poradziło sobie "Vademecum skauta" - tylko 14. miejsce. Nienotowane były jedynie zablokowany przez cenzurę "Du du" oraz półtoraminutowy instrumental "Zakłócenie porządku".

Nie ma co ukrywać, że to po prostu skrajnie merkantylna muzyka: proste piosenki z nachalnie przebojowymi, niewyszukanymi melodiami. Muzycznie najbliżej do wspomnianego już The Police. Basista Paweł Mścisławski i bębniarz Jarek Szlagowski - obaj właśnie wypisani z Oddziału Zamkniętego - zapewniają wyrazistą podstawę rytmiczną, często kojarzącą się z muzyką reggae (najbardziej w "Pokręciło mi się w głowie", "Zamki na piasku" i "Vademecum skauta"), rzadziej ska ("Mniej niż zero"). Dochodzą do tego często fajnie poukładane, przeważnie czyste, niemalże janglepopowe gitary Jana Borysewicza i Edmunda Stasiaka, choć temu pierwszemu zdarza się też zagrać ostrzejszą solówkę czy cięższy riff, choćby w "Zamkach na piasku" i wręcz hardrockowym "Zakłóceniu porządku". Jeśli chodzi o muzyczne urozmaicenia, to można jeszcze wspomnieć o nieco stonesowskim "Du du" z partią saksofonu oraz "Fabryce małp" z fajnym przełamaniem metrum. Wokalnie dominuje Panasewicz z tą swoją ówczesną, nonszalancką manierą, która jednak łatwo może zirytować, a udziela się też Borysewicz, odpowiadający za nieco niemrawy śpiew w balladzie "Wciąż bardziej obcy". Teksty Andrzeja Mogielnickiego wpisują się w ten stricte rozrywkowy rozrywkowy charakter muzyki, nawet jeśli pojawia się tu wyraźna krytyka ówczesnego reżimu komunistycznego, najbardziej ewidentna w "Du du" i "Kryzysowej narzeczonej". Nieznacznie poważniej robi się w "Fabryce małp" z wiecznie aktualną linijką Coś dzieje się wciąż na Bliskim Wschodzie.

Album "Lady Pank" doczekał się licznych wznowień na winylu, kasecie i kompakcie. Te ostatnie często zawierają bonusowy materiał. Najbardziej powszechna jest wersja z sześcioma dodatkowymi kawałkami pochodzącymi z trzech niealbumowych singli wydanych, tak jak longplay, przez Tonpress. Debiutancki singiel "Mała Lady Punk" / "Minus 10 w Rio" pokazuje proces formowania się zespołu. Pierwszy z tych kawałków powstał właściwie jeszcze przed zespołem, który właśnie od niego zaczerpnął nazwę. Borysewicz nagrał go w dość przypadkowym składzie, z basistą Wojciechem Bruślikiem i perkusistą Andrzejem Dylewskim, jednak już tutaj słychać tę ewidentną inspirację The Police. Drugi kawałek gitarzysta zarejestrował już ze Stasiakiem, Pawłem Kawką na basie i Andrzejem Polakiem na bębnach, a także Panasewiczem dośpiewującym refreny. Jednak najbardziej wyróżnia się tu wokal Borysewicza w zwrotkach. Niektórzy twierdzą, że późniejszy o prawie dekadę "Oglądamy film" był pierwszym polskim kawałkiem z rapem, ale już tutaj słychać podobne podejście do partii wokalnej, w dodatku niewypadającej aż tak komicznie.

Kolejny singiel, "Raport z N." / "Rysunkowa postać", to już nagrania składu z debiutu, ale znacznie późniejsze, bo w międzyczasie zespół zdążył nagrać i wydać swój kolejny album, "Ohyda!". Pierwszy z nich to zadziorny numer z saksofonem oraz tekstem o podziale polskiego społeczeństwa, który dziś wydaje się jeszcze bardziej aktualny niż wtedy. Drugi powstał w trakcie prac nad piosenkami do "O dwóch takich, co ukradli księżyc" (wersji animowanej, nie tej aktorskiej z przyszłym prezydentem oraz jego coraz bardziej oderwanym od rzeczywistości bliźniakiem) i jest jednym z najzgrabniejszych kawałków Lady Pank, przyjemnie wzbogaconym partiami fletu oraz instrumentów klawiszowych. To zresztą kolejny numer jeden na liście radiowej Trójki. Jeszcze mniej pasują tu anglojęzyczne kawałki "Sly" i "This Is Only Rock'n'Roll", zarejestrowane już po odejściu Szlagowskiego, którego miejsce zajął Dylewski. Pierwszy kawałek, niemający nawet polskiego odpowiednika, został grupie narzucony, a muzykę skomponował niejaki Phil Garland, przez co piosenka odstaje stylistycznie od reszty repertuaru, choć też jest tylko błahą piosenką. Ten drugi to nowa wersja "To jest tylko rock and roll" z "Ohydy", instrumentalnie bardziej dopracowana - doszło chociażby solo gitarowe - ale zaśpiewana z okropnym akcentem.

Bardziej adekwatne bonusy ma wydanie z 2017 roku. To także sześć kawałków, ale powtarzają się tylko dwa pierwsze. Cztery pozostałe pochodzą z sesji zespołu w studiu krakowskiego Teatru STU, wciąż w składzie z Kawką i Polakiem. To wtedy nagrano jeden z najbardziej ogranych kawałków grupy, "Tańcz głupia tańcz", muzycznie utrzymany gdzieś pomiędzy The Police a Thin Lizzy. Aż dziwne, że nie powtórzono go na debiucie (zamiast przerywnika "Zakłócenie porządku"), ani nawet nie wydano na singlu - trafił na składak różnych wykonawców "Na luzie" (1983), potem na liczne kompilacje zespołu. Trzy pozostałe nagrania z tej sesji to już alternatywne podejścia. Druga wersja "Minus 10 w Rio" nie różni się wiele od singlowej, podobnie jak wczesne wykonanie "Vademecum skauta", podpisane jako wersja reggae. Za to oryginalne "Mniej niż zero" ma zdecydowanie hardrockowy charakter, a podczas solówki ociera się nawet lekko o wczesne Iron Maiden. W sumie wolę tę wersję.

Polska muzyka nowofalowa z reguły i właściwie bez wyjątków szła w tym bardziej komercyjnym niż artystycznym kierunku, a Lady Pank szedł w nim jeszcze bardziej od innych przedstawicieli. Na debiutanckim albumie najlepiej udało się grupie zrealizować jej merkantylne cele, bo dziewięć na dziesięć kawałków to rzeczywiste lub potencjalne przeboje. To strasznie miałka, ale nawet przyjemna muzyka. W najlepszych momentach - "Kryzysowa narzeczona", "Fabryka małp" czy "Zamki na piasku" - nie jest wcale gorsza od The Police. Jednak przy tych słabszych - "Du du", "Vademecum skauta", "Moje Kilimandżaro", a nawet "Mniej niż zero" - czuję się już nieco zażenowany; zwłaszcza chórki wypadają w nich strasznie krindżowo i zestarzały się przeokrutnie.

Ocena: 5/10



Lady Pank - "Lady Pank" (1983)

1. Mniej niż zero; Kryzysowa narzeczona; 3. Fabryka małp; 4. Pokręciło mi się w głowie; 5. Du du; 6. Zakłócenie porządku; 7. Zamki na piasku; 8. Wciąż bardziej obcy; 9. Vademecum skauta; 10. Moje Kilimandżaro

Skład: Janusz Panasewicz - wokal; Jan Borysewicz - gitara, wokal (8), dodatkowy wokal; Edmund Stasiak - gitara; Paweł Mścisławski - gitara basowa; Jarosław Szlagowski - perkusja
Gościnnie: Mariusz Zabrodzki - syntezator (1); Cezary Szlązak - saksofon (5)
Producent: Sławomir Wesołowski


Komentarze

  1. O, i tu zgadzam się ze wszystkim, co napisałeś. I z recenzją i z oceną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko porównania do The Police to gruba przesada!

      Usuń
    2. Nie no, ewidentnie była taka inspiracja, zwłaszcza sekcji rytmicznej.

      Usuń
    3. Nawet nie inspiracja tylko prawie kopiowanie w niektórych momentach. Ale Police jednak o 2 klasy lepsze.

      Usuń
    4. Jak to oryginał w stosunku do epigonów.

      Usuń
    5. Tak, ale The Police to trio wirtuozów, a ich kompozycje np. z płyty "Synchronicity" są harmonicznie całkiem wyrafinowane. Nie ten poziom.

      Usuń
    6. Bo przecież Lejdi powstał żeby kosić kasę, rwać panienki i łoić wódkę a nie z jakichkolwiek pobudek artystycznych. O czym zresztą powiedział mi Mogielnicki. Dlatego tak slabo to wygląda.

      Usuń
    7. Jak to młodzież dawniej mówiła: "Nawet muzyka Beli Bartoka nie da ci tyle, co litr jabcoka!"

      Usuń
  2. z new wave to polecam głównie to zagraniczne, i to nie wszystkie, miło by było widzieć kiedyś recenzje Devo albo Blondie

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy na Tuska albo Trzecią drogę też będziesz najeżdżał?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli pójdą tą drogą, co poprzednicy, to tak.

      Usuń
    2. Jak dla mnie już idą, ale pełnię tego co przyniesie kolejna władza, rzeczywiście dopiero pokaże czas. Nie wiem, czy moje nerwy wytrzymają kolejne lata tego, co się w tej polityce odjaniepawla od dekad.

      Usuń
    3. Póki co, trwa przywracanie demokratycznego i świeckiego państwa, bez tej obrzydliwej propagandy w mediach publucznych, czyli przeciwny kierunek. A że nie wszystkie działania mogą być jednoznacznie ocenione jako legalne lub nie, to już wina chaosu prawnego, który poprzednicy spowodowali swoją nieudolnością oraz dążeniem do całkowitego zawłaszczenia państwa. Plusem jest to, że teraz rządzi koalicja bardzo różnych partii, które będą sobie nawzajem patrzeć na ręce, więc jest szansa, że nie dojdzie do wielu naduźyć i patologii.

      Usuń
    4. Chciałbym w to wierzyć, choć na razie za bardzo tego nie widać. Nie trzeba mieć ładu prawnego, by wiedzieć, że droga, którą podążą będzie co najmniej wątpliwą prawnie i wprowadzi jeszcze większy chaos w dyskusji nad mediami, który w obliczu obecnych problemów naprawdę nie jest Polsce potrzebny. Koalicja podeszła do tego identycznie, jak PIS, tylko nawet nie zadała sobie trudu, żeby założyć białe rękawiczki. Samo podparcie sie niczym wiecej, jak uchwałą Sejmu pokazuje desperację i chęć zwyczajnego odwrócenia sytuacji dla siebie. Uczciwa wladza o czystych intencjach tak nie postępuje. Fajnie jest zrzucać na poprzedników ale to działa tylko wtedy, gdy samemu choć próbuje się udawać, że ma się wyższe standardy.
      Biadolenie na neo-KRS skończyło się tym, że teraz wybrali sobie tam własnych ludzi, oczywiście z politycznego nadania, którzy dostają grube pieniądze za pracę w czymś, czego prawo do istnienia kwestionowali ostatnie kilka lat. Minister Sprawiedliwości jeszcze jako RPO pisał di TK, jakim jest skandalem, by politycy sobie wybierali zarządy mediów publicznych, ale teraz, gdy poczuł zapach nowego stanowiska, już słowem się nie zająknie, bo po co? Sam idzie na wojnę z prokuraturą i próbuje zastępować dziesiątki prokuratorów funkcyjnych swoimi, przy latach zapewnień, że prokuratura będzie niezależna od wpływów politycznych.
      Nie mówiąc o tym, że już cześć obietnic wyborczych okazuje się zwykłym kitem wciskanym ludziom, żeby tylko wygrać wybory. To też nie jest standard demokratycznego państwa. Nie jest nim również to, że przy okazji "afery" wiatrakowej przynajmniej dwóch posłów (Budka i Szczerba) bez cienia żenady przyznało się publicznie, że nie czytają projektów poselskich, które podpisują, a mimo to biorą za to pieniądze.
      O żadnym patrzeniu sobie na ręce nie ma mowy - Hołownia wyraźnie faworyzuje koalicyjną część parlamentu i rządu (a jako Marszałek Sejmu nie powinien) i skupia sie glównie na uprawianiu kampanii wyborczej na prezydenta, Trzecia Droga i parlamentarna część Lewicy usługują KO i nie potrafią w jasnych słowach skrytykować jakichkolwiek ruchów nowej władzy (tylko w takich delikatnych i w niektórych mediach, żeby Tusk się na nich nie obraził), a tzw. Ministerstwo Równości już przy okazji dyskusji o zrównaniu wieku emerytalnego pokazuje, że równość to jest tylko dla kobiet, a dla mężczyzn głodne kawałki. Odcięcie Kościoła od kurka, zablokowanie kuriozalnej komisji do spraw wpływów rosyjskich i intensywne audyty w ministerstwach i spółkach skarbu państwa wraz z planami wyciągnięcia konsekwencji (które są absolutną normą, a nie czymś, czym należy się chwalić na sztandarach), to trochę mało. Polska symboliczne zaczyna stawać w dwóch współistniejących obok porządkach prawnych i nowa władza jest za to tak samo odpowiedzialna, jak stara. Grzechy poprzedników nie dają usprawiedliwienia, żeby swoją pracę wykonywać na odpieprz.

      Usuń
    5. Ok, po kolei:

      1) Przejęcie mediów podparte było nie tylko uchwałą, ale przede wszystkim Kodeksem spółek handlowych, według którego właściciel - w tym przypadku minister kultury - ma prawo decydować, kto zarządza jego własnością. PiS otworzył furtkę do takiego rozwiązania, tworząc Radę Mediów Narodowych i niezgodnie z konstytucją przekazując jej kompetencje KRRiTV, nad którą nie miał wtedy kontroli. Według części ekspertów wyrok Trybunału Konstytucyjnego o nielegalności RMN powinien spowodować powrót kompetencji do KRRiTV, a według innych - powoduje lukę prawną, brak organu mogącego powoływać (bo jednak prawo do powoływania zostało KRRiTV odebrane) zarząd TVP, a tym samym możliwe było zastosowanie KSH. W panującym chaosie prawnym nie da się stwierdzić, którzy eksperci mają rację. Dodatkowym usprawiedliwienim tych kontrowersyjnych, ale niejednoznacznych działań jest wyższa konieczność - w efekcie w końcu mamy obiektywne media publiczne, pokazujące opinie obu stron sporu i niesugerujące, po czyjej stronie stanąć.

      2) Sprawa KRS nie została jeszcze rozwiązana, nikt nie twierdzi, że już jest ok, ale na ten moment trudno zrobić więcej. Obsadzenie zgodnie z prawem czterech miejsc swoimi zamiast dotychczasowych polityków PiSu faktycznie niczego nie zmienia, poza tym, gdzie idą przelewy, bo są tam mniejszością.

      3) Prokuratura została zabetonowana i upolityczniona przez Ziobrę. Minister Bodnar znalazł błąd, który pozwolił odsunąć prokuratora krajowego i tylko tymczasowo powołał na jego miejsce własnego człowieka, bo kogoś musiał. Ostatecznie stanowisko zostanie obsadzone na podstawie konkursu i dopiero po czasie zobaczymy, czy uda się odpolitycznić prokuraturę. To nie jest coś, co można zrobić w kilka dni.

      4) Rząd został powołany miesiąc temu - trudno, by już spełnił wszystkie obietnice. Budżet nie jest z gumy, a przez terminy trzeba pracować na tym, który pozostawił poprzedni rząd. Część obietnic może jeszcze zostać uwzględniona w budżetach na kolejne lata. Problem też w tym, że dzisiejsza koalicja rządząca szła do wyborów w trzech blokach, z różnymi obietnicami, czasem sprzecznymi. Na część obietnic nie ma zgody wszystkich ugrupowań, ale z tych zawartych w umowie koalicyjnej należy ich rozliczać. Tylko raczej przed kolejnymi wyborami, a nie tuż po powołaniu rządu.

      5) Nieczytanie ustaw, pod którymi się podpisuje, jest faktycznie słabe, ale sama „afera” wiatrakowa (doceniam użycie cudzysłowu) została sztucznie rozdmuchana. Chciałbym, aby wszystkie afery kończyły się na etapie ustawy przed pierwszym czytaniem, a nie po wyparowaniu milionów z budżetu albo po działającym miesiącami procederze handlu wizami.

      6) Hołownia bardzo dobrze sprawdza się w roli Marszałka w sytuacji, gdy PiS gra na jak największą obstrukcję prac sejmu, skąd wrażenie faworyzowania drugiej opcji. A otwarte spory w koalicji rządzącej już na tym etapie nie byłyby dobrym zwiastunem.

      Usuń
    6. I jeszcze Ad3) - funkcje Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego mają w końcu zostać rozdzielone. To krok ku niezależnej prokuratorze.

      Usuń
    7. Być może pojechałem troszkę za mocno, bo nie było moim zamiarem wszczynanie wymiany na elaboraty polityczne, ale też nie ma sensu, żebym zostawiał wpół drogi to, co sam zacząłem. Postaram się odnieść na tyle krótko, na ile potrafię:

      1) Oparcie "przejęcia" TVP na podstawie Kodeksu Spółek Handlowych też nie jest jednoznaczne i niedyskutowalne. Kwestie mediów publicznych regulują jednak przede wszystkim Konstytucja i Ustawa o Radiofonii i Telewizji, które stanowią w tym przypadku lex specialis. Ta sytuacja w takim kształcie, w jakim wygląda obecnie, może iść w dwóch kierunkach i w każdym z nich trzeba będzie przyjąć, że postępowanie Ministra Kultury było niezasadne, bo albo wracamy do Konstytucji (na którą PIS nie pierwszy raz się w tej sprawie po prostu wyrzygał), albo uznajemy ustawę, za którą szła Rada Mediów Narodowych. Jeśli przejmujesz gabinet/pokój, w którym jest burdel, to najpierw sprzątasz ten burdel, a potem podejmujesz działania, inaczej prowokujesz taki właśnie impas prawny, a i tak sparaliżowany niemal na każdym szczeblu wymiar sprawiedliwości takowych nie potrzebuje. Koalicja po prostu potrzebowała szybkiego sukcesu i uderzyła w najbardziej oczywisty temat, zapominając w swej arogancji(bo naprawdę czymś ponad miarę, jak widać, jest oczekiwać od polityków odrobiny pokory), że TVP w dotychczasowej formie oglądały miliony ludzi. I miały do tego prawo, tak jak mają prawo czuć się wystawieni i potraktowani jak wielkie nic. Gdyby nowy rząd wierzył w legalność swoich działań i miał czyste intencje, to nie potrzebowałby podkładki w postaci uchwały Sejmu, która chyba powstała tylko w tym celu. "Działanie w wyższej konieczności" to furtka, której nigdy nie powinno się dawać żadnym politykom, zwłaszcza takim jak Sienkiewicz, który wiadomo, w jakiej wyższej konieczności działał na swojej poprzedniej funkcji.
      2) Tutaj trudno mi podjąć polemikę, bo masz rację we wszystkim, co napisałeś. Chciałbym po prostu, żeby osoby nawalające latami na jakąś instytucję nie przyjmowały z otwartymi ramionami nominacji do niej, choćby dla resztek wiarygodności parlamentarzystów jako takiej. Nic się w polityce nie zmieni, jeśli politycy będą mieli przyzwolenie na bezczelną hipokryzję, którą po prostu plują ludziom w twarz.
      3) Gdyby Bodnar działał w dobrej wierze, to nie wymyślał by dla Bilewicza stanowiska "pełniącego obowiązkowi prokuratora krajowego", które w istocie nie jest znane polskiemu prawu. Taka kombinatoryka ani nie prowadzi do niczego dobrego, ani nie wskazuje dobrych zamiarów. Przyznam, że bardziej mam do byłego RPO pretensje o tę kompletną zmianę podejścia do sposobu wyboru zarządu TVP, która lata temu była bardzo kategoryczna. Chciałbym się mylić, ale już widzę tu kolejnego poddańczego premierowi ministra, który dał usłużność za fajne stanowisko i w ciszy będzie wykonywał polecenia, bez cienia asertywności. Rząd nie jest miejscem dla takich ludzi. Rozdzieleniu funkcji MS i PG jak najbardziej przyklaskuję, tylko, na miłość boską, nie rząd Tuska odrobi pracę domową, nauczy się na swoim błędzie i nie odwali takiej fuszerki, jak poprzednim razem. Rozdzielona prokuratura musi być nie tylko niezależna, ale też sprawna i kierowana przez kogoś, komu będzie nadana jakakolwiek sprawczość.

      Usuń
    8. 4) Nie piszę o nierealizowaniu obietnic przez przeszkodę czasu, która jest oczywista i naturalna, tylko o wycofywaniu się już z niektórych deklaracji, zmienianiu ich wagi i skali, pieprzeniu, że to nie tak miało wyglądać i kombinowaniu, jak tu się wykręcić z wypowiadanych przez siebie słów. Tłumaczenie się "dziurą Morawieckiego" jest tak żenujące, że komentuje się w zasadzie samo. Polityk powinien obiecać tylko to, czego ma zamiar dotrzymać i wie, że będzie w stanie, kropka. Inaczej jest zwykłym kanciarzem. Nie tyczy się to tylko stricte obietnic wyborczych, bo choćby po bajdurzeniu o "zamianie rządu politycznego na rząd fachowców" nie ma już śladu - z całym szacunkiem dla pana Kosiniaka Kamysza, być może potrafi zarządzać, może wie, jak rozmawiać z generałami i ich podwładnymi, ale FACHU w temacie obronności i wojskowości nie ma żadnego, bo skąd miałby go mieć? Tyle miesięcy Tusk biadolił o tym, jakie horrendalne koszta generowała kancelaria Morawieckiego, po czym, gdy kancelaria staje się znów jego "własnością", dobija do tych kosztów kilkaset milionów i nawet mu powieka nie drgnie od kitu, który wcześniej wciskał. Bo po co samemu wykonać choć w drobnym zakresie prace choćby nadzoru nad ministerstwami, który jest jego psim obowiązkiem. To nie jest tak, że poszczególni członkowie koalicji coś sobie powiedzą, a potem na drodze, ups, stają im czynniki obiektywne. Te kłamstwa są świadome i celowe, obliczone na niezasłużony samozachwyt i wykorzystywanie zbiorowej pamięci złotej rybki. Jeśli to nie jest pójściem dokładnie tą drogą, co poprzednicy, to nie wiem, co jest.
      5) Cudzysłów jest tu oczywiście całkowicie celowy, bo w samej ustawie żadnej afery nie ma - ot chaotyczny proces tworzenia dokumentu, nad którym nie było się komu pochylić, normalka. Dziwię się, że te bezwstydne wypowiedzi dwóch wymienionych panów nie są choćby małą aferą. Może sobie gdybam, ale mnie by było wstyd jako posłowi, gdybym nie był w stanie powiedzieć zdania o ustawie, którą poparłem podpisem. Jeden z tych ludzi jest teraz, o zgrozo, konstytucyjnym ministrem. Jak ja mogę po czymś takim wierzyć w rzetelność jakiegokolwiek dokumentu, na którym Minister Aktywów Państwowych umieści swoje nazwisko? Jak pamiętam, jak Tusk "nadzorował" swoich ministrów lata temu, nie zrobi to na nim cienia wrażenia, zostawi Budkę samopas i tylko czekać, jakie babole będą wychodzić z tego ministerstwa.
      6) Wrażenie faworyzowania wynika choćby właśnie z przypadku z punktu 5. Hołownia bardzo lubi komentować przed kamerami, jakie zachowania posłów (i nie tylko) są dla niego skandaliczne, co mu się nie mieści w głowie, co nie powinno mieć miejsca. Ale gdy dwójka posłów bez cienia żenady przyznaje się, że nie orientuje się w podpisanym przez siebie projekcie ustawy, to jakoś go to omija i to nie mieści się w głowie mnie. W chwili, gdy te wypowiedzi medialne się ukazały, szanowny Marszałek powinien był ich ochrzanić i kulturalnie zmotywować, by jednak zechcieli wykonywać prace, za którą biorą pieniądze. I powinien zrobić to publicznie, a nie w kuluarach, bo jest pierwszym strażnikiem transparentności, uczciwości i rzetelności procesu legislacyjnego. Sytuacja, w której posłowi ktokolwiek może podsunąć do podpisu cokolwiek, nie jest ani rzetelna, ani uczciwa, a z pewnością nie jest transparentna.


      Jednak nie udało się zbyt krótko, inaczej chyba nie zebrałbym odpowiednio myśli. Jeśli na tak rozbudowane wymiany zdań na te tematy nie ma tu miejsca, po prostu mi napisz, wtedy następnym razem się powstrzymam.

      Usuń
    9. Ad6) Otwarte spory w koalicji już były i ich efektem jest chociażby niedołączenie do rządu części Lewicy, w imieniu której Adrian Zandberg wytłumaczył, dlaczego tak się stało. Udawanie przez koalicjantów na tym etapie, że jest między nimi jakaś zgodność to farsa. Tam każdy skrobie własną rzepkę, każdy chce ugrać dla siebie, ile można, każdy dogadza własnym przekonaniom. Marszałek Hołownia z entuzjazmem i samozadowoleniem zapowiadał likwidację zamrażarki sejmowej - no to w tej zamrażarce sejmowej, której już nie ma, od 13 listopada leżą dwa projekty Lewicy w sprawie aborcji. No trudno mi nie widzieć korelacji między tym faktem, a poglądem Hołowni na ten temat. Pewna pani poseł Żukowska oczywiście nie skomentuje wprost tej sytuacji, bo los uciemiężonych w piekle kobiet okazał się jednak mniej ważny od "zgodności koalicyjnej" i stanowiska w KRS, więc chrzani bzdury o koniecznych konsultacjach, na które akurat w tym przypadku nie było miejsca. Sejm to nie jest kółko wzajemnej adoracji, tylko miejsce dyskutowania i procedowania polskiego prawa. Nad tą naczelną ideą władzy ustawodawczej jest stawiane tworzenie sztucznej fasady zgodności i sprzedawanie własnych ideałów za wzajemną poselsko-marszałkowską uprzejmość i ja jako obywatel mam uznać, że to jest dobrze? No choćbym chciał, to nie potrafię.

      Usuń
    10. Jeśli masz taką potrzebę, to możesz się rozpisywać. Ode mnie krócej:

      Ad1) Tak właśnie napisałem, że oparcie się na Kodeksie spółek handlowych jest dyskusyjne. Jednak są eksperci od prawa, którzy twierdzą, że KRRiTV uprawnienie do powoływania zarządu TVP straciła w momencie powołania Rady Mediów Narodowych, a stwierdzenie przez Trybunał Konstytucyjny, że RMN nie może mieć takiej kompetencji, nie przywraca jej KRRiTV. W efekcie nie istnieje organ do wybierania zarządu, więc było możliwe powołanie się na KSH. Oczywiście, że lepiej byłoby "przejąć" media publiczne za pomocą niedyskusyjnych metod, czyli po prostu przygotować odpowiednią ustawę. Tyle że takiej ustawy nie podpisałby Duda, który stawia interes partyjny nad interesem społecznym.

      Ad3) Zmiany w Prokuraturze dopiero się zaczęły, podobno są szeroko konsultowane i mają zostać przywrócone konkursy, więc po prostu poczekajmy na efekty. Przeciwko działaniom Bodnara protestuje właściwie tylko PiS i jego nominaci z Prokuratury, a eksperci oceniają pozytywnie.

      Ad4) Co do kosztów prowadzenia Kancelarii Premiera to zdaje się, że ich podwyższenie wynika z inflacji. Nie było wiele czasu, by poszukać oszczędności, więc tu też na razie wstrzymałbym się z werdyktem. Z obietnicami wyborczymi masz oczywiście rację, ale to zawsze jest pewien teatr i po prostu nie należy się spodziewać, że będą w 100% zrealizowane.

      Ad5) Ale musisz przyznać, że reakcja na tę "aferę" była prawidłowa - szybko wycofano się z zapisów budzących kontrowersje. Może w przyszłości posłowie bedą bardziej ostrożni, co podpisują.

      Ad6) Trochę się pogubiłem. To w końcu Hołownia jest uległy Tuskowi, czy przetrzymuje w zamrażarce ustawy o aborcji (która wydaje się tematem, którego Tusk nie odpuści) i wykorzystuje obecne stanowisko do swojej kampanii (która zdecydowanie nie jest na rękę Tuskowi)? Też chciałbym, żeby sprawa aborcji została w końcu naprawiona, ale niestety, nawet przy pomocy Razem, nie uda się tego zrobić bez Trzeciej Drogi, bo na wsparcie opozycji nie ma co liczyć. Niewykluczone, że wciąż trwają zakulisowe rozmowy, żeby przekonać część 3D.

      Ja jeszcze przed wyborami pisałem, że nawet jak KO, Lewica i 3D utworzą rząd, to nie będzie idealnie, ale to jedyna szansa, że nie staniemy się odizolowaną od reszty świata autokracją. I póki co, widzę powolne zmiany w dobrą stronę.

      Usuń
    11. Ad3) Nie ocenia ich pozytywnie sam Bodnar, który przed swoim jakże przemyślanym ruchem wystosował do ówczesnego prokuratora krajowego wezwanie do rezygnacji ze stanowiska. Albo wnosisz do kogoś o rezygnację ze stanowiska i uznajesz jego prawo do sprawowania go, albo nie uznajesz i wtedy nie masz do kogo o co wnosić. Ta sytuacja to rozdwojenie jaźni i działania na oślep obliczone na popisówkę i sukces tanim, ale często brzmiennym w skutkach kosztem. To są standardy republiki bananowej, a nie państwa demokratycznego.

      Ad4) Tusk oszczędności mógł poszukać choćby we własnym rządzie, który rozbuchał do rekordowych rozmiarów, w tym tworząc przynajmniej jedno ministerstwo o ewidentniec iluzorycznym charakterze. Wystarczyło choć raz w swojej karierze powiedzieć prawdę i zmniejszyć RM po poprzednikach, zamiast zwiększać. Mniejszy rząd to też możliwość mniejszych kosztów na KPRM, która nie wyłącznie, ale w dużej mierze nadzorem nad rządem ma się zajmować. Jeśli polityk nawet nie zadaję sobie trudu, żeby to co robi i bajki, które wciska, były jakkolwiek spójne, to jednak można coś przesądzać, choć niekoniecznie musi to być prawdą. Zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z kimś, kto raz już dał dupy jako premier. To jest inna sytuacja, niż gdy ocenia się kogoś nowego.
      Ad5) Reakcja była połowicznie prawidłowa, bo wycofano się z przepisów, ale nie ma żadnej reakcji na symptomy, które się tu objawiają. Gdyby państwo działało jak należy, to sejm nowo powołaną panią minister wezwałbym do wyjaśnień, jak to jest możliwe, że swoją funkcję zaczyna od dopuszczenia do takiego chaosu we własnym resorcie.
      Ad6) Akurat o poddańczości Hołowni wobec Tuska nic nie pisałem, bo on nie ma ku temu powodów :D Widzę natomiast, że skandaliczne działania posłów teraźniejszej opozycji mogą liczyć na opinie i komentarze Marszałka, a ci z koalicji już nie. Marszałek powinien być funkcją stuprocentowo apolityczną.
      Tusk nic nie zrobi w temacie aborcji dopóty, dopóki będzie mu się to opłacać. A na razie będzie, bo to Trzecia Droga jest głównym cementem jego władzy, a nie Lewica. Zakończenie rzekomego "piekła kobiet" go nie interesuje - bezwahania wykorzystał słynną przez krótki czas panią Joannę do wypromowania sobie marszu/wieca politycznego i nawet nie chciało mu się jej zaprosić na ten marsz. To jest cynik z krwi i kości, który obecnie nie ma powodów, hy nad tym tematem się pochylać. Choć chciałbym się mylić.

      Usuń
    12. Ad3) Być może na początku chciano rozwiązać to w sposób bezkonfliktowy, a gdy się nie udało - wyciągnięto cięższe działa, wciąż mieszczące się w granicach prawa, ale jeszcze bardziej zaostrzające konflikt z PiSem.

      Ad4) Obecny rząd jest najliczniejszy tylko pod warunkiem, że porównujemy liczebność w momencie powołania. Rząd Morawickiego rozrósł się z czasem do 30 osób, obecnie jest 26. Oznacza to, że jeśli nic się nie zmieni, to jego utrzymanie będzie nas kosztować nieco mniej, zwłaszcza że jest mniej wicepremierów. Czyli nie dlatego wzrosły wydatki na Kancelarię. A poza tym też uważam, że powinno być mniej ministrów, ale widocznie przy tylu koalicjantach nie dało się inaczej.

      Ad5) Krytyki i wyjaśnień w sprawie tej ustawy było tyle w przestrzeni publicznej, że naprawdę nie warto było tego jeszcze ciągnąć w sejmie. Najważniejsze, że w porę wycofano się z tych pomysłów. Szkoda tylko, że sprawa wiatraków dalej jest niezałatwiona.

      Ad6) Tyle tylko, że absolutnie nie ma symetrii między tym bezczelnym i absurdalnie zintensyfikowanym zachowaniem PiSu w sejmie, nie mówiąc już o wyczynie Brauna, a tym, że posłowie nie czytają projektów, pod którymi się podpisują, albo składają takie niedorobione ustawy.
      Tusk bez wątpienia jest świadomy, że zwycięstwo zawdzięcza kobietom i jeśli chce powtórzyć sukces w kolejnych wyborach, choćby samorządowych za trzy miesiące, będzie musiał coś zrobić w kwestii aborcji. Trzecia Droga jest, niestety, liczniejszym koalicjantem od Lewicy, ale bez Lewicy nie ma większości, więc też może wywierać presję.
      Z tym brakiem zaproszenia pani Joanny to wtedy jeszcze pisowskie TVP rozdmuchiwało tę kwestię i zmanipulowało jej wypowiedź - póżniej tłumaczyła, że nie oczekiwała zaproszenia, bo nie było imiennych zaproszeń, a sama miała na ten dzień inne plany i wykorzystanie jej przejść do promocji manifestacji na wczesnym etapie w sumie pomogło rozgłośnić to zdarzenie.

      Usuń
  4. To chyba najbardziej hitowa polska płyta w historii. LP w tamtym czasie (mowa też o bonusach) naszarpało chyba więcej przebojów niż The Police w całej swojej karierze :) Na pewno nie można odmówić tej płycie wyrazistości melodycznej. Wiadomo, że brzmienie podłapane od The Police, ale w Polsce gitary chyba nigdy wcześniej nie brzmiały w ten sposób, jak tu

    Skoro już była mowa o soundtracku dla tej bajki dla dzieci, to znajduje się tam jeden z najlepszych kawałków grupy - "Marchewkowe pole". Pamiętasz go może, a jeśli tak to co o nim sądzisz? Wśród niealbumowych kawałków ukryta jest też inna perełka "Sztuka latania", z być może życiową solówką Borysewicza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę pamiętam "Marchewkowe pole" i od kawałków z debiutu róźni się to chyba bardziej infantylnym tekstem? "Sztukę latania" z kolei pamiętam jako jeden z ich lepszych numerów.

      Usuń
    2. Tekstowo chyba tak (rzadko porównywałem utwory pod względem jakości tekstu), ale ten kawałek słusznie uchodzi za jeden z najlepszych utworów LP, ze względu na autentycznie chwytliwą melodię i fantastyczną grę zespołu, szczególnie gitar. W sumie "O dwóch takich, co ukradli księżyc" to i tak jeden z lepszych albumów kapeli (chyba nawet lepszy od wszystkiego co później nagrali) i ostatni raz kiedy brzmieli jak The Police. Istnieje także druga część z 1988 roku, ale to już średni dodatek, którym nie warto zawracać sobie głowy.

      Usuń
  5. Witam, czy będzie pan rezenzował jakieś inne albumy zespołu Lady Pank, czy na "jedynce" się skończy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorąc pod uwagę, że z każdym kolejnym albumem było gorzej, to już chyba byłoby bezsensowne pastwienie się nad zespołem. Ale nie mówię definitywnie "nie".

      Usuń
    2. Osobiście bym dał debiutowi gdzieś między 6 a 7 (razem z bonusami czy bez, gdzie rzeczywiście zgadzam się co do okropnej angielszczyzny), jeszcze tak od siebie mogę dodać że "Tacy Sami" zmienia stylistykę muzyczno-techniczą, przez co brzmi jak album z lat 80-tych, no ale to tyle co mogę powiedzieć, nie słuchałem ich nowych występów i z tego co ja się dowiedziałem to Panasewiczowi idzie to coraz gorzej.

      Usuń
    3. Jeśli chodzi o Polskie klasyki to lepiej byłoby zrecenzować coś od SBB czy "Trzy Korony" Klenczona- ten ostatni to fajne połączenie Deep Purple z okresu "In Rock" z psychodelicznymi Beatlesami. Fajnym pomysłem byłby też "Krywań, Krywań" Skaldów. Lady Pank bez tych około politycznych tekstów to już jednak nie to samo.

      Usuń
    4. Klenczona to może niekoniecznie (ot, ale brak recenzji jakiejkolwiek płyty SBB (choćby i krytycznej), to jest jednak spora luka.

      Usuń
    5. @okechukwu: Wiem i mam ten SBB od lat w planach do zrecenzowania, tylko jakoś nie bardzo chce mi się znów słuchać tych ich klasycznych płyt, a dziwnie byłoby zrecenzować tylko archiwalia w rodzaju "Karlstad 1975".

      Usuń
    6. Oj tam, przesłuchałeś Lejdi, to i SBB dasz radę. Studyjne są nierówne, ale i tak jest tam więcej fajnego grania niż w całym polskim rocku z lat 80.

      Usuń
  6. kiepska ocena jak dla mnie, te wszystkie debiuty tych nowofalowych zespołów popularnych to spk muzyka była, debiut Maanamu oceniam na 9, debiut Perfectu na 7, debiut Oddziału Zamkniętego na 8, debiut TSA na 6, debiut Lady Pank na 8, wszystko w skali od 1 do 10, nawet jak było to granie podyktowane modą na coś, to i tak jak dla mnie muzyka się broni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://rateyourmusic.com/~todd_xtc a gust mam nie najgorszy, więc proszę nie wychodzić z małymi wymaganiami :)

      Usuń
    2. Też jestem zaskoczony oceną płyty, uważam, że zasługuje na 2 punkty więcej, fajnie się tego słuchało. Każdy wiedział, że to polskie The Police, ale nikomu to nie przeszkadzało. Swoją drogą płyty Police, z tego co pamiętam, też chyba tutaj nie otrzymały za dobrych ocen (mogę się mylić), a ja je bardzo lubię. Z drugiej strony ocena to rzecz indywidualna i tego trzeba się trzymać : )

      Usuń
    3. Gdyby ocena nie była subiektywna, tylko wynikała z jakiś zobiektywizowanych kryteriów muzykologicznych, to tutaj musiałaby być jeszcze niższa. Bo trudno bronić tej muzyki w inny sposób, niż odwołując się do własnych upodobań.

      Usuń
  7. Nie potrafię ocenić tego albumu został mi wyprasowany odgórnie podczas dzieciństwa. Świetne teksty. Przeboje. Tu mi się zawsze odzywa wewnętrzne pytanie do zrobić trudniej : przebój czy wyrafinowane powiedzmy psychodeliczne dzieło 15 minutowe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pokazuje powyższy album, do zrobienia przeboju wystarczy zrzynać od innego twórcy i grać w kraju bloku wschodniego, gdzie możliwość słuchania pierwowzoru jest mocno ograniczona.

      Usuń
    2. Gdyby to tylko gwarantowało przebój to bym się zgodził ale jest w tym coś nie uchwytnego . Nie ma chyba recepty na hit. Na całe szczęście zresztą magia nie matematyka

      Usuń
    3. Zazwyczaj wystarcza dobra promocja.

      Usuń
    4. Na hit sezonu, wakacji pewnie tak. Ale przepisu na hit generalnie nie ma.Czasami pojawiają się z nikąd jak Domy worry be happy czy Gotuje...przykładów można by mnożyć.

      Usuń
    5. Naprawdę nie ma sensu dorabiać tu jakiejś głębszej filozofii czy doszukiwać się czegoś nadprzyrodzonego. Prawie wszystkie hity opierają się na aktualnie popularnych schematach. A że niektóre stają się hitami ponadczasowymi? To kwestia sentymentu słuchaczy, którym podoba się to, co już wcześniej słyszeli. O wiele trudniej stworzyć jest coś faktycznie kreatywnego, odbiegającego od przyjętych schematów, wymagającego większych umiejętności wykonawczych lub wiedzy muzykologicznej.

      Usuń
  8. Jakieś 6 lat temu mocno "katowałem" ten album- słuchałem go wiele razy, niemal codziennie. Trafiały do mnie szczególnie teksty- wiem, że chodzi tu o sytuację polityczną w kraju, ale odbierałem je osobiście, porównywałem do własnej sytuacji, pomagało mi to. Co do oceny, musiałbym przesłuchać jeszcze raz, ale nie oceniłbym go tak surowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te teksty są napisane właśnie w taki sposób, aby trafić do młodzieży (Mogielnicki miał już wtedy dobrze po trzydziestce, więc było to mocno wykalkulowane), dla której niekoniecznie polityka jest najważniejsza i dlatego jest jej tu bardzo mało w porównaniu nawet z takim Perfectem. Pewnie to lepiej, bo są bardziej uniwersalne i nawet dziś młodzież może się z nimi utożsamiać. Nie są to jednak teksty najwyższych lotów.

      Usuń
  9. Lady Pank to zespół, który za jedno chwalę, za drugie ganię. Jako muzycy są naprawdę fajni, szczególnie Borysewicz. Melodie wpadają w ucho, a kawałki są zgrabnie napisane. Drażni mnie jednak pewna przaśność muzyki i słaby wokal Panasewicza. Obok The Police to nawet nie stało, chociaż inspirację słychać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Skąd wiedziałem , że napiszesz recenzję tej płyty i wystawisz tak niską ocenę ? Choć z tym drugim się zgadzam .

    OdpowiedzUsuń
  11. O, skoro jesteśmy już przy polskiej nowej fali z lat 80, to mam pytanie z tym związanie - co uważasz o zespole Republika? Moim zdaniem prezentowali o wiele ciekawszę wersję takiej muzyki niż taki Lady Pank, za którym też nie przepadam. Zwłaszcza ich pierwszy album jest moim zdaniem bardzo dobry, obok Kultu to według mnie chyba najlepszy zespół starego polskiego rocka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Republika faktycznie wydaje się ciekawszym zespołem od Lady Pank, ale musiałbym sobie przypomnieć płyty. Ogólnie chodzi mi po głowie omówienie tych najsłynniejszych polskich grup.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Polish Jazz Quartet - "Polish Jazz Quartet" (1965)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Soft Machine - "Fifth" (1972)