[Recenzja] Brygada Kryzys - "Brygada Kryzys" (1982)

Brygada Kryzys - Brygada Kryzys


Eponimiczny debiut Brygady Kryzys to jedna z tych płyt, których wydanie w czasach PRL - i to przez państwową, a więc partyjną wytwórnię Tonpress - może autentycznie budzić zdziwienie. Wprawdzie cenzura odrzuciła część utworów, jednak w innych nie dostrzegła wyraźnej krytyki ówczesnego ustroju. Dopiero gdy album był już w sprzedaży, zareagowała Służba Bezpieczeństwa, wydając polecenie oddania na przemiał reszty nakładu. Niewiadomo, ile w tym prawdy, jednak zespół zdecydowanie nie miał łatwej kariery. Zaledwie kilka miesięcy po jego powstaniu wprowadzono stan wojenny, co uniemożliwiło udanie się na zaplanowaną sesję dla jugosłowiańskiego Jugotonu oraz trasę po Holandii. W kraju też nie dało się koncertować. Wkrótce jednak komunistyczne władze zdały sobie sprawę, że pozbawiona zajęć młodzież może dołączyć do trwających demonstracji, więc już w lutym 1982 przyzwolono na udział w rockowych koncertach. Brygada Kryzys miała zagrać podczas jednej z takich imprez, jednak muzykom nie spodobało się umieszczenie na plakatach nazwy Brygada K. - ocenzurowanej, bo drugi człon nazwy nie pasował do rządowej propagandy. W rezultacie zespół w ogóle nie mógł koncertować, co przyczyniło się do jego rozwiązania. Wcześniej jednak udało się zarejestrować album w nowym studiu Tonpressu - sesję, będącą jednocześnie testem nowego studia, zaplanowano jeszcze przed konfliktem grupy z władzą.


Podobnie, jak wiele innych polskich płyt rockowych z tamtego okresu, album stanowi ilustrację autorytarnego kraju, rządzonego przez partię, która całkowicie podporządkowała sobie sądy, wojsko czy milicję, cenzurowała sztukę oraz doprowadzała państwo do ruiny, podczas gdy podporządkowane media przekazywały jedynie propagandę sukcesu. Tomek Lipiński, autor wszystkich tekstów - na winylowej stronie A śpiewanych po polsku, na stronie B anglojęzycznych - całkiem nieźle oddaje panującą wówczas beznadzieję, choć nie wszystko mogło zostać powiedziane wprost. Nieźle wypada też muzyka, skomponowana przez Roberta Brylewskiego. Album uchodzi za pierwszą polską odpowiedź na punk i nową falę, a bardziej precyzyjnie można go określić jako post-punk z elementami dubu oraz psychodelii, w dodatku z saksofonem w podstawowym instrumentarium, co odróżnia go od zachodnich wydawnictw. Sami muzycy preferowali określenie punkedelic.


Wykonanie jest tu zdecydowanie punkowe - przez niechlujny wokal często trudno zrozumieć o czym są teksty, a instrumentaliści stawiają na prosty czad. Choćby słynny riff najbardziej stąd znanej "Centrali" to tylko dwa akordy z nałożonym phaserem. Jednak takie podejście uzasadnia konwencja, a do tego świetnie podkreśla ten bezkompromisowy, kontestacyjny i nihilistyczny klimat albumu. Wspomniana "Centrala" jest niewątpliwie mocnym punktem płyty, świetnie reprezentującym całość: punkowy czad miesza się tutaj z nieco psychodelicznym nastrojem oraz dubowym transem basowej linii Ireneusza Wereńskiego (później muzyka Kultu). Więcej tego typu grania przynoszą przede wszystkim równie udane "Nie ma nic", gdzie dodatkowo uaktywnia się saksofon, a także nieco jamowy "Fallen, Fallen Is Babylon", z jakby niezależnie od siebie grającymi instrumentalistami. Na specjalne wyróżnienie zasługuje jeszcze takie urozmaicenia, jak stricte punk-rockowy "Radioaktywny blok" i czyste reggae "Ganja", które jednak całkiem dobrze przegryzają się z resztą materiału. Bardzo konsekwentny, spójny album.


"Czarna brygada", jak czasem określa się tę płytę, to udana próba przeszczepienia post-punkowej stylistyki na grunt polskich ponurych blokowisk z czasów słusznie minionych, choć coraz śmielej rekonstruowanych. Brygada Kryzys, po podpadnięciu władzy, od której wszystko było zależne, nie miała żadnych perspektyw i zespół rozwiązano. Na krótko powrócił tuż po upadku PRL. W październiku 1991 roku, gdy odbywały się pierwsze w pełni wolne wybory parlamentarne, grupa rozpoczynała nagrania na swój drugi - i ostatni - album, "Cosmopolis". Znalazły się na nim m.in. utwory "To co czujesz, to co wiesz" i "Wojna", które w poprzedniej dekadzie nie przeszły cenzury.

Ocena: 8/10



Brygada Kryzys - "Brygada Kryzys" (1982)

1. Centrala; 2. Radioaktywny blok; 3. Nie ma nic; 4. Przestań śnić; 5. The Real One; 6. Travelling Stranger; 7. Except One; 8. Ganja; 9. Fallen, Fallen Is Babylon

Skład: Tomek Lipiński - wokal i gitara; Robert Brylewski - gitara; Ireneusz Wereński - gitara basowa; Janusz Rołt - perksuja; Jarosław Ptasiński - instr. perkusyjne; Tomasz Świtalski - saksofon
Producent: Józef B. Nowakowski


Komentarze

  1. Nadal liczę mocno na Lady Pank i Maanam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy w piątek będzie zatem recenzja Lady Pank I?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, raczej coś z tego roku. Jak już niedawno wspomniałem pod inną recenzją - w ogóle nie mam teraz Lady Pank w planach. Maanamu też nie.

      Usuń
    2. Myślę, że ta powyższa recenzja ewidentnie ma określony cel, a w piątek jest ostatnia (zachowując ten harmonogram) szansa na recenzję uświadamiającą politycznie w krytycznym momencie

      Usuń
    3. Właściwie to powyższa recenzja dotyczy okresu PRL-u, ale faktycznie trudno nie dostrzec pewnych analogii tamtych czasów do współczesności.

      Usuń
  3. Jeśli jakikolwiek cenzor przeczytał i przepuścił tekst w stylu "Czekamy na sygnał z centrali", to musiał być chyba skorumpowany albo niezbyt lotny umysłowo :D Wybiórczość i dziurawość PRL-owskiej cenzury potrafi być fascynująca. Np. Republika i Kult też mają na koncie takie liryki, które w głowie mi się nie mieści, że przeszły jakąkolwiek reżimową weryfikację.

    OdpowiedzUsuń
  4. Już miałem pisać czy masz w planach recenzję tej płyty, ale mnie ubiegłeś:)
    Podoba mi się ten album, ciekawie wypada użycie saksofonu w takim post-punkowym graniu. Szkoda że następna jest przeładowana materiałem i przez to nierówna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz może do polecenia jakieś zagraniczne zespoły grające w podobnej stylistyce co Brygada?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie było zagranicznego zespołu, który łączyłby post-punk, psychodelię oraz reggae/dub. W tych najbardziej post-punkowych momentach najbliżej chyba do wczesnego Joy Division (sprzed debiutu), ale to jednak coś innego. Ewentualnie mogę polecić post-punk z wpływami dubu: Pop Group, Public Image Ltd., Gang of Four.

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź. PiL kojarzę z jakiejś koncertówki z połowy lat '80, nie przekonała mnie, będę musiał sprawdzić ich wcześniejsze albumy. Ten gang of four i pop group rzeczywiście interesujące, chyba tak powariowanej odmiany postpunku jak ci drudzy jeszcze nie słyszałem.

      Usuń
    3. Nie słuchałem chyba PIL na żywo, za to polecam "Metal Box". Jeżeli Pop Group uważasz za najbardziej powariowany post-punk z sobie znanych, to ta płyta będzie pewnie numerem dwa. Z takich mniej konwencjonalnych rzeczy warto sprawdzić też Tuxedomoon i This Heat, a może Glenn Branca też okaże się dla Ciebie interesujący.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)