[Recenzja] Stevie Wonder - "Talking Book" (1972)

Stevie Wonder - Talking Book


W połowie 1971 roku Stevie Wonder miał dwadzieścia jeden lat, trzynaście płyt na koncie i właśnie podpisał nowy, liczący sto dwadzieścia stron kontrakt z Tamla/Motown Records, który dawał mu znacznie większą swobodę artystyczną. Skorzystał z niej już na pierwszym albumie nagranym na nowych zasadach, wymownie zatytułowanym "Music of My Mind". To właśnie tam artysta po raz pierwszy znacząco ograniczył liczbę sidemanów, pozbywając się przede wszystkim charakterystycznej dla Motown sekcji smyczkowej. Jej miejsce zajęły przeróżne instrumenty klawiszowe, w tym syntezatory, warstwowo nakładające się na siebie, aby zapewnić odpowiednio pełne brzmienie. W osiągnięciu takiego efektu pomogli Wonderowi Malcolm Cecil i Robert Margouleff, czyli pionierski dla użytkowej elektroniki duet Tonto's Expanding Head Band. "Music of My Mind" uznawany jest za otwarcie dojrzałego okresu twórczości Steviego oraz początek serii jego największych dzieł, obejmującej także cztery kolejne albumy.

Jednak to następca tamtej płyty, wydany jeszcze w tym samym 1972 roku "Talking Book", wydaje się tym albumem, na którym Stevie Wonder w pełni dojrzał jako autonomiczny twórca. A przy okazji zaprezentował materiał o niezwykłym potencjale komercyjnym. Oba promujące go single, "Superstition" i "You Are the Sunshine of My Life", doszły na sam szczyt amerykańskiego notowania, co wcześniej udało się muzykowi tylko raz na blisko czterdzieści małych płyt. Ponadto cały album okazał się najlepiej notowanym ze wszystkich wydanych do tamtej pory, dochodząc m.in. do 3. miejsca w Stanach oraz 16. w Wielkiej Brytanii. Ostatecznie, przez pięćdziesiąt lat od premiery, dorobił się wprawdzie jedynie złota w UK i Kanadzie, jednak cieszy się powszechnym uwielbieniem wśród krytyków i można go znaleźć na większości list płyt wszech czasów.


Historia mogła jednak potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby Wonder dotrzymał umowę z Jeffem Beckiem i pozwolił mu wydać jego wersję "Superstition" wcześniej. Opóźnienie wydania debiutu tria Beck, Bogert & Appice oraz naciski ze strony decydentów Motown doprowadziły jednak do sytuacji, że to wersja Steviego ukazała się jako pierwsza i stała się wielkim przebojem, budząc zainteresowanie promowanym przez nią albumem. Utwór powstał podczas wspólnego jamu obu muzyków - Beck zaproponował charakterystyczny beat, a Wonder zaimprowizował resztę, później dodając jeszcze tekst. Wykonanie z "Talking Book" to już niemal solowy popis autora płyty, który nie tylko fenomenalnie go zaśpiewał, ale też porywająco wykonał partie perkusji, linie basu z Mooga oraz charakterystyczny riff na klawinecie. W nagraniu wsparła go jedynie dwuosobowa sekcja dęta. Powstał wzorowy hit, łączący w sobie funkową taneczność, soulowe ciepło, rockową energię i zadziorność oraz popową przebojowość.


Jeff Beck nie zagrał w tutejszej wersji "Superstition", za to jest jednym z dwóch gitarzystów - obok Buzza Feitena - jakich można usłyszeć w "Lookin' for Another Pure Love". To akurat jeden z bardziej subtelnych fragmentów płyty, o lekko psychodelicznym klimacie, a nawet z brzmieniami kojarzącymi się raczej z estetyką fusion. Zwolenników bardziej gitarowego grania powinny zainteresować także świetne solówki Raya Parkera Jr. na tym instrumencie w bardziej intensywnym "Maybe Your Baby". Jednak w większości pozostałych nagrań gitarę z powodzeniem zastępuje klawinet Hohner Model C, którego charakterystyczne brzmienie - szczególnie w połączeniu z basem z Mooga - stało się znakiem rozpoznawczym Wondera. Oprócz "Superstition" i "Maybe Your Baby", takie połączenie fantastycznie sprawdza się w takich kawałkach, jak "Tuesday Heartbreak" czy "Big Brother" (tutaj z dodatkiem m.in. harmonijki). Fajnie wypada też podmiana klawinetu na klawesyn w balladzie "Blame It on the Sun", dzięki czemu udało się uzyskać bardziej akustyczne brzmienie, za wyjątkiem lekko nawiedzonych partii syntezatora. To zresztą jeden z moich ulubionych fragmentów albumu, wyróżniający się bardzo zgrabną melodią. Choć w zasadzie każde z tych nagrań to potencjalny przebój. Najmniej akurat przekonuje mnie drugi faktyczny hit, "You Are the Sunshine of My Life", który pomimo przyjemnego brzmienia elektrycznego pianina - znów nasuwającego skojarzenia z fusion - okazuje się dość banalną, nieco przesłodzoną piosenką.

Najgorsze, że właśnie ten kawałek rozpoczyna płytę. Warto jednak przez niego przebrnąć, bo każdy kolejny utwór jest lepszy, a kilka - na czele z "Superstition" można uznać za wybitne przykłady reprezentowanego gatunku. "Talking Book" to pierwsze wielkie dzieło Steviego Wondera - choć solidne  fundamenty pod nie podłożył już "Music of My Mind" - na co złożyło się kilka czynników, począwszy od wyrazistych kompozycji, przez niebanalne, wykraczające poza gatunkowe klisze aranżacje, kończąc na bardzo sprawnym, ale nie bezdusznym wykonaniu. Klasyk, którego wstyd nie znać.

Ocena: 8/10



Stevie Wonder - "Talking Book" (1972)

1. You Are the Sunshine of My Life; 2. Maybe Your Baby; 3. You and I (We Can Conquer the World); 4. Tuesday Heartbreak; 5. You've Got It Bad Girl; 6. Superstition; 7. Big Brother; 8. Blame It on the Sun; 9. Lookin' for Another Pure Love; 10. I Believe (When I Fall in Love It Will Be Forever)

Skład: Stevie Wonder - wokal, perkusja, elektryczne pianino (1,4,5,9), syntezator (2-10), klawinet (2-4,6,7,10), pianino (3,8,10), harmonijka (7), instr. perkusyjne (7), klawesyn (8); David Sanborn - saksofon altowy (4); Trevor Lawrence - saksofon tenorowy (6); Steve Madaio - trąbka (6); Ray Parker Jr. - gitara (2); Jeff Beck - gitara (9); Buzz Feiten - gitara (9); Scott Edwards - gitara basowa (1); Daniel Ben Zebulon - kongi (1,5); Jim Gilstrap - wokal (1), dodatkowy wokal (1,5,8); Lani Groves - wokal (1), dodatkowy wokal (1,5,8); Gloria Barley - dodatkowy wokal (1); Shirley Brewer - dodatkowy wokal (4,9); Deniece Williams - dodatkowy wokal (4); Loris Harvin - dodatkowy wokal (9); Debra Wilson - dodatkowy wokal (9); Malcolm Cecil - programowanie; Robert Margouleff - programowanie
Producent: Stevie Wonder, Malcolm Cecil i Robert Margouleff


Komentarze

  1. Nawet mimo tego nieszczęsnego utworu początkowego nie widzę przeszkód by przesłuchać tę płytę. Recenzja zachęca.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)