[Zapowiedź] Powtórne narodziny Black Sabbath

Black Sabbath - Born Again


Połączenie sił instrumentalistów klasycznego składu Black Sabbath z najsłynniejszym wokalistą Deep Purple - muzyków zespołów należących do ekstraklasy ciężkiego rocka - mogło być wielkim wydarzeniem muzycznym. Tyle że niemal wszystko potoczyło się nie po ich myśli, a jedyny studyjny efekt tej współpracy, album "Born Again", stanowi raczej tylko ciekawostkę dla miłośników obu grup. Z okazji trzydziestolecia tego wydawnictwa postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej okolicznościom jego powstania. Bez wątpienia był to jeden z najbardziej szalonych okresów w historii Black Sabbath.

* * *

Dołączenie Iana Gillana do zespołu i powrót Billa Warda ogłoszono oficjalnie 6 kwietnia 1983 roku, podczas konferencji prasowej zorganizowanej w londyńskim klubie nocnym Le Beat Route. Miesiąc później kwartet zabrał się do pracy nad materiałem. Sesję nagraniową zorganizowano w The Manor - przerobionym na studio XVI-wiecznym dworze Richarda Bransona, położonym w malowniczej wsi Shipton-on-Cherwell w Oxfordshire. Po przybyciu na miejsce Gillan po raz pierwszy zaznaczył swoją odrębność od reszty zespołu. Zamiast zatrzymać się w jednej z sypialni w rezydencji, postanowił rozbić obóz na zewnątrz. Kiedy przybyliśmy do The Manor, zobaczyłem przed budynkiem markizę - wspominał Iommi. Ian kazał wystawić ogromny namiot, z sypialnią, kuchnią i bóg wie, czym jeszcze. Wokalista nie nacieszył się jednak długo tym udogodnieniem. Mieliśmy sporo materiałów pirotechnicznych pozostałych po koncertach, więc pewnego wieczoru rozłożyliśmy to wszystko wokół namiotu - kontynuował gitarzysta. Kiedy Ian poszedł spać, odpaliliśmy lonty. Bummm! Cały namiot poleciał w powietrze. Żarty muzyków kosztowały życie części drogocennych ryb Bransona z pobliskiego jeziorka. Być może właśnie jedną z tych ryb Gillan próbował pewnej nocy podrzucić do pokoju Iommiego, jednak wchodząc przez okno zahaczył nogą o grzejnik i skręcił kostkę.


Gillan wniósł do zespołu zupełnie nowe podejście do pisania tekstów. Tematyka okultyzmu i fantasy poszła w odstawkę, zastąpiona historiami opartymi na prawdziwych zdarzeniach, głównie z okresu nagrywania płyty. Chociażby utwór "Disturbing the Priest" został zainspirowany przez pewnego księdza, który dostarczył muzykom pismo od mieszkańców pobliskich budynków, narzekających na hałas dobiegający z terenu posiadłości. Na faktach opiera się też "Trashed". Aby ułatwić zespołowi poruszanie się, każdy z muzyków otrzymał od menedżmentu nowego Forda. Najbardziej z nowego wózka ucieszył się Bill - opowiadał Iommi. Pewnego razu poszliśmy wszyscy do pubu, ale Ian wrócił do domu wcześniej. Wokół basenu stał tor gokartowy, więc Ian postanowił wypróbować jeden z nowych wozów, jednak stracił nad nim kontrolę i samochód się przewrócił. Ian wysiadł, ale wtedy samochód się zapalił, więc zostawił go tam i poszedł spać. Następnego ranka Bill wstał i zapytał: „Co się stało z moim samochodem?” Pozytywnym skutkiem przygody Gillana była inspiracja dla tekstu "Trashed", jednak wokalista musiał pożegnać się ze swoim jachtem - na który przeniósł się po stracie namiotu - zatopionym w odwecie przez Warda. Z kolei tytuł i tekst "Digital Bitch" odnoszą się prawdopodobnie do Sharon Osbourne, żony i menedżerki byłego wokalisty Black Sabbath, a zarazem córki Dona Ardena, z którą ten był skonfliktowany.

* * *

Zespół był bardzo zadowolony z nagrań. Do czasu. Gillan twierdził, że płyta była genialna, no po prostu, kurwa, wspaniała… A potem została zmiksowana i zniszczono ją doszczętnie. Iommi: Kiedy zaczęliśmy miksować nagrania, Ian puszczał je naprawdę głośno. Prawdopodobnie spalił przez to kilka głośników w studiu. Zmiksowaliśmy materiał, nawet tego nie zauważając. Na tamtym etapie nie było jeszcze tragedii, jednak ktoś zawalił sprawę podczas masteringu, tuż przed oddaniem materiału do tłoczni. To wtedy brzmienie stało się strasznie głuche i stłumione. (…) Czuliśmy się rozczarowani, bo [album] nie brzmiał tak, jak chcieliśmy. Oryginalne nagrania były o niebo lepsze - podsumowywał gitarzysta. Gillan wspominał: Wysłali mi karton z dwudziestoma płytami. (…) położyłem [jedną] na gramofon i aż mnie odrzuciło. Straszna kupa. W furii połamałem wszystkie [egzemplarze].




Magazyn Lizard nr 50
Cały artykuł mojego autorstwa opisujący, jak doszło do współpracy Iana Gillana i instrumentalistów Black Sabbath, a także powstawanie płyty "Born Again" oraz zwariowaną trasę koncertową promującą album, znajdziesz w najnowszym, 50. numerze magazynu "Lizard", który właśnie trafił do sprzedaży. W środku zawarte są także teksty na temat The Allman Brothers Band, Billa Laswella, Czesława Niemena, Jethro Tull, Lecha Janerki, Nicka Cave'a, The Sonics, U2 czy następców ruchu Rock in Opposition. Do tego solidna porcja recenzji, w tym moje spostrzeżenia na temat "O Monolith" Squid oraz archiwalnej koncertówki Johna Coltrane'a z Erikiem Dolphym.


Numer można zamawiać w oficjalnym sklepie wydawcy - tylko do północy z opcją darmowej dostawy.






Komentarze

  1. Jeśli zachowały sie oryginalne taśmy , to można dokonać nowego mixu i masteringu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli dotąd tego nie zrobiono, nawet na tę dwupłytową edycje z 2011 roku, to widocznie taśmy przepadły, nie ma do nich dostępu, albo już na nich - wbrew słowom muzyków - nagrania brzmią tak fatalnie, że nie da się ich odratować.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)