[Recenzja] Slowdive - "Souvlaki" (1993)

Slowdive - Souvlaki


Pierwotnie miał to być zupełnie inny album. Pierwsze utwory tworzone z myślą o następcy debiutanckiego "Just for a Day" zdradzały silny wpływ dokonań Joy Division oraz "Trylogii Berlińskiej" Davida Bowie. Materiał został jednak odrzucony przez wydawcę. A chociaż w późniejszym czasie muzycy dostali od wytwórni całkowitą swobodę artystyczną, do oryginalnego pomysłu już nie wrócili. "Souvlaki" zamiast tego kontynuuje dreampopowy kierunek debiutu, ponownie skazując Slowdive na porównania z Cocteau Twins, nawet jeśli inspiracje są tym razem szersze. Zwraca też uwagę trochę bardziej pogodny, choć wciąż melancholijny nastrój. Jest to także album bardziej dojrzały i lepiej przemyślany, pomimo napiętej sytuacji wewnątrz zespołu - niedługo wcześniej doszło do rozstania Rachel Goswell i Neila Halsteada, przez co prace nad płytą często odbywały się w niepełnym składzie.

Do produkcji albumu kwintet planował zaangażować samego Briana Eno. Ten wprawdzie odmówił - podobnie jak niegdyś odrzucił identyczną propozycję Cocteau Twins - jednak zgodził się wpaść na sesję i trochę pograć z zespołem, czego efektem okazały się dwa utwory, "Sing" i "Here She Comes". Szczególnie pierwszy z nich pokazuje Slowdive w bardziej elektronicznym, właściwie ambient-popowym wydaniu, choć wciąż z charakterystycznymi dla siebie elementami, jak eteryczny śpiew Goswell, rozmyte brzmienie gitar oraz wyrazista, nieśpieszna gra sekcji rytmicznej. Wpływ Eno mocno słychać także w nagranym już bez jego udziału "Souvlaki Space Station". Kawałek ten można określić jako psychodeliczno-ambientowy odlot, z warstwą rytmiczną inspirowaną modnymi wówczas nurtami muzyki elektronicznej oraz jeszcze bardziej niż zwykle odrealnioną partią wokalną, ledwo przebijającą się spod partii instrumentalnych. Jest to też wyraźna zapowiedź kierunku, w jakim zespół wkrótce miał podążyć.


Tutaj jednak wciąż dominują dream-popowe piosenki, raz stawiające większy nacisk na melodyczną wyrazistość - jak w bardzo zgrabnym otwieraczu "Alison", zadziorniejszym brzmieniowo, nieco bliższym shoegaze'owej stylistyki My Bloody Valentine "40 Days", bardzo psychodelicznym, wręcz lekko beatlesowskim "Altogether" czy ascetycznym, prawie slowcore'owym "Dagger" - a kiedy indziej na budowanie niesamowitego klimatu w duchu Cocteau Twins czy muzyki Angelo Badalamentiego i Julee Cruise do filmów Davida Lyncha, czego przykładem "Machine Gun" (ryzykownie dzielący tytuł z pamiętnymi kompozycjami Jimiego Hendrixa i Petera Brötzmanna - to nie tego kalibru utwór, choć wciąż świetna piosenka) czy "Melon Yellow". Wszystkie te nagrania pokazują wyraźny rozwój kompozytorskiego warsztatu. W porównaniu z debiutem cieszy także większa różnorodność materiału, bez utraty spójności.


"Souvlaki", podobnie do swojego poprzednika, doczekał się także specjalnej edycji z dodatkową płytą. Znalazła się na niej interpretacja "Some Velvet Morning" Lee Hazlewooda i Nancy Sinatry, wydana wcześniej na amerykańskiej edycji albumu, a także połowa zawartości EPki "Outside Your Room" (reszta repertuaru to powtórki z "Souvlaki"), cały materiał z "5 EP" oraz dwa remiksy. Ten bonusowy dysk okazuje się chyba jeszcze ciekawszy od repertuaru podstawowego wydania. Wspomniany przebój z 1967 roku ze zgrabnej, choć mocno przesłodzonej piosenki przerodził się w zdecydowanie mroczniejszy numer, zachowujący świetną linię melodyczną, ale brzmieniowo dostosowany do standardów Slowdive. Udanie wypadają dwa odrzuty z drugiego albumu, oryginalnie opublikowane na poprzedzającym go "Outside Your Room". "So Tired" to kolejny kawałek fantastycznie łączący eteryczny klimat, ładną melodię, ostrzejsze gitary oraz potężną grę sekcji rytmicznej, natomiast "Moussaka Chaos" okazuje się alternatywną wersją "Souvlaki Space Station" - nieco dłuższą, jeszcze bardziej odjechaną i w pełni instrumentalną.


Najciekawsze są jednak nagrania z "5 EP", wydanej kilka miesięcy po albumie, gdzie zespół daje wyraz swojej fascynacji dokonaniami Aphex Twina, stylistyką ambient techno czy innymi popularnymi nurtami muzyki elektronicznej. W "In Mind" i instrumentalnym "Good Day Sunshine" (nie jest to przeróbka kawałka The Beatles) udało się bardzo zgrabnie połączyć te wpływy ze stylistyką Slowdive. Choć pierwszy brzmi nawet bardziej jak nagranie Julee Cruise zremiksowane w stylu ambient techno. I może to być mój ulubiony utwór brytyjskiego kwintetu. Kolejny instrumental, całkowicie już elektroniczny "Missing You", nie ma już w zasadzie nic wspólnego ze stylem zespołu. Nieco bardziej organicznie wypada "Country Rain", bardzo ładna piosenka, jakby antycypująca dokonania duetu Beach House. Całości dopełniają dwa rozbudowane remiksy "In Mind" - pomijając partie wokalne, jest to już właściwie czyste ambient techno z domieszką IDM, ewidentnie osadzone w pierwszej połowie lat 90., podczas gdy oryginalna wersja - i inne kawałki z EPki - wciąż brzmi całkiem świeżo.

Wydany niemal dokładnie trzydzieści lat temu "Souvlaki" nie okazał się wielkim sukcesem. Doszedł wprawdzie do 51. pozycji brytyjskiej listy (19 miejsc niżej od debiutu), ale utrzymał się tam tylko przez tydzień, na co zapewne wpłynęły chłodne recenzje w prasie. Dziś jednak drugi album Slowdive powszechnie uchodzi za jedno z najważniejszych rockowych wydawnictw tamtej dekady. Płyta jest faktycznie świetna i udanie rozwija to, co nie do końca wyszło na poprzednim krążku. Jednak jeszcze bardziej przekonuje mnie muzyka, jaką zespół zaproponował chwilę później na "5 EP" i trochę szkoda, że na oryginalnej edycji "Souvlaki" takie oblicze Slowdive nie jest reprezentowane, bo mógłby to być jeszcze ciekawszy album.

Ocena: 8/10



Slowdive - "Souvlaki" (1993)

1. Alison; 2. Machine Gun; 3. 40 Days; 4. Sing; 5. Here She Comes; 6. Souvlaki Space Station; 7. When the Sun Hits; 8. Altogether; 9. Melon Yellow; 10. Dagger

Skład: Neil Halstead - gitara, wokal; Rachel Goswell - gitara, wokal; Christian Savill - gitara; Nick Chaplin - gitara basowa; Simon Scott - perkusja
Gościnnie: Brian Eno - instr. klawiszowe i efekty (4,5)
Producent: Slowdive


Komentarze

  1. Świetna, bardzo melodyjna muzyka. Utwór "Machine Gun" chyba najbardziej wpada w ucho, choć ostatnio "When the Sun Hits" strasznie wwiercił mi się w głowę ;) Nie wspomniałeś o nim. Przypadek? Czy specjalnie nie przypadł Ci do gustu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ten kawałek najmniej przykuwa moją uwagę.

      Usuń
    2. Dziwne, dla mnie to chyba najmocniejszy melodycznie punkt płyty :)

      W tym miejscu chciałbym polecić debiut "Ask Me Tomorrow" powstałej po rozpadzie Slowdive kapeli pod nazwą Mojave 3 (gdzie występuje troje muzyków Slowdive). Nie znam jeszcze ich późniejszych płyt, ale debiut naprawdę mi się spodobał. Bardzo ładne, subtelne granie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Recenzja] Polish Jazz Quartet - "Polish Jazz Quartet" (1965)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Soft Machine - "Fifth" (1972)