Posty

Wyświetlam posty z etykietą björk

[Recenzja] Björk - "Medúlla" (2004)

Obraz
Po zdyskontowaniu dotychczasowych sukcesów komercyjnych składanką "Greatest Hits" - z repertuarem wybranym przez fanów w internetowym głosowaniu, co sprawiało wrażenie postępującego merkantylizmu - Björk postanowiła zaskoczyć i przygotować najbardziej ambitny do tamtej pory album. Właściwie było to efektem zmęczenia po żmudnych pracach nad "Vespertine", a konkretnie nad jej wielowarstwowymi podkładami instrumentalnymi. Tym razem artystka zdecydowała się więc niemal całkiem z nich zrezygnować.  "Medúlla" to album w znacznej cześci a cappella, ze sporadycznym i minimalistycznym udziałem partii instrumentalnych. Sam tytuł oznacza rdzeń, bo niby tylko tyle zostało tu z muzyki Björk. Sugerowałoby to pewne zubożenie, co niekoniecznie jest prawdą. Czytaj też:  [Recenzja] Björk - "Vespertine" (2001) Artystka nie śpiewa tu oczywiście sama. Znaczy czasem śpiewa, jak w najbardziej ascetycznym, intymnym "Show Me Forgivness" czy składających się z k

[Recenzja] Björk - "Vespertine" (2001)

Obraz
Czy to najlepsza płyta Björk? Tak wynika chociażby z ocen użytkowników serwisu Rate Your Music, gdzie "Vespertine", z robiącą wrażenie średnią 4,25 na 5, zajmuje aktualnie dwudzieste miejsce na liście albumów. Plasuje się tam tuż za takimi dziełami, jak "The Velvet Underground & Nico", "A Love Supreme" i "Revolver", a przed "Paranoid", "Disintegration" czy nawet "Kind of Blue". O ile nie podzielam aż takiego uwielbienia dla tego wydawnictwa Islandki, to z jej własnej dyskografii też postawiłbym je najwyżej. Bez wątpienia to właśnie tutaj udało się jej znaleźć najlepsze proporcje pomiędzy popową atrakcyjnością, a artystycznymi ambicjami. Do tamtej pory przeważało to pierwsze, by późniejsze płyty zdominowało bardziej eksperymentalne podejście, które praktycznie pogrzebało komercyjną karierę artystki. Szanuję podejście, że mając możliwości monetyzowania swoich nieprzeciętnych umiejętności wokalnych, nie chciała ogra

[Recenzja] Björk - "Homogenic" (1997)

Obraz
Płytami "Debut" i "Post" Björk udowodniła, że nawet skrajnie eklektyczny materiał potrafi sprowadzić do wspólnego mianownika. Tym spajającym wszystko elementem jest, oczywiście, natychmiast rozpoznawalny, choć bardzo wszechstronny głos artystki. W warstwie instrumentalnej nie są to jednak płyty szczególnie wyróżniające się na tle ówczesnego mainstreamu. Są to raczej wydawnictwa absorbujące wszystko, co było wówczas modne; na tym wcześniejszym z dodatkiem kilku mniej konwencjonalnych momentów. Dopiero jednak "Homogenic" wydaje się płytą, na której Islandka próbuje odnaleźć własny styl i przykłada większą uwagę do muzycznej spójności. Pomysł na granie jest tu prosty, ale bardzo trafiony oraz zrealizowany na ogół z dobrym smakiem. Album łączy nowoczesne rozwiązania w sferze produkcyjno-brzmieniowej, we fragmentach zbliżając się nawet do stylistyki IDM, z bardziej klasycznym instrumentarium, przede wszystkim wszechobecnymi smyczkami (zaaranżowanymi częściowo p

[Recenzja] Björk - "Post" (1995)

Obraz
Jak na płytę artystki, która kilka lat później postanowiła świadomie pogrzebać karierę gwiazdy pop i praktycznie zniknąć z mainstreamu, "Post" jest albumem wyjątkowo zachowawczym. W zasadzie można go nazwać powtórką wydanego dwa lata wcześniej "Debut". Wszystko to, co przyczyniło się do sukcesu tamtego albumu, tutaj powraca ze zdwojoną siłą. Nawiązania do staromodnego popu oraz jazzu tradycyjnego? Są w "It's Oh So Quiet" i "You've Been Flirting Again". Inspiracje nowoczesną sceną klubową? Znajdziemy je przede wszystkim w "I Miss You", ale też chociażby w "Hyper-Ballad". Utwor ze skromniejszym, organicznym akompaniamentem nietypowego instrumentu? "Cover Me" opiera sie wyłącznie na dźwiękach dulcimera. Materiał na chwytliwe przeboje? Aż sześć kawałków - to trochę ponad połowa całego longplaya - całkiem nieźle radziło sobie w notowaniach, z czego trzy dotarły do pierwszej dziesiątki w Wielkiej Brytanii. Sam albu

[Recenzja] Björk - "Debut" (1993)

Obraz
Tytuł "Debut" mniej mówi o tym albumie, niż o stosunku Björk Guðmundsdóttir do jej faktycznego debiutu. Ten wydała w 1977 roku, mając zaledwie jedenaście lat. Trudno jednak traktować poważnie  zbiór przeróbek popowych przebojów zaśpiewanych dziecinnym, pozbawionym własnego stylu głosem. W kolejnej dekadzie islandzka wokalistka udzielała się w różnych lokalnych zespołach nowofalowych, post-punkowych i alt-rockowych, a także współpracowała z jazzowym Tríó Guðmundar Ingólfssonar. Zdobyte w tym czasie doświadczenie z pewnością przydało się podczas prac nad autorską płytą. Jednak, zgodnie ze słowami samej Björk, inspiracji dostarczyli przede wszystkim tacy twórcy, jak Kate Bush i Brian Eno, a także elektroniczna scena przełomu lat 80. i 90., szczególnie acid house oraz katalog wytwórni Warp. "Debut" to efekt współpracy artystki z brytyjskim producentem Paulem "Nellee" Hopperem, który jest też współautorem równo połowy premierowych kompozycji. Całości dopełnia p

[Recenzja] Björk - "Fossora" (2022)

Obraz
To może być najlepszy piątek od dawna pod względem płytowych premier. Czekałem szczególnie na dwa tytuły. Nowy album grupy Magma niestety nie pojawił się jeszcze w streamingu, dlatego dziś będzie recenzja artystki, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Björk należy do moich ulubionych twórców popu. Zarówno ze względu na fantastyczne umiejętności wokalne, jak i fakt, że będąc przedstawicielką mainstreamu, w dodatku odnoszącą wielkie sukcesy komercyjne, w jej twórczości były też zawsze obecne pewne artystyczne ambicje. O ile na tych najsłynniejszch płytach, opublikowanych na przełomie wieków, przeważało bardziej komercyjne nastawienie, tak gdzieś z grubsza przed dekadą Islandka porzucoła duży przemysł fonograficzny, a jednocześnie zwróciła się w mniej kompromisowym kierunku. Tegoroczna "Fossora" jest na to kolejnym dowodem. Wprawdzie dominują tu nagrania o wyraźnie zaznaczonych liniach melodycznych, jednak jest też miejsce na wiele eksperymentów w sferze aranżacji, brzmienia i