[Recenzja] Perfume Genius - "Ugly Season" (2022)

Perfume Genius - Ugly Season


Żyjemy w czasach post-muzyki, gdy trudno zaproponować coś całkowicie oryginalnego, ale wciąż można łączyć ze sobą rzeczy pozornie do siebie nieprzystające, wywodzące się z różnych środowisk czy kultur. "Ugly Season", najnowsze dzieło występującego pod pseudonimem Perfume Genius Michaela Hadreasa, to przykład albumu, który nie jest łatwo zaszufladkować. Znajdziemy tu elementy art popu, współczesnej poważki, ambientu, jazzu czy psychodelii, w której bardziej tradycyjne brzmienia przeplatają się z elektroniką, a granica pomiędzy popową melodyjnością a eksperymentem niemalże się zaciera. Jednak rozbijanie tej muzyki na czynniki pierwsze, wskazywanie skąd pochodzą konkretne składowe, absolutnie mija się z sensem. Istotą tego albumu jest bowiem właśnie bardzo kreatywne wymieszanie tego wszystkiego w sposób nieoczywisty, w wyniku czego powstała muzyka, jakiej wcześniej nie było.

W kwestii formalnej należy nadmienić, że "Ugly Season" powstał na zamówienie, jako akompaniament spektaklu tanecznego "The Sun Still Burns Here" autorstwa Kate Wallich. Nie mam pojęcia, jak muzyka sprawdziła się w tej roli, natomiast niewątpliwie broni się znakomicie jako samodzielne dzieło. Tytuł dobrze pasuje do okładki, która pewnie niejednego słuchacza odstraszy, jednak niewiele mówi o samej muzyce. Tej nie sposób nazwać brzydką, choć w klasyczne kanony piękna też nie bardzo się wpisuje. Poszczególne utwory są bardzo zróżnicowane, choć łączy je podobne, eksperymentalne podejście w warstwie brzmieniowo-aranżacyjno-produkcyjnej.

Najbardziej popowe oblicze albumu objawia się w wyjątkowo trafnie zatytułowanym "Pop Song" oraz inkorporującym reggae'ową rytmikę utworze tytułowym. To w zasadzie tradycyjnie rozumiane piosenki, z przystępnymi, niemalże przebojowymi melodiami, ale też bardzo kunsztownie zaaranżowane, z paroma udziwnieniami, przez co nie wyobrażam sobie ich na radiowych playlistach. Jest jeszcze "Photograph", który przez kilka minut udaje niepozorną, lekko kabaretową piosenkę, by w części instrumentalnej zaskoczyć niemal freejazzowymi elementami i dość nowoczesną elektroniką. Co ciekawe, dwa najbardziej przystępne nagrania rozdziela ten najmniej przyjazny dla przypadkowego słuchacza. Instrumental "Scherzo" powstał bez udziału lidera. To przede wszystkim popis pianisty Alana Wyffelsa, z pewnym wsparciem od multiinstrumentalisty, a zarazem producenta albumu, Blake'a Millsa. Ten utwór idzie najdalej w stronę współczesnej poważki; budzi też skojarzenia z avant-progiem czy jazzem free.

Gdzieś pomiędzy tymi dwoma skrajnościami mieszczą się trzy pierwsze utwory: swobodny w formie, wykorzystujący niekonwencjonalne dźwięki i… ciszę "Just a Room", a także "Harem" i "Teeth", w których subtelny pop spotyka się ze współczesną kameralistyką oraz odpowiednio elektronicznymi i jazzowymi elementami. Jedynie bardzo wysoki głos Hadreasa trochę psuje mi odbiór tych dwóch  utworów. Ten problem nie dotyczy natomiast nagrań z drugiej połowy albumu. A znajdziemy tam chociażby bardzo gęsty, taneczny w nieco latynoskim stylu i mocno psychodeliczny "Eye in the Wall". Jest tu też najbardziej agresywny "Hellbent" z silnie zniekształconymi gitarami i niemalże krautrockową rytmiką. Uspokojenie przynosi natomiast impresjonistyczny finał albumu w postaci instrumentalnego "Cenote".

"Ugly Season" to album na miarę XXI wieku, w postmodernistyczny sposób łączący różne muzyczne nurty w niepowtarzalną całość. Jeśli miałbym go do czegoś porównać, to najbliżej mu chyba do "Blackstar" Davida Bowie. Chociaż Perfume Genius czerpie z nieco innych inspiracji i osiąga inny efekt, to ogólne podejście - zacieranie granic między różnymi stylami oraz piosenkowością i eksperymentem - a nawet klimat, okazują się nie być od siebie dalekie. Kreatywność tej płyty niezwykle mi imponuje, jednak uważam, że same kompozycje, a w mniejszym stopniu wykonanie, zostają trochę w tyle za tym, co dzieje się tutaj w kwestii produkcji, aranżacji, brzmienia oraz za paletą inspiracji. To jednak wciąż jedna z najwspanialszych płyt pierwszego półrocza 2022 roku.

Ocena: 8/10



Perfume Genius - "Ugly Season" (2022)

1. Just a Room; 2. Herem; 3. Teeth; 4. Pop Song; 5. Scherzo; 6. Ugly Season; 7. Eye in the Wall; 8. Photograph; 9. Hellbent; 10. Cenote

Skład: Perfume Genius - wokal, syntezator (1,3,6-10), pianino (1,10); Blake Mills - pianino (1-4), fisharmonia (1,2,10), elektryczne pianino (1), czelesta (1,2), melotron (2,8), syntezator (3,4), klarnet (3,5,6), gitara (2-4,6-9), gitara basowa (3,7), perkusja i instr. perkusyjne (3,4,6,8), automat perkusyjny (2), programowanie (7); Rob Moose - instr. smyczkowe (1); Alan Wyffels - flet (2), pianino (3-5), syntezator (7,8), instr. perkusyjne (3,4), dodatkowy wokal (4); Sam Gendel - saksofon (2-4,8); Matt Chamberlain - perkusja (7-9)
Producent: Blake Mills


Komentarze

  1. Akurat słuchałem ten album kilka dni temu zachęcony wysoką pozycją na liście tegorocznych wydań na RYM. Jedno z moich najlepszych nowych odkryć i sam zastanawiam się czy zrecenzować u siebie, najpierw jednak chyba zapoznam się z wcześniejszą twórczością tego artysty, bo szczerze przyznam, że do tej pory nawet o nim nie słyszałem. A co do porównań z "Blackstar", to coś w tym jest, ale wydaje mi się, że "Ugly Season" pod względem "mroku" przebija nawet ostatnie dzieło Bowiego.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)