[Recenzja] Egg - "The Polite Force" (1971)

Egg - The Polite Force


Pracując nad swoim drugim albumem, muzycy Egg byli już całkowicie świadomi swoich mocnych i słabych stron. To, co poprzednio wyszło im najlepiej, tutaj występuje w jeszcze większych ilościach. Niemal całkiem porzucili zaś próby grania na rockowym instrumentarium muzyki klasycznej, co nie przysłużyło się jakości pierwszej płyty. "The Polite Force" jest w efekcie wydawnictwem znacznie bardziej spójnym, lepiej przemyślanym i niewątpliwie dojrzalszym. Stylistycznie jeszcze bardziej kieruje się w stronę kanterberyjskiego nurt proga. I nawet jeśli nie jest to poziom tych najwybitniejszych albumów ze sceny Canterbury, to jakoś znacznie też im nie ustępuje.

Tym razem trio całkowicie zrezygnowało z miniatur, proponując tylko cztery, za to zwykle bardzo rozbudowane utwory. Jedynie "Contrasong" trwa poniżej pięciu minut. To także najbardziej piosenkowy, przebojowy i pogodny fragment płyty, wzbogacony gościnnym udziałem sekcji dętej - trębaczy Henry'ego Lowthera i Mike'a Davisa oraz saksofonistów tenorowych Boba Downesa i Tony'ego Robertsa. Za ich sprawą utwór zbliża się nieco do dokonań Colosseum czy Keef Hartley Band, ale nie brakuje tu też typowo kanterberyjskiego brzmienia organów Dave'a Stewarta. W tyle nie pozostają basista Mont Campbell i perkusista Clive Brooks, zapewniając wyrazisty, dość ciężki, ale bardzo przyjemnie pulsujący podkład rytmiczny. Piosenkowo bywa także w drugim utworze zawierającym partie wokalne Campbella, "A Visit to Newport Hospital", to już jednak bardziej złożone nagranie, o mniej oczywistej budowie i ciekawych zmianach nastroju. Zdarzają się fragmenty bardziej melancholijne, o pastelowej lekkości w stylu płyt Caravan, Hatfield and the North czy wczesnego Soft Machine. Ale bywa też ciężej, szczególnie gdy Stewart nadaje swoim organom brzmienie imitujące przesterowaną gitarę. Przede wszystkim mnóstwo tu jednak błyskotliwych partii instrumentalnych i świetnej współpracy składu.

W odmienne rejony trio zabiera nas w "Boilk", rozbudowanym wariancie jednej z miniatur z debiutu. To już kompletna abstrakcja, inspirowana XX-wieczną awangardą i na szeroką skalę wykorzystująca dostępne wówczas techniki studyjnej obróbki dźwięku. Dopiero pod koniec pojawia się melodyjna partia organów, zaczerpnięta zresztą z preludium chorałowego "Durch Adams Fall ist ganz verderbt" Jana Sebastiana Bacha. To już drugi raz, gdy muzycy wzięli na warsztat utwór tego kompozytora. Porównując jednak ten fragment z zamieszczoną na debiucie "Fugą d-moll", doskonale słychać to, o czym pisałem we wstępie. Muzycy wyciągnęli odpowiednie wnioski i tym razem nie dodali na silę rockowej sekcji rytmicznej, za pomocą której zepsuto tamto wykonanie.

Skojarzenia z poprzednim longplayem budzi także druga strona winyla, w całości wypełniona przez dwudziestominutowy instrumental składający się z kilku części. O ile jednak "Symphony No. 2" nawiązywał do głównego nurtu proga, tak "Long Piece No. 3" to niemal wzorowy przykład brzmienia Canterbury. Brakuje wprawdzie humoru, ale wszystko inne jest na swoim miejscu: lekki nastrój, bezpretensjonalność (nawet w samym tytule: już nie symfonia, a po prostu długi kawałek) oraz odpowiedni kunszt instrumentalny. Nagranie składa się z czterech zróżnicowanych części. Pierwsza jest najbardziej złożona i eksperymentalna. Druga, zachowując artystyczne walory, okazuje się zdecydowanie bardziej melodyjna, a główny temat jest naprawdę chwytliwy, choć pojawia się tu też trochę mniej przystępnych dźwięków. Trzecia część to przede wszystkim popis wirtuozerii muzyków, natomiast czwarta - najkrótsza i najbardziej energetyczna - znów łączy niebanalne wykonanie z melodyczną wyrazistością.

"The Polite Force" to naprawdę duży skok jakościowy w porównaniu z eponimicznym debiutem Egg, choć obie sesje dzieliło tylko kilka miesięcy. Przy takim tempie rozwoju zespół mógł szybko znaleźć się w ścisłej czołówce sceny Canterbury. Niestety, kontrakt tria z Deram wygasł, wytwórnia nie była zainteresowana jego przedłużeniem, a muzykom nie udało się znaleźć nowego wydawcy. Podjęli zatem decyzję o zawieszeniu działalności i ich drogi się rozeszły. Na szczęście nie definitywnie, choć na kolejny album Egg trzeba było poczekać całe trzy lata.

Ocena: 8/10



Egg - "The Polite Force" (1971)

1. A Visit to Newport Hospital; 2. Contrasong; 3. Boilk; 4-7. Long Piece No. 3 (Parts 1-4)

Skład: Dave Stewart - organy, pianino, generator dźwięku (4) Mont Campbell - gitara basowa, wokal (1,2), organy (4), pianino (4), waltornia (5); Clive Brooks - perkusja
Gościnnie: Henry Lowther - trąbka (2); Mike Davis - trąbka (2); Bob Downes - saksofon tenorowy (2); Tony Roberts - saksofon tenorowy (2)
Producent: Neil Slaven


Komentarze

  1. Dobra recenzja, z wyjątkiem fragmentu dotyczącego "Boilk". Tutaj akurat Bach jest ni przypiął ni wypiął - zupełnie zabrakło pomysłu na połączenie go z radykalną sonorystyczną awangardą. To miał być taki chorał - jak u Floydów w tytułowym z Saucerful - ale muzycznie nic uzasadnia takiego zabiegu. Generalnie Boilk to utwór zupełnie chybiony w tym kształcie. A są w awangardzie rocka udane próby tego typu - np. fantastyczna "Masakra koncertu branderburskiego" na "Maladetti" Arei.

    OdpowiedzUsuń
  2. Generalnie nielubiane przeze mnie słówko "pretensjonalny" akurat bardzo pasuje mi do "Boilk". Nie dość, że bierzemy się (czy raczej biorę się - bo to utwór, w którym gra tylko Stewart) za awangardę, to jeszcze wtryniamy bez sensu tego Bacha na koniec. Na szczęście reszta utworów jest super - co zresztą celnie opisałeś.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)