[Recenzja] Kate Bush - "The Kick Inside" (1978)

Kate Bush - The Kick Inside


Twórczość Kate Bush stanowi doskonały przykład ambitnej muzyki pop. Z jednej strony jest to wciąż pop, czyli granie łatwe w odbiorze, o dużych walorach rozrywkowych. Z drugiej zaś bardziej obyci słuchacze mogą docenić wokalny oraz kompozytorski kunszt artystki, a także wykraczające poza popowe schematy aranżacje. Bush zaczęła tworzyć własny repertuar już pod koniec lat 60., w wieku jedenastu lat. Przez długi czas nie udawało się jednak zainteresować nim nikogo z muzycznego przemysłu. Wszystko zmieniło się w połowie następnej dekady, gdy taśmy z demówkami nastoletniej wokalistki, pianistki i kompozytorki trafiły do Davida Gilmoura. Rekomendacja gitarzysty Pink Floyd, zaledwie kilkanaście miesięcy po ogromnym sukcesie "The Dark Side of the Moon", zachęciła przedstawicieli EMI do przyjęcia artystki pod własne skrzydła. Z podpisaniem kontraktu postanowili poczekać jednak, aż osiągnie pełnoletność. W rezultacie debiutancki album Bush ukazał się dopiero w 1978 roku.

"The Kick Inside" z miejsca stał się wielkim przebojem, co zawdzięczał wcześniejszemu sukcesowi singla "Wuthering Heights". Na opublikowanie właśnie tego utworu uparcie nalegała sama Bush, choć wydawca optował za "James and the Cold Gun" jako wiodącym singlu. Był to strzał w dziesiątkę, ponieważ nagranie dotarło na sam szczyt brytyjskiej listy, co nie udało się wcześniej żadnej kobiecie wykonującej własną kompozycję. Utwór stał się hitem także w wielu innych krajach. Cała ta historia brzmi wręcz spektakularnie, co może prowadzić do pewnych wątpliwości: na ile dzisiejszy odbiór "The Kick Inside" wynika z jego faktycznej wartości, a na ile jest to zasługa towarzyszącej mu historii, którą przytaczają tez chyba wszystkie pozostałe recenzje? Można do tego podejść na co najmniej dwa różne sposoby. Wyrozumiały, stwierdzając, że to bardzo dojrzałe dzieło, jak na tak młodą artystkę. Albo bardziej krytyczny, wskazując na dość nierówny poziom materiału, co tym trudniej obronić, że kompozycje powstawały na przestrzeni ponad pięciu lat.

Nie brakuje tu znakomitych momentów, jak wspomniany "Wuthering Heights", być może najlepiej z tej płyty pokazujący wokalne możliwości Bush. Instrumentalnie nie dzieje się tu raczej nic szczególnie godnego uwagi, choć jest zgrabnie i wszyscy muzycy grają dokładnie tyle, ile trzeba, by wypełnić przestrzeń pod wokalnymi akrobacjami liderki. Nie zawsze jednak warstwa instrumentalna jest tak bardzo spychana na dalszy plan przez śpiew. Przykładem mogą być choćby dwa pierwsze utwory, w zasadzie tworzące razem pewną całość - nie tylko za sprawą otwierających je odgłosów wielorybów -  "Moving" i "The Saxophone Song". Tym razem zachwyca nie tylko wokal, ale też wkład pozostałych muzyków. W pierwszym uwagę przyciągają uwagę fortepianowe pasaże oraz wyrazisty bas, który pełni nie tylko rolę rytmiczną, ale także wzbogaca harmonię, melodię oraz kolorystykę. W podobny sposób wykorzystano go także w wielu innych utworach na tej płycie. Drugi został natomiast udanie wzbogacony o tytułowy saksofon, na którym zagrał jazzowy muzyk Alan Skidmore.

Czasem jednak fantastyczny efekt udaje się osiągnąć przy znacznie skromniejszych środkach, jak w "Feel It", w którym Bush akompaniuje sobie jedynie na pianinie, ale zarówno w grę, jak i śpiew wkładając tyle serca, że jest to jeden z emocjonalnych szczytów albumu. Zaliczyć do nich można też równie subtelny, choć nie tak ascetyczny "The Man with the Child in His Eyes". Fajnej różnorodności dodają z kolei oparty na rytmice reggae "Kite" czy najbardziej żywiołowy "James and the Cold Gun", trochę zbliżający się do rockowej sztampy, ale z ciekawszym przełamaniem w końcówce. Uwagę przyciąga też na pewno humorystyczny refren "Oh to Be in Love". Na pozostałe kawałki natomiast trochę zabrakło (unikalnych) pomysłów i nie są aż tak wyraziste, jak te wymienione. Co gorsze, aż cztery z nich to jednocześnie cztery ostatnie ścieżki na albumie, co może zacierać wrażenie wywołane wcześniejszą częścią płyty. Nie są to jednak żadne paździerze - może poza drugim, bardziej banalnym podejściem do reggae, w postaci "Them Heavy People" - lecz całkiem przyjemne piosenki, które po prostu nie lśnią tak bardzo, jak pozostałe.

"The Kick Inside" przynosi utwory w większości bardzo wyrafinowane, jak na granie pozostające przez cały czas stuprocentowym popem. Momentami nie jest to muzyka bardzo odległa od tego, co w zbliżonym okresie i wcześniej prezentowały grupy w rodzaju Genesis, Camel czy Caravan, jednak utwory Kate Bush zamykają się w długości od dwóch i pół do czterech i pół minuty. Dzięki temu zachowują zwarty, przejrzysty charakter, choć nie brakuje w nich przecież różnych ciekawych rozwiązań, dzięki czemu wyróżnia się ta płyta na tle popowych produkcji. Tyle, że nie wszystko zachwyca mnie tu w równym stopniu.

Ocena: 7/10



Kate Bush - "The Kick Inside" (1978)

1. Moving; 2. The Saxophone Song; 3. Strange Phenomena; 4. Kite; 5. The Man with the Child in His Eyes; 6. Wuthering Heights; 7. James and the Cold Gun; 8. Feel It; 9. Oh to Be in Love; 10. L'Amour Looks Something Like You; 11. Them Heavy People; 12. Room for the Life; 13. The Kick Inside

Skład: Kate Bush - wokal, pianino; Duncan Mackay - instr. klawiszowe (1,3,4,6,7,10); Ian Bairnson - gitara (1,3,4,6,7,9-12), dodatkowy wokal (9), efekty (12); David Paton - gitara basowa (1,3,4,7,9-12), gitara (6,9), dodatkowy wokal (9); Stuart Elliott - perkusja (1,3,4,6,7,9-12), instr. perkusyjne (9,12); Andrew Powell - instr. klawiszowe (2,3,6,9), gitara basowa (6), efekty (12); Alan Skidmore - saksofon tenorowy (2); Alan Parker - gitara (2); Bruce Lynch - gitara basowa (2); Barry De Souza - perkusja (2); Morris Pert - instr. perkusyjne (3,4,6), efekty (12); Paddy Bush - mandolina (9), dodatkowy wokal (11)
Producent: Andrew Powell i David Gilmour


Komentarze

  1. Znam Bush tylko z Hounds of Love, ale chyba przekonałeś mnie do sprawdzenia także tego wydawnictwa ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za zbieg okoliczności. Wczoraj po przesłuchaniu "Hounds of love" zastanawiałem się czy i kiedy weźmiesz na warsztat twórczość Kate Bush.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się to bardzo ambitny pop

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam właściwie dosyć podobną opinię na temat tej płyty. Ten album byłby lepszy, gdyby go skrócono o te parę słabszych utworów. Właśnie cztery ostatnie na pewno, i "James and the Cold Gun" nigdy mi jakoś specjalnie nie odpowiadał. Poza nimi, znajduje się tutaj naprawdę piękna muzyka, ale Kaśka dopiero na "Never for Ever" pokazała, na co ją naprawdę stać, a "The Dreaming" i "Hounds of Love" to już w ogóle arcydzieła.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeżeli chodzi o "James and The Cold Gun" to jego pełny potencjał został rozwinięty w wersjach live. Te
    nieco Floydowe przełamanie z końcówki, zostało rozszerzone do długiego popisu solowego. Najlepszym przykładem takiej wersji jest wykonanie z Hammersmith, wraz ze świetnym performancem Bush.

    https://youtu.be/6JVS_nJLUkQ?si=ybXQi_pButOKM1wC

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)