[Recenzja] Cocteau Twins - "Garlands" (1982)



Trudno nie zauważyć pewnych paralel pomiędzy grupami Cocteau Twins i Dead Can Dance. Łączyła je nie tylko obecność w katalogu wytwórni 4AD, ale także dość zbliżona, przynajmniej początkowo, stylistyka. Później każdy z tych zespołów poszedł w nieco innym kierunku: Dead Can Dance w stronę neoclassical darkwave, a Cocteau Twins - dream popu. Oba były zresztą prekursorami wspominanych stylistyk. Zanim jednak wypracowały sobie własny pomysł na granie, wydały po jednym albumie dość wyraźnie różniącym się od późniejszych dokonań. Tak jak eponimiczny debiut Dead Can Dance, tak i "Garlands" czerpie przede wszystkim z post-punku i gothic rocka. Słychać tu wyraźne wpływy Joy Division czy Siouxsie and the Banshees (nawet okładka powstała z myślą o albumie "The Scream" tej drugiej grupy), jednak Cocteau Twins już na tym etapie trudno uznać za pozbawionego kreatywności epigona.

Jedną z cech zespołu, na które od razu zwraca się uwagę, jest wyjątkowo ograniczone instrumentarium. Na debiucie sprowadza się wyłącznie do zgiełkliwych, często amelodycznych partii gitarzysty Robina Guthrie oraz pełniących jednocześnie funkcję rytmiczną, solową i melodyczną linii basu Willa Heggie, dopełnianych przez monotonne uderzenia automatu perkusyjnego. Uzyskano w ten sposób niezwykle zimne, ponure brzmienie, które świetnie dopełnia śpiew Elizabeth Fraser, wokalistki o już wtedy bardzo szerokich możliwościach i ciekawej barwie głosu. Na album trafiło osiem stosunkowo krótkich piosenek. Raczej nie warto silić się na opisywanie ich jedna po drugiej, ponieważ składają się z tych samych, wyżej opisanych elementów. Tym, co pozwala je od siebie odróżnić, jest intensywność - niektóre są bardziej żywiołowe, inne skupiają się na budowaniu klimatu - a przede wszystkim naprawdę wyraziste melodie. Gdyby nie specyficzne brzmienie, to w zasadzie każdy kawałek mógłby sprawdzić się jako singiel. I zapewne właśnie przez tą odległą od radiowych standardów produkcję nie zdecydowano się promować albumu żadnym singlem.

Nie da się jednak ukryć, że z tej stylistyki dałoby się wyciągnąć więcej, a i sam zespół udowodnił później nie raz, że potrafi ciekawiej wykorzystać swoje możliwości. Dlatego właśnie "Garlands" na tle całej dyskografii Cocteau Twins bywa z reguły nisko oceniany. Może aż zbyt surowo się do niego podchodzi, bo to też naprawdę fajna, choć nieco inna muzyka. Do jej największych zalet trzeba zaliczyć intrygujący klimat, osiągnięty za pomocą prostych, ale niekoniecznie oczywistych środków, a także charakterystyczny wokal Fraser, który w połączeniu z tą bardziej zgiełkliwą muzyką też wyśmienicie się sprawdza.

Ocena: 7/10



Cocteau Twins - "Garlands" (1982)

1. Blood Bitch; 2. Wax and Wane; 3. But I'm Not; 4. Blind Dumb Deaf; 5. Shallow Then Halo; 6. The Hollow Men; 7. Garlands; 8. Grail Overfloweth

Skład: Elizabeth Fraser - wokal; Robin Guthrie - gitara, automat perkusyjny; Will Heggie - gitara basowa
Producent: Ivo Watts-Russell i  Cocteau Twins


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)