[Recenzja] Kult - "Spokojnie" (1988)



Kto pamięta taki zespół jak Kult? Okazuje się, że całkiem sporo osób, w tym też takich, co się na muzyce znają. Jakiś czas temu, zachęcony pozytywnymi opiniami na temat wczesnych dokonań tej grupy, postanowiłem po raz pierwszy przesłuchać w całości któryś z jej albumów. Wcześniej znałem tylko radiowe przeboje, z których część zachęcała, a inne zniechęcały do bliższej znajomości. Mój wybór padł właśnie na "Spokojnie", który faktycznie prezentuje się znacznie ciekawiej od większości tego, co wcześniej z repertuaru grupy słyszałem. Longplay właściwie już przy pierwszym przesłuchaniu wylądował w czołówce moich ulubionych polskich płyt rockowych.

Identycznie jak w przypadku poprzedzającego go "Posłuchaj to do Ciebie", "Spokojnie" dzieli swój tytuł z utworem, który znalazł się na jego poprzedniku. To zresztą niejedyne podobieństwo. Także ten album znany jest powszechnie w nieco innej formie niż pierwotnie został wydany. Rozpoczynający większość wydań utwór "Czarne słońca" dodano dopiero na drugiej kompaktowej edycji, opublikowanej w 1993 roku. Wcześniej nie było to nawet możliwe, ponieważ został zarejestrowany dopiero w 1992 roku, na potrzeby tak samo zatytułowanego filmu w reżyserii Jerzego Zalewskiego. I w sumie szkoda, że zdecydowano się na takie, moim zdaniem kompletnie nietrafione rozwiązanie. Nie dość, że utwór powstał w nieco już innym składzie, a głos Kazika wyraźnie się przez ten czas zmienił, to jeszcze nagranie kompletnie odstaje od reszty materiału pod względem brzmieniowym oraz stylistycznym. Psuje też oryginalny zamysł albumu, który tworzył zamkniętą całość.

Oryginalny repertuar "Spokojnie" zarejestrowano na przełomie stycznia i lutego 1988 roku. W porównaniu z "Posłuchaj to do Ciebie", skład zespołu powiększył się o gitarzystę Piotra Morawca oraz grającego na waltorni, trąbce i kontrabasie Krzysztofa "Banana" Banasika. W nagraniach wzięło też udział kilku gości, w tym kolejny gitarzysta, Sławomir Pietrzak. Dzięki takiemu rozwiązaniu odpowiadający dotąd za partie gitary Janusz Grudziński mógł skupić się przede wszystkim na organach, których brzmienie odgrywa tu istotną rolę, nadając całości bardzo psychodelicznego charakteru. Album spaja jednak klamra w postaci dwóch niemalże czysto punkowych kawałków, "Patrz!" i "Wstać!" (właśnie ze względu na nią nie powinno tu być żadnych bonusów). Znacznie ciekawsze rzeczy dzieją się pomiędzy nimi, zaczynając od słynnej "Arahji", a kończąc na być może najlepszym w całej dyskografii zespołu "Tan". "Arahja", pomimo niemiłosiernego ogrania przez stacje radiowe, wciąż robi na mnie bardzo pozytywne wrażenie, głównie za sprawą świetnych partii basu i organów. Pojawia się tu też całkiem zgrabne solo Pietrzaka. "Jeźdźcy" zdają się nawet jeszcze bardziej nawiązywać do psychodelicznego klimatu późnych lat 60., z okolic ówczesnej twórczości Pink Floyd. Lekko jazzującym partiom saksofonu, wibrafonu oraz gitary towarzyszy wyrazista gra sekcji rytmicznej, budująca napięcie przed mocnym finałem. Jednak zespół nawiązuje tu nie tylko do dość już odległej przeszłości. Frenetycznemu "Axe" bliżej do stylistyki cold wave, zresztą już sam tytuł celowo kojarzy się z jej najsłynniejszym polskim przedstawicielem, grupą Siekiera.

Nieco kontrowersyjny może wydawać się umieszczenie tu "Do Ani" - kompozycji znanej już z debiutanckiego singla zespołu z 1986 roku, zresztą będącej kolejnym z największych hitów Kultu. To jednak zupełnie nowa wersja, zagrana lepiej i bardziej dojrzale, choć w sposób zdający się parodiować kawiarniany jazz. Istotną rolę w tej wersji odgrywają partie kontrabasu, wibrafonu oraz dęciaków, wsparte quasi-jazzową perkusją, a w dalszej części także gitarą i organami, tworząc całkiem fajny klimat. Z kolei w "Niejeden" świetnie połączono brzmienie waltorni z psychodelicznymi organami, post-punkową gitarą i funkującym basem, czego efekt wypada bardzo spójnie i oryginalnie. Od całości nieco odstawać zdają się "Landy", oparte głównie na akompaniamencie gitary akustycznej, z gościnnym udziałem Marka Jaszczura na harmonijce i Jerzego Pomianowskiego na tabli, a także z Kazikiem próbującym imitować Dylana. To ewidentnie humorystyczne nagranie, dające trochę odpoczynku przed tym najważniejszym utworem. Dwunastominutowy "Tan" rozpoczyna się od klimatycznych dźwięków tabli, do której stopniowo dołączają kolejne elementy: charakterystyczny basowy motyw, psychodeliczne, a przy tym bardzo chwytliwe organy, funkowa gitara, mocniejsza perkusja, wokal, a w końcu także lekko jazzowe partie dęciaków. Wszystkie te składniki doskonale się ze sobą przeplatają, tworząc fantastyczną całość. Choć tytuł "Tan" odnosi się - jak tłumaczył później Kazik - do pana na włościach, to równie dobrze mogłoby chodzić o taniec, bo utwór rewelacyjnie buja. A przy tym wciąga świetnym klimatem oraz pomysłową, wielowarstwową aranżacją.

Kult na "Spokojnie" wspaniale rozwinął stylistykę obu wcześniejszych albumów, wzbogacając ją o nowe inspiracje oraz szersze instrumentarium, podpierając to lepszym wykonaniem, dzięki czemu ta kultowa mieszanka post-punku z innymi wpływami stała się jeszcze bardziej interesująca. Poszerzenie składu o nowych muzyków i gości, a także zwrot w bardziej psychodelicznym kierunku, okazały się doskonałymi pomysłami, za sprawą których ciekawa już wcześniej stylistyka zyskała naprawdę wiele. Mimo wszystko, całość uważam za trochę nierówną pod względem jakości. Nie ma tu co prawda fragmentów ewidentnie zaniżających poziom, co zdarzało się grupie na wcześniejszych wydawnictwach. Jednak takie utwory, jak "Arahja", "Jeźdźcy", "Axe", "Niejeden", a zwłaszcza "Tan", znacząco wybijają się ponad resztę albumu.

Ocena: 8/10



Kult - "Spokojnie" (1988)

1. Patrz!; 2. Arahja; 3. Jeźdźcy; 4. Axe; 5. Do Ani; 6. Niejeden; 7. Landy; 8. Tan; 9. Wstać!

Skład: Kazik Staszewski - wokal; Janusz Grudziński - organy, wibrafon, gitara; Piotr Morawiec - gitara; Paweł Szanajca - saksofon; Krzysztof Banasik - waltornia, trąbka, kontrabas; Ireneusz Wereński - gitara basowa; Tadeusz Kisieliński - perkusja
Gościnnie: Sławomir Pietrzak - gitara; Marek Jaszczur - harmonijka; Jerzy Pomianowski - tabla
Producent: Ryszard Gloger


Komentarze

  1. tytuł "Tan" odnosi się według mnie do tańca- praca w fabryce, w domu sen i tak w kółko- taniec na miarę ówczesnej Polski. Niestety, bolączką tego albumu jest jego produkcja- jakość jest chałupnicza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazik inaczej wyjaśniał tytuł zapowiadając "Tan" na koncercie unplugged - właśnie tak, jak napisałem w recenzji. I to w sumie nie wyklucza się z Twoją teorią, bo przecież pracę w fabryce też można porównać do pracy dla swojego pana, którym w tym przypadku było państwo. Natomiast brzmienie albumu nie odstaje od tego, jak ówcześnie produkowano płyty rockowe w Polsce.
      Spokojnie" na pewno brzmi dużo lepiej od debiutu Kultu.

      Usuń
  2. Tata kazika i tata 2 sa lepsze niech pan poslucha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuchałem fragmentów i nie zachęciły mnie, by słuchać całości. Stylistyka "Spokojnie" przekonuje mnie o wiele bardziej. Kiedyś na pewno posłucham tamtych albumów, ale wcale mi się nie śpieszy.

      Usuń
  3. Jakie recenzje Kultu jeszcze planujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie w całości słyszałem wszystkie albumy do "Your Eyes" włącznie. Myślę że te będą zrecenzowane. Planuję jeszcze poznać wszystko, co nagrali w latach 90.

      Usuń
  4. Bardzo lubię ten album i nie ukrywam że akurat bardzo lubię utwór Czarne słońca jeśli chodzi o Tan to w tym wypadku Kazik miał namyślidwie warstwy społeczne jedni, którzy zapierdalaja do fabryki by robić na tych drugich Tanów czyli lordów tak przynajmniej wyjaśnia to w książce "Kult Biała księga". Bardzo dobry album szkoda że jakość nagrania jest tak słaba.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejne z moich ulubienych pytań - co sądzisz o wokalu Kazika? Ciekawe, że na tych pierwszych płytach brzmi on kompletnie inaczej niż później.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To naturalne, że głos z biegiem lat się zmienia. A w przypadku Kazika, porównując te wczesne i późniejsze nagrania, nie ma wątpliwości, że cały czas śpiewa ta sama osoba. Pamiętam, że podobał mi się jego głos w czasach, gdy dopiero zaczynałem interesować się muzyką. W sumie dalej myślę, że ma/miał ciekawą barwę głosu, jednak pod względem technicznym zdecydowanie nie jest wybitnym wokalistą.

      Usuń
  6. Świetny album. Jeźdźcy totalnie odlotowi, piękny utwór. Bardzo spójny koncept, oczywiście bez dodatkowych Czarnych Słońc, które mimo że są bardzo dobrym kawałkiem, to tutaj pasują jak przysłowiowy wrzód na dupie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Moim faworytem jest "Niejeden" - według mnie najbardziej psychodeliczny utwór na płycie- motyw w refrenie kojarzy mi się z "Waiting for the sun" The Doors

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024