[Recenzja] Autechre - "PLUS" (2020)



Bez żadnej wcześniejszej zapowiedzi, zaledwie dwanaście dni po premierze "SIGN", duet Autechre wypuścił drugi w tym roku album. Fizyczna wersja "PLUS" pojawi się dopiero za jakieś dwa tygodnie, ale całość można już legalnie odsłuchać na Bandcampie i w serwisach streamingowych. Zarówno tytuł, jak i przede wszystkim okładka "PLUS", zdają się sugerować, że to bezpośrednia kontynuacja lub jedynie suplement do poprzedniego wydawnictwa Brytyjczyków. Takie domysły nie znajdują jednak potwierdzenia. Po pierwsze, to pełnoprawny album, który broni się jako samodzielne dzieło. Po drugie, to wydawnictwo o zupełnie innym charakterze. W pewnym sensie jednak uzupełnia bardzo komunikatywny "SIGN", bo pokazuje bardziej eksperymentalne i abstrakcyjne, choć wcale nie jakoś bardzo trudne w odbiorze, oblicze Seana Bootha i Roba Browna. Swoją drogą ciekawe, czy planowana jest jakaś kontynuacja. Album o tytule "MINUS" mógłby być ciekawym domknięciem trylogii, podsumowując dwie poprzednie części lub prezentując wyłącznie ambientowe nagrania (wówczas to "SIGN" byłby ogniwem łączącym całość), albo zawierając coś całkiem innego. Zresztą ilość symboli matematycznych daje muzykom bardzo duże możliwości w kontynuowaniu tej serii.

Odkładając na bok dywagacje, warto na razie skupić się na zawartości "PLUS", bo to album nie mniej intrygujący od poprzedniego. W klimat całości wprowadza pełniący rolę intro "DekDre Scap B", zbudowany na nietypowej rytmice, z mnóstwem glitchów (zniekształceń), ale też bardziej melodyjnymi dźwiękami, jakby wycofanymi na dalszy plan. Mniej więcej to samo, ale w bardziej rozwiniętej formie przynosi następny na płycie "7FM ic", w którym duet wręcz agresywnie, choć z dużą finezją wykręca elektroniczne dźwięki. Dla odmiany "marhide" charakteryzuje się dość dużą repetycyjnością, choć narastające i wyciszające się szumy sugerują, że zaraz coś się wydarzy. Tym czymś okazuje się jednak dopiero następny na płycie, a zarazem najdłuższy "ecol4". Jest to też być może najbardziej intrygujący utwór, rozwijający się w zupełnie niespodziewany sposób, pokazując niesamowitą wyobraźnię muzyków w ich brzmieniowych eksploracjach. Nagraniami podobnego kalibru, nie tylko pod względem długości, są "X4" i "TM1 open". Pomiędzy nimi trafiają się jednak utwory, które aż tak bardzo nie odstawałyby na poprzednim krążku. Mam tu na myśli przede wszystkim melodyjny, wręcz przebojowy, a przy tym bardzo subtelny "lux 106 mod", a także troszkę bardziej zakręcone "ii.pre esc" i "esle 0". 

Autechre z zaskoczenia wydał album równie udany, co poprzedni, choć niemal kompletnie inny. Łączyć je zdaje się przede wszystkim bardziej emocjonalny charakter w porównaniu z wręcz odhumanizowanymi płytami Browna i Bootha z poprzedniej dekady. Jeśli jednak "SIGN" jest albumem bardziej dla osób preferujących wczesne dokonania duetu, tak "PLUS" bardziej koresponduje z jego twórczością z początku XXI wieku. Oczywiście, w żadnym wypadku nie można tu mówić o kopiowaniu wcześniejszych dokonań. Oba wydawnictwa brzmią świeżo, na miarę 2020 roku. Wielbicieli współczesność elektroniki raczej nie muszę zachęcać do słuchania, więc polecam te albumy wszystkim tym, którzy chcą się dowiedzieć, jak brzmi teraźniejszość. Całkiem inaczej niż muzyka z XX wieku, ale też niezwykle ciekawie.

Ocena: 9/10



Autechre - "PLUS" (2020)

1. DekDre Scap B; 2. 7FM ic; 3. marhide; 4. ecol4; 5. lux 106 mod; 6. X4; 7. ii.pre esc; 8. esle 0; 9. TM1 open

Skład: Rob Brown; Sean Booth
Producent: Autechre


Komentarze

  1. Niektórzy próbują słuchać obu albumów jednocześnie(SIGN+), ujawniają się wtedy pewne podobieństwa między nimi. Nie jestem przekonany, co do tej metody, bo nagrania maja różną długość i jest problem jak je zsynchronizować, ale coś w tym może być.

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie ciekawa muzyka. Planujesz więcej recenzji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie nie zamierzam, ale mogę coś polecić ;) Preferuję dokonania zespołu z lat 90. Dwa pierwsze albumy, "Incunabula" i "Amber", są najbardziej przystępne, dość melodyjne, stylistycznie utrzymane na pograniczu ambientu oraz IDM-u. To bardzo dobra muzyka, ale naprawdę ciekawie robi się na wysokości "Tri repetae". Muzyka zaczyna być bardziej kreatywna i eksperymentalna, ale na swój sposób wciąż melodyjna oraz przystępna. "Tri repetae" to moim zdaniem longplay na maksymalną ocenę. Niemal równie doskonały jest "LP5", a wydany pomiędzy nimi "Chiastic Slide" też trzyma bardzo wysoki poziom. W XXI wieku duet zaczął grać znacznie dziwniejszą i bardziej abstrakcyjną muzykę, znacznie bardziej wymagającą od słuchacza. Z tego okresu wciąż nie wszystko słyszałem, a przede mną daleka droga, by w pełni zrozumieć tę muzykę. Jednak już teraz mogę polecić, poza zeszłorocznymi albumami, dwa inne: "Confield" i "Oversteps". Zapewne warto zapoznać się z całą dyskografią, włącznie z EPkami (które nierzadko mają raczej albumową długość), ale na początek polecam sprawdzić wymienione tytuły - najlepiej w takiej właśnie kolejności.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)