[Recenzja] Sonic Youth - "Bad Moon Rising" (1985)



Na swoim drugim pełnowymiarowym - choć znów niezbyt długim - wydawnictwie, muzycy Sonic Youth zaproponowali coś na kształt albumu koncepcyjnego. Poszczególne utwory płynnie przechodzą w kolejne, zaś ich warstwa tekstowa skupia się na pokazaniu mrocznej strony Ameryki, poruszając takie tematy, jak przemoc, śmierć czy szaleństwo. Pod względem muzycznym jest to natomiast kontynuacja drogi obranej na "Confusion Is Sex". Kwartet, a właściwie troje gitarzystów, dalej eksperymentuje z brzmieniem i awangardowymi technikami gry na swoich instrumentach. Aczkolwiek tym razem zdają się lepiej nad tym wszystkim panować, co sprawia, że utwory wydają się trochę bardziej przemyślane, choć wciąż dalekie od powszechnie pojmowanej piosenkowości i zachowujące artystyczną bezkompromisowość.

Zaczyna się od zaskakująco melodyjnego i łagodnego "Intro", opartego na kilku uzupełniających się ścieżkach gitar. W "Brave Men Run (In My Family)" brzmienie jest już bardziej zgiełkliwe, gra instrumentalistów nerwowa, a partii wokalnej Kim Gordon daleko do konwencjonalnego śpiewu, trudno też mówić o czytelnej strukturze, jednak tu i ówdzie wyraźnie przebija się bardziej wyrazista melodia. Z kolei w niemalże statycznym "Society Is a Hole" na pierwszy plan wybijają się czystsze dźwięki gitary oraz beznamiętny wokal Thurstona Moore'a. Grupie w tamtym czasie najlepiej wychodziły właśnie takie bazujące przede wszystkim na klimacie utwory. Co potwierdza także kolejny, najdłuższy na płycie "I Love Her All the Time". Tutaj jednak oprócz intrygującego grania w o dość mrocznym nastroju, pojawiają się także agresywniejsze zaostrzenia o zdecydowanie noise'owym charakterze.

Najbardziej nieokiełznanym fragmentem jest "Ghost Bitch", w którym trudno doszukać się choćby śladów melodii. Gdy do gitarowych sprzężeń dochodzi monotonna perkusja, a deklamacja Gordon przechodzi w wrzask, robi się niemalże industrialnie. Do industrialu wyraźnie nawiązuje też następny utwór, zmechanizowany "I'm Insane". Tytuł zobowiązuje i wciąż jest to granie szalone, choć przystępniejsze od poprzedniego, znów z nieco większym naciskiem na atmosferę niż hałas. "Justice Is Might" pokazuje natomiast, że oba te podejścia mogą występować jednocześnie, a efekt jest całkiem interesujący. Na sam koniec pojawia się natomiast najbardziej znany fragment longplaya, będący jednocześnie pierwszym singlem zespołu, czyli "Death Valley '69". Utwór opowiadający o morderstwach dokonanych przez sektę Charlesa Mansona w willi Romana Polańskiego, nagrany z gościnnym udziałem wokalistki Lydii Lunch, pod względem muzycznym jest udaną próbą stworzenia utworu o bardziej konwencjonalnej strukturze, przy zachowaniu zupełnie nietradycyjnego podejścia do instrumentów.

Najnowsze reedycje "Bad Moon Rising" zawierają szereg niezłych nagrań bonusowych z singli i EPek (na czele z klimatycznym "Halloween", nieodstającym od podstawowego materiału), które jednak tak naprawdę nic już nie wnoszą, a wręcz negatywnie wpływają na całokształt. Oryginalny album tworzy zamkniętą całość, do której nie powinno się ani niczego dodawać, ani ujmować. Sonic Youth na tym albumie jest już na najlepszej drodze by połączyć swoje eksperymenty z większą przystępnością. Choć tutaj w zasadzie tylko "Death Valley '69" ma szansę trafić do szerszego grona odbiorców niż wielbiciele noise rocka, no wave i ogólnie szeroko rozumianej awangardy rockowej.

Ocena: 7/10



Sonic Youth - "Bad Moon Rising" (1985)

1. Intro; 2. Brave Men Run (In My Family); 3. Society Is a Hole; 4. I Love Her All the Time; 5. Ghost Bitch; 6. I'm Insane; 7. Justice Is Might; 8. Death Valley '69

Skład: Thurston Moore - gitara, wokal (3,4,6-8); Lee Ranaldo - gitara, instr. perkusyjne (5), dodatkowy wokal (8); Kim Gordon - gitara basowa, wokal (2,5), dodatkowy wokal (8); Bob Bert - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie: Lydia Lunch - wokal (8)
Producent: Sonic Youth, Martin Bisi i John Erskine


Komentarze

  1. Fajnie, że kontynuujesz recenzowanie Sonic Youth.

    OdpowiedzUsuń
  2. jest też przebój Cleerdnace c.revival o tym samym tytule,co ta płyta.Chociaż to całkowiecie inna muzyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno to nie przypadek i tamten utwór był inspiracją dla tytułu tego albumu.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)