[Recenzja] Alameda 5 - "Eurodrome" (2019)



"Eurodrome" to kolejne wydawnictwo kolektywu Alameda, występującego w różnych konfiguracjach personalnych, poruszających się po różnych stylistykach. Od akustycznych nagrań Alamedy Duo, przez bardziej rockowe granie Alamedy 3 i 4, po elektroniczną Alamedę 5. Za najnowszy album odpowiada właśnie ten ostatni skład, tworzony przez Jakuba Ziołka i Mikołaja Zielińskiego (jedynych muzyków grających we wszystkich wcieleniach) wraz z Łukaszem Jędrzejczakiem, Rafałem Iwańskim i Jackiem Buhlem. Kwintet zadebiutował już w 2015 roku albumem "Duch tornada". Jak jednak przyznają muzycy - skład dopiero się wtedy formował, więc materiał wyszedł niespójny. Nagrywając "Eurodrome" byli już bardziej zgrani i mieli więcej czasu, by wszystko dopracować i dokładnie przemyśleć. Pierwsza zapowiedź albumu ukazała się już w maju zeszłego roku - była to EPka "CDTE" (oprócz utworu tytułowego i "Birds of Passage", zawierająca także dwa nagrania niepowtórzone na longplayu) - i może nie sprawiła, że z niecierpliwością go wyczekiwałem, ale pewne zainteresowanie wzbudziła.

W zapowiedziach prasowych można spotkać się z takimi określeniami muzyki zawartej na "Eurodrome", jak modern krautrock i electronic fusion. Modern i electronic się zgadza, reszta niekoniecznie. Tak naprawdę jest to przede wszystkim hołd dla muzyki z lat 80., ale brzmiący całkiem nowocześnie. Dominują dźwięki elektronicznie, wsparte różnorodnymi instrumentami perkusyjnymi, często o dość egzotycznym charakterze, oraz fantastycznymi partiami gitarowymi, brzmiącymi jak wyjęte wprost z "kolorowej trylogii" King Crimson. Sporadycznie pojawia się łagodny śpiew lub wokalne sample. Muzyka ma hipnotyzujący, repetycyjny charakter; pięknie płynie przed siebie. Całości słucham z niemałą przyjemnością, jednak muszę przyznać, że poszczególne utwory trochę za bardzo się ze sobą zlewają. Wyróżniają się fragmenty łączące dźwiękowe eksperymenty z bardziej wyrazistymi melodiami, jak wspomniany "CDTE" i mój absolutny faworyt, "Roam the Bottom". Albo zadziorniejsze "Embryo" i "Birds of Passage". Albo łagodniejsze, zabarwione etnicznie "Dr Narco" i "Dias Melhores". Reszta niekoniecznie. W wielu utworach pojawiają się te same rozwiązania. Dlatego nie zaszkodziłoby skrócenie całości z 50 minut do 35-40. W tak skondensowanej wersji, efekt byłby jeszcze lepszy.

Nie mogę jednak powiedzieć, że to zły album. Bardzo podoba mi się brzmienie tego wcielenia Alamedy i ogólny pomysł na muzykę, momentami album jest naprawdę świetny i fantastycznie się go słucha. Ale przydałaby się albo większa zwięzłość, albo większa różnorodność. Kwintet wyrasta jednak na najciekawszą wersję projektu i mam wrażenie, że jeszcze nie pokazał, na co naprawdę go stać. Oby na tym albumie się nie skończyło. Pomimo stosunkowo niskiej (choć przecież pozytywnej) oceny, "Eurodrome" zasługuje na moją rekomendację. Polecam album każdemu, kto nie uważa, że dobra muzyka kończy się na klasycznym rocku i metalu. Ogólnie, album potwierdza, że polski niezal wciąż zachwyca.

Ocena: 7/10



Alameda 5 - "Eurodrome" (2019)

1. Blitz-Krieg-Spiel; 2. Embryo; 3. CDTE; 4. Tubarao; 5. Cassius; 6. Birds of Passage; 7. Roam the Bottom; 8. Dr Narco; 9. Dias Melhores; 10. Mental Militia

Skład: Jakub Ziołek - gitara, syntezator, sampler, wokal; Mikołaj Zieliński - gitara barytonowa; Łukasz Jędrzejczak - syntezator, sampler, wokal; Rafał Iwański - perkusja i instr. perkusyjne; Jacek Buhl - perkusja i instr. perkusyjne
Producent: Alameda 5


Komentarze

  1. Kto by pomyślał, wartościowa muzyka w 2019r.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co w tym dziwnego? We wszystkich poprzednich latach też była.

      Usuń
    2. To był rodzaj sarkazmu, dobra i zła muzyka powstawała zawsze.

      Usuń
    3. Nie brakuje osób twierdzących, że dobra muzyka skończyła się w latach 70., 80. lub 90.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024