[Recenzja] Tangerine Dream - "Zeit" (1972)
Trzeci album Tangerine Dream to zarazem debiut najsłynniejszego składu zespołu. Do Edgara Froese'a i Christophera Franke'a dołączył kolejny muzyk grający na instrumentach klawiszowych - Peter Baumann. Właśnie to trio odpowiada za wszystkie najważniejsze albumy grupy. "Zeit" to potężne otwarcie tego etapu - w wersji winylowej materiał zajmuje aż dwie płyty, a składają się na nie cztery około dwudziestominutowe nagrania. Pod względem stylistycznym album stanowi logiczną kontynuację zwrotu słyszalnego na "Alpha Centauri".
Zespół całkowicie odszedł tu od swoich krautrockowych korzeni i grania inspirowanych awangardą jamów. Zamiast tego proponuje dronowe, ambientowe pejzaże w niemal przesadnie wolnym tempie. Wciąż co prawda utrzymane w kosmicznym klimacie, jednak tym razem znacznie mroczniejszym. Uwagę zwraca niemal całkowite odejście od tradycyjnych instrumentów na rzecz syntezatorów i innych generatorów dźwięków. Wyjątek stanowi rozpoczynający całość "Birth of Liquid Plejades", nagrany z udziałem licznych gości, w tym kwartetem wiolonczelistów i grającym na elektrycznych organach Steve'em Schroyderem (byłym członkiem Tangerine Dream). Ponadto, na syntezatorze Mooga zagrał Florian Fricke z Popol Vuh. Jest to swego rodzaju przejściowy utwór, przywołujący wyraźne skojarzenia z poprzednim albumem, a zarazem wprowadzający już w tę bardziej minimalistyczną, stricte elektroniczną muzykę proponowaną przez trio w pozostałych nagraniach.
"Zeit" to bardzo intrygujący album, ale ze względu na bardzo abstrakcyjny charakter i długość, niezbyt łatwy w odbiorze i niespecjalnie zachęcający do kolejnych przesłuchań. Pewnie lepszym rozwiązaniem byłoby wydanie pojedynczego longplaya. Jednak nie można pominąć znaczenia tego materiału dla rozwoju muzyki elektronicznej.
Zespół całkowicie odszedł tu od swoich krautrockowych korzeni i grania inspirowanych awangardą jamów. Zamiast tego proponuje dronowe, ambientowe pejzaże w niemal przesadnie wolnym tempie. Wciąż co prawda utrzymane w kosmicznym klimacie, jednak tym razem znacznie mroczniejszym. Uwagę zwraca niemal całkowite odejście od tradycyjnych instrumentów na rzecz syntezatorów i innych generatorów dźwięków. Wyjątek stanowi rozpoczynający całość "Birth of Liquid Plejades", nagrany z udziałem licznych gości, w tym kwartetem wiolonczelistów i grającym na elektrycznych organach Steve'em Schroyderem (byłym członkiem Tangerine Dream). Ponadto, na syntezatorze Mooga zagrał Florian Fricke z Popol Vuh. Jest to swego rodzaju przejściowy utwór, przywołujący wyraźne skojarzenia z poprzednim albumem, a zarazem wprowadzający już w tę bardziej minimalistyczną, stricte elektroniczną muzykę proponowaną przez trio w pozostałych nagraniach.
"Zeit" to bardzo intrygujący album, ale ze względu na bardzo abstrakcyjny charakter i długość, niezbyt łatwy w odbiorze i niespecjalnie zachęcający do kolejnych przesłuchań. Pewnie lepszym rozwiązaniem byłoby wydanie pojedynczego longplaya. Jednak nie można pominąć znaczenia tego materiału dla rozwoju muzyki elektronicznej.
Ocena: 8/10
Tangerine Dream - "Zeit" (1972)
1. Birth of Liquid Plejades; 2. Nebulous Dawn; 3. Origin of Supernatural Probabilities; 4. Zeit
Skład: Edgar Froese - generator dźwięków, gitara; Peter Baumann - instr. klawiszowe, wibrafon; Christopher Franke - instr. klawiszowe, instr. perkusyjne
Gościnnie: Florian Fricke - syntezator (1); Steve Schroyder - organy (1); Christian Vallbracht, Joachim von Grumbkow, Hans Joachim Brüne, Johannes Lücke - wiolonczele (1)
Producent: Tangerine Dream
Tangerine Dream - "Zeit" (1972)
1. Birth of Liquid Plejades; 2. Nebulous Dawn; 3. Origin of Supernatural Probabilities; 4. Zeit
Skład: Edgar Froese - generator dźwięków, gitara; Peter Baumann - instr. klawiszowe, wibrafon; Christopher Franke - instr. klawiszowe, instr. perkusyjne
Gościnnie: Florian Fricke - syntezator (1); Steve Schroyder - organy (1); Christian Vallbracht, Joachim von Grumbkow, Hans Joachim Brüne, Johannes Lücke - wiolonczele (1)
Producent: Tangerine Dream
Dodam, że na niektórych współczesnych wydaniach "Zeit" jest dołączona druga płyta z zapisem koncertu w Kolonii z 1972r. To jeden z niewielu przypadków kiedy bonusy są równie dobre co "podstawa" i jak komuś mało takich klimatów to zachęcam :) Wcześniej to nagranie krążyło jako bootleg z serii Tangerine Tree.
OdpowiedzUsuńSłuchałem. Rewelacja.
OdpowiedzUsuń