[Recenzja] King Crimson - "Ladies of the Road" (2002)



Wydane w latach 1997-98 archiwalne koncertówki "Epitaph", "The Night Watch" i "Absent Lovers" całkiem sprawnie podsumowały trzy różne etapy działalności King Crimson - właściwie to trzech bardzo odmiennych zespołów, które łączyła nazwa oraz osoba Roberta Frippa i jego ciągłych poszukiwań. Jeżeli czegoś wówczas zabrakło, to podobnego wydawnictwa z okresu "Islands". Wprawdzie skład z saksofonistą Melem Collinsem, śpiewającym basistą Bozem Burrellem oraz perkusistą Ianem Wallance'em doczekał się koncertówki już we wczesnych latach 70., jednak "Earthbound" pozostawia spory niedosyt z powodu skromnego repertuaru i - przede wszystkim - fatalnej jakości brzmienia. Dopiero trzydzieści lat później koncertowe poczynania tego składu doczekały się godnego - choć niepozbawionego wad - podsumowania, w postaci dwupłytowego albumu "Ladies on the Road".

Pierwszy dysk wypełniają fragmenty trzech koncertów: z 11 maja '71 w Plymouth, 13 listopada '71 w Detroit, oraz 12 marca '72 w Denver. Kompletne zapisy tych koncertów ukazały się wcześniej na osobnych wydawnictwach z serii Collector's Club (odpowiednio pod tytułami "Live at Plymouth Guildhall", "Live in Detroit, MI" i "Live at Summit Studios"), których dostępność w tamtym czasie była ograniczona dla członków Kolekcjonerskiego Klubu King Crimson. Na drugim dysku znalazły się natomiast fragmenty z różnych wykonań "21st Century Schizoid Man" (głównie z improwizowanej części utworu), połączone w jeden, prawie godzinny utwór. Za każdym razem zespół grał trochę inaczej, jednak nie na tyle inaczej, by całość nie brzmiała monotonnie (mimo kilku wyróżniających się, naprawdę świetnych momentów). Jeśli dodać do tego nienajlepszą jakość dźwięku, to efekt jest po prostu męczący.

Całość byłaby z pewnością lepsza, gdyby obie płyty wypełniał materiał z trzech wspomnianych wyżej koncertów. Nie byłoby problemu z ich zapełnieniem, ponieważ zespół wykonywał wówczas także nieobecne tutaj utwory (własne, jak "Cadence and Cascade", "Lady of the Dancing Water" czy... dający tytuł temu wydawnictwu "Ladies of the Road", jak również interpretację jazzowego utworu "The Creator Has a Master Plan" Pharoaha Sandersa), a ponadto część utworów na potrzeby tej kompilacji drastycznie skrócono  (np. "Groon" jest krótszy o połowę, a z "The Court of the Crimson King" zostało niespełna 50 sekund).

Mimo tych wszystkich wad, pierwsza płyta robi naprawdę dobre wrażenie. Cechuje ją świetna jakość dźwięku i doskonałe wykonanie. W repertuarze dominują oczywiście utwory z albumu "Islands". Zbudowany na dynamicznych kontrastach "The Letters", przepiękny "Formentera Lady" (tutaj jeszcze bardziej jazzowy niż w oryginale) i szalony instrumental "The Sailor's Tale" nie ustępują wersjom studyjnym. Muzycy przysposobili sobie także kilka utworów wcześniejszych składów, które dobrze pasowały do ówczesnego, bardziej jazzowego kierunku. Świetnie w roli otwieracza sprawdza się "Pictures of a City" z "In the Wake of Poseidon", tutaj brzmiący ciężej, a pod koniec części instrumentalnej nabierający niemal freejazzowego charakteru. Potężniej i bardziej jazzowo zabrzmiał także "Cirkus" z "Lizard", dużo zyskujący w wokalnej interpretacji Boza Burrella i z większą rolą saksofonu. Najwięcej zyskała jednak jazzrockowa improwizacja "Groon" (oryginalnie strona B singla "Cat Food"), w wersji studyjnej zupełnie bezbarwna, a tutaj zagrana wprost rewelacyjnie, z funkowym pulsem i porywającymi solówkami. Kolejną perłą jest dynamiczna, ujazzowiona interpretacja "Get Thy Bearings" Donovana. Nie mogło zabraknąć obowiązkowego na każdym koncercie grupy "21st Century Schizoid Man", niestety w tej wersji fatalnie, pretensjonalnie i kiczowato, wypada partia wokalna Burrella. Pod względem instrumentalnym jest jednak wspaniale i taka skondensowana wersja przemawia do mnie o wiele bardziej, niż miks z drugiej płyty. Ciekawostką jest natomiast "The Court of the Crimson King" zagrany na... bluesowo! Brzmi to bardzo ciekawie, niestety utwór został brutalnie ucięty po 48 sekundach (w rzeczywistości trwał trzy i pół minuty).

"Ladies of the Road", mimo pewnych niedociągnięć, sprawdza się dobrze jako podsumowanie koncertów składu z "Islands". Jeżeli ktoś chce poznać / kupić tylko jedną koncertówkę z tego okresu, to jest najlepsze rozwiązanie. 

Ocena: 7/10



King Crimson - "Ladies of the Road" (2002)

Disc I: 1. Pictures of a City; 2. The Letters; 3. Formentera Lady; 4. The Sailor's Tale; 5. Cirkus; 6. Groon; 7. Get Thy Bearings; 8. 21st Century Schizoid Man; 9. The Court of the Crimson King
Disc II: 1-11. Schizoid Men

Skład: Boz Burrell - wokal i gitara basowa; Robert Fripp - gitara i melotron; Mel Collins - saksofon, flet i melotron; Ian Wallace - perkusja i instr. perkusyjne, dodatkowy wokal; Peter Sinfield - syntezator
Producent: Robert Fripp i David Singleton


Komentarze

  1. Jakie koncertówki KC polecałbyś w pierwszej kolejności? Trochę jestem przytłoczony ich ilością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy np. od tego, jakie wcielenie KC preferujesz. Każdy koncertujący skład doczekał się co najmniej kilku wydawnictw w serii King Crimson Collectors' Club. Tutaj pomocny może być mój (wciąż nieukończony) przegląd: część I | część II.

      Jeśli natomiast chcesz po prostu posłuchać, jak różne wcielenia zespołu wypadały na żywo, to najlepiej zacząć od wydawnictw z podstawowej dyskografii. Nie ma ich aż tak wiele:
      1) "Epitaph" (1997) -> skład z "In the Court of the Crimson King"
      2) "Ladies of the Road" (2002) -> skład z "Islands"
      3) "USA" (1975), "The Great Deceiver" (1992), "The Night Watch" (1997) -> skład z "Starless and Bible Black"
      4) "Absent Lovers" (1998) -> skład z tzw. "kolorowej trylogii".
      W koncertówki z późniejszych okresów nie zagłębiałem się, więc nie mogę o nich nic napisać, ale wszystkie wyżej wymienione zdecydowanie polecam. Każda z nich świetnie pokazuje, jak wyglądały występy danego składu. W większości są to stosunkowo skromne wydawnictwa - "USA" wyszedł na pojedynczym winylu, a większość pozostałych jako podwójne, ale nie wypełnione po brzegi, kompakty. Jedynie "The Great Deceiver" to aż cztery kompakty, ale akurat ten skład był najlepszy w koncertowych improwizacjach, a dopiero to wydawnictwo (i pozycje z KCCC) pozwalają się o tym w pełni przekonać.

      Usuń
  2. Wokalna interpretacja Burella w 21st Century Schizoid Man mi się bardzo podoba, kojarzy mi się trochę z śpiewem Petera Hammilla

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)