[Recenzja] Jimi Hendrix - "Freedom: Atlanta Pop Festival" (2015)



Kariera Jimiego Hendrixa była bardzo krótka, lecz niezwykle intensywna. Zarejestrowanego podczas tych czterech lat materiału - zarówno studyjnego, jak i koncertowego - starczyło na dziesiątki pośmiertnych albumów wydawanych przez kolejne dekady. Nawet obecnie, po niemal pięćdziesięciu latach od śmierci tego wybitnego gitarzysty, wciąż ukazują się kolejne ekscytujące wydawnictwa. Takie, jak np. właśnie wydany "Freedom: Atlanta Pop Festival". Jest to zapis występu z tytułowego festiwalu, który miał miejsce 4 lipca 1970 roku. Jego mniej lub bardziej obszerne fragmenty były już wcześniej dostępne na różnych wydawnictwach, lecz "Freedom..." jest z nich wszystkich najbardziej kompletny. Brakuje jedynie utworu "Hey Baby (New Rising Sun)", którego nie było też na wcześniejszych płytach. Album jest sygnowany nazwą Jimi Hendrix Experience, jednak zespół o takiej nazwie przestał istnieć w 1969 roku, gdy Hendrix zakończył współpracę z Noelem Reddingiem. Występujący tutaj skład, z basistą Billym Coxem i perkusistą Mitchem Mitchellem, oficjalnie nie używał żadnej nazwy, ale niektórzy promotorzy wykorzystywali do promocji właśnie szyld Jimi Hendrix Experience.

Repertuar ówczesnych koncertów Hendrixa składał się z utworów obu jego wcześniejszych grup, Experience i Band of Gypsys, a także z nowych kompozycji, które miały znaleźć się na nigdy nieukończonym - przynajmniej według wizji samego Jimiego - albumie "First Rays of the New Rising Sun". Nie inaczej było podczas występu w Atlancie. Trio postawiło przede wszystkim na żywiołowe, rockowe granie. Całość rozpoczyna ogniste wykonanie "Fire", któremu pod względem czadu bynajmniej nie ustępują tutejsze wersje takich utworów, jak "Spanish Castle Magic", "Freedom", "Foxy Lady", "Purple Haze", "Stone Free" czy zagranego na finał "Straight Ahead". Mnóstwo energii zawierają także funkujące kompozycje z czasów Band of Gypsys - "Lover Man", "Room Full of Mirrors" i "Message to Love". Najbardziej porywająco wypadają tu jednak trzy rozbudowane bluesy - "Red House", "Hear My Train a Comin'" i "Voodoo Child". Ich wykonania są bardzo swobodne, pełne ekscytujących solówek Hendrixa, doskonale uzupełnianych niebanalną grą sekcji rytmicznej. Tak właśnie powinno się grać na koncertach! Niestety, nie wszystko jest tu takie idealne. Zaskakująco słabo wypada tutejsze wykonanie "All Along the Watchtower". Wyraźnie odczuwa się brak drugiej gitary, a solówki Jimiego są trochę zbyt bałaganiarskie. W dodatku jakość brzmienia jest tu zdecydowanie słabsza niż w pozostałych fragmentach. Bardzo dobrze wypada za to inny wielki przebój, "Hey Joe". Dzięki porywającym solówkom i mocnej grze sekcji rytmicznej, jest znacznie ciekawszy niż w - niezbyt przeze mnie lubianej - wersji studyjnej.

Jimi Hendrix na żywo był klasą sam dla siebie. Na "Freedom: Atlanta Pop Festival" jest w naprawdę doskonałej formie, podobnie zresztą jak Cox i Mitchell. Dobór utworów na tym koncercie to prawdziwe the best of, a ich wykonanie jest, z jednym wyjątkiem, perfekcyjne. Jakość brzmienia jest różna w zależności od utworu, ale zwykle nie można się do niego przyczepić. Jak na materiał sprzed prawie pięćdziesięciu lat, który nie był rejestrowany z myślą o wydaniu na płycie, brzmienie jest naprawdę dobre. "Freedom: Atlanta Pop Festival" zachwyci każdego wielbiciela Hendrixa lub po prostu rocka z przełomu lat 60. i 70.

Ocena: 8/10



Jimi Hendrix - "Freedom: Atlanta Pop Festival" (2015)

Disc I: 1. Fire; 2. Lover Man; 3. Spanish Castle Magic; 4. Red House; 5. Room Full of Mirrors; 6. Hear My Train a Comin'; 7. Message to Love
Disc II: 1. All Along the Watchtower; 2. Freedom; 3. Foxy Lady; 4. Purple Haze; 5. Hey Joe; 6. Voodoo Child (Slight Return); 7. Stone Free; 8. Star Spangled Banner; 9. Straight Ahead

Skład: Jimi Hendrix - wokal i gitara; Billy Cox - gitara basowa, dodatkowy wokal; Mitch Mitchell - perkusja
Producent: Eddie Kramer, Janie Hendrix i John McDermott


Komentarze

  1. Atlanta to naprawdę fantastyczny koncert. Szkoda tylko, że to wydanie przeszło bez większego echa. Mam wrażenie, że Jimi gra tu nieco ostrzej niż na innych koncertach, co dodaje mocy i energii wszystkim utworom. Obecne tu wykonanie Hear My Train a Comin' swoją intensywnością niemal dorównuje Machine Gun. Band of Gypsys, Filmore East, Monterey i Atlanta to chyba najlepsze koncertowe Hendrixy, jakie można obecnie dostać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie nie dziwi mnie, że album został powszechnie zignorowany. Po prostu za dużo tych wszystkich pośmiertnych wydawnictw, z czego tylko niektóre są naprawdę godne uwagi.

      Z Twoja listą najlepszych koncertówek Hendrixa trudno się nie zgodzić. Dodałbym jeszcze, mimo wszystko, "Isle of Wight" w wersji z 1971 roku. Osobiście wciąż czekam na wydanie pozostałych występów Band of Gypsys z Fillmore East, bo dotąd tylko pierwszy ukazał się w całości.

      Usuń
    2. I wygląda na to, że w końcu się doczekam ;) Pod koniec listopada ma ukazać się boks "Songs For Groovy Children: The Fillmore East Concerts", zawierający wszystkie cztery występy Band of Gypsys. Z jednej strony świetna sprawa, z drugiej - szkoda, że w takiej formie, bo mam już na winylu pierwszy występ. Chętniej dokupiłbym pozostałe jako osobne wydawnictwa, publikowane w jakiś odstępach czasu. A zakup pewnie drogiego boksu, w 1/4 składającego się z czegoś, co już posiadam, to raczej zniechęcająca perspektywa.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)