[Recenzja] Roger Waters - "The Pros and Cons of Hitch Hiking" (1984)



Po zakończeniu In the Flesh Tour (promującej album "Animals" Pink Floyd), Roger Waters zamknął się w swoim domu i przygotował szkice dwóch albumów koncepcyjnych. Oba przedstawił pozostałym członkom grupy, aby wybrali jeden, który razem nagrają. Muzycy zgodnie wybrali zestaw utworów zatytułowany "Bricks", który później został przemianowany na "The Wall". Do drugiego zestawu, już wtedy noszącego tytuł "The Pros and Cons of Hitch Hiking", Waters powrócił dopiero kilka lat później, już po uśmierceniu Pink Floyd. W trwającej niemal cały 1983 rok sesji nagraniowej udział wzięli m. in. Eric Clapton, perkusista Andy Newmark oraz grający na organach i gitarze Andy Bown. W studiu pojawili się też muzycy grający na instrumentach dętych, żeński chórek, a także orkiestra symfoniczna dyrygowana przez Michaela Kamena (który zagrał też na pianinie).

Najprościej można opisać ten album jako kontynuację stylistyki opracowanej na albumach "The Wall" i "The Final Cut". Już tam dużo większy nacisk został położony na warstwę tekstową, spójną dla wszystkich utworów. Tym razem jednak Waters ani nie próbuje przekazać niczego ważnego, ani nadać swoim wynurzeniom o nieudanych związkach ciekawej formy. Ale przede wszystkim sama muzyka jest okropnie nudna i monotonna. Całość brzmi jak zbiór odrzutów po "The Wall" i "The Final Cut" (co poniekąd jest prawdą, gdyż taki np. "Sexual Revolution" oryginalnie wchodził w skład zestawu "Bricks"). Brakuje tu jednak tego, co ratowało nawet te najmniej wyraziste fragmenty dwóch ostatnich (przynajmniej na tamten moment) albumów Pink Floyd - rozpoznawalnych solówek Davida Gilmoura i jego śpiewu, który byłby przyjemną odskocznią od wymęczonego wokalu Watersa. Sytuacji nie ratuje udział innego bardzo charakterystycznego gitarzysty. Po pierwsze dlatego, że Clapton nie ma tu za bardzo okazji się wykazać - przez większość czasu coś tam przygrywa w tle, a na solówki nie dostał wiele czasu. Jest jeszcze druga kwestia - jego ostrzejsze brzmienie i typowo bluesowe zagrywki jakoś tak niespecjalnie pasują do tej późno-floydowej stylistyki. Pozostali instrumentaliści zostali potraktowanie tak samo... instrumentalnie. Warstwa muzyczna na tym albumie pełni jedynie rolę tła dla wokalu. Dlatego nie dzieje się tu absolutnie nic ciekawego, nic co mogłoby w jakikolwiek zaangażować słuchacza. Dlatego przez większość czasu jest tak smętnie i beznamiętnie (co kontrastuje z czasem nadto ekspresyjnym wokalem). Kompletnie niezrozumiały jest dla mnie udział orkiestry, którego nie uzasadniają ani proste kompozycje, ani banalne teksty.

"The Pros and Cons of Hitch Hiking" potwierdza to, co pisałem już przy okazji recenzji solowych albumów Gilmoura - muzycy Pink Floyd razem potrafili tworzyć rzeczy wyjątkowe, ale samodzielnie nie byli w stanie stworzyć niczego, co mogłoby zainteresować kogokolwiek, poza największymi wielbicielami zespołu. A nawet w tym gronie te solowe płyty nie cieszą się dużą popularnością.

Ocena: 4/10



Roger Waters - "The Pros and Cons of Hitch Hiking" (1984)

1. 4:30 AM (Apparently They Were Travelling Abroad); 2. 4:33 AM (Running Shoes); 3. 4:37 AM (Arabs with Knives and West German Skies); 4. 4:39 AM (For the First Time Today, Part 2); 5. 4:41 AM (Sexual Revolution); 6. 4:47 AM (The Remains of Our Love); 7. 4:50 AM (Go Fishing); 8. 4:56 AM (For the First Time Today, Part 1); 9. 4:58 AM (Dunroamin, Duncarin, Dunlivin); 10. 5:01 AM (The Pros and Cons of Hitch Hiking, Part 10); 11. 5:06 AM (Every Stranger's Eyes); 12. 5:11 AM (The Moment of Clarity)

Skład: Roger Waters - wokal, gitara basowa, gitara, efekty; Eric Clapton  - gitara, syntezator gitarowy, dodatkowy wokal; Andy Bown  - organy, gitaraMichael Kamen - pianino, aranżacja orkiestry, dyrygent;  Andy Newmark - perkusja i instr. perkusyjne; Ray Cooper - instr. perkusyjne; David Sanborn - saksofon; Raphael Ravenscroft, Kevin Flanagan, Vic Sullivan - instr. dętę; Madeline Bell, Katie Kissoon, Doreen Chanter - dodatkowy wokal; The National Philharmonic Orchestra - orkiestra
Producent: Roger Waters i Michael Kamen


Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Kicz i tandeta lat 80tych. Tak jakby zgrano po najmniejszej linii oporu i chciano przyciągnąć słuchacza zgrabnym tyłkiem.

      Usuń
    2. W Polsce, w 1983 roku, nie było płyt i nie widzieliśmy okładek. Liczyła się tylko.muzyka.

      Usuń
    3. Bez przesady, może tej płyty nie było, ale Tonpress w latach 70. i 80. wydał sporo zagranicznych tytułów, częściowo z oryginalnymi okładkami. Krążyły też zachodnie wydania, tylko trzeba było wydać na nie kilka pensji.

      Usuń
  2. Cale szczęście że PF wybrali The Wall jako wspólny album. Tutaj pozostaje w pamięci świetna gra Claptona oraz przepiękny Every Strangers Eyes i zaraz po nim Moment Of Clarity. Wtrącone motywy z In The Flesh oraz Your Possible Past. Większość utworów oparta na prościutkim 3 nutowym schemacie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co prawda specjalizuję się w elektronicznych
    brzmieniach, ale nie stronię też od rocka. Uważam, że ocena albumu jest zbyt zaniżona. Płyta nie jest łatwa w odbiorze. Niektórzy twierdzą, że jest wręcz depresyjna, ale ma klimat, który do mnie przemawia. W którym znajduję coś, co porusza emocje. Dlatego słucham muzyki od wczesnych lat 80, żeby poszukiwać i odkrywać w niej przestrzeni, które przenoszą w inny wymiar. Na okładce Linzi Drew, ówczesna gwiazda rozbieranych magazynów dla panów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ocena jest czymś z zasady subiektywnym, więc nie może być zaniżona, bo po prostu pokazuje stosunek oceniającego do danego dzieła.

      Jedyna trudność tego albumu polega na tym, że to strasznie monotonna muzyka, w której prawie nic się nie dzieje, a wszystko to - i dużo więcej - było już wcześniej na "The Wall". Istnieje tyle różnorodnej muzyki, że szkoda czasu na coś tak wtórnego i zubożałego względem pierwowzoru, jak powyższy album.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)