[Recenzja] Depeche Mode - "Delta Machine" (2013)



Zapowiadano album w klimacie "Violator" i "Songs of Faith and Devotion". Nic z tych rzeczy! "Delta Machine" to bezpośrednia kontynuacja trzech poprzednich wydawnictw studyjnych Depeche Mode, a zwłaszcza rozwinięcie brzmienia "Sounds of the Universe", opartego głównie na starych, analogowych syntezatorach. Gitara wciąż jest obecna, ale zwykle mocno wtopiona w elektroniczne dźwięki, przez co czasem trudna do wyłapania. Na albumie dominują jednak przede wszystkim przeróżne, często nietypowe brzmienia syntezatorów. Mam jednak wrażenie, że Martin Gore za bardzo skupił się właśnie na brzmieniu, a nie na samych kompozycjach, które w znacznej części w ogóle nie zapadają w pamięć. Co w przypadku muzyki pop, a do niej przecież należy zaliczyć Depeche Mode, jest sporą wadą.

Gore jest autorem dziesięciu z trzynastu utworów, jakie trafiły na podstawowe wydanie albumu. Pozostałe trzy - "Secret to the End", "Broken" i "Should Be Higher" - zostały napisane przez Dave'a Gahana z pomocą szerzej nieznanego Kurta Uenali. Z wymienionych utworów jedynie ten ostatni na dłużej zapada w pamięć, za sprawą ciekawego klimatu i nietypowej partii wokalnej Gahana. Dwa pozostałe kawałki są... po prostu są i nic z tego nie wynika. Podobny problem dotyczy wielu kompozycji Martina, żeby wspomnieć tylko o "Slow" czy śpiewanym przez niego "The Child Inside" (od czasu "Exciter" utwory z jego wokalem są dla mnie kompletnie nierozróżnialne). Najgorzej wypada jednak "My Little Universe", w minimalistycznej warstwie instrumentalnej zupełnie pozbawiony melodii. Nieco ratuje go partia wokalna, choć ogólnie głos Gahana wypada na całym albumie dość słabo.

Dużo tutaj momentów ocierających się o autoplagiat. "Soft Touch / Raw Nerve" i "Soothe My Soul" brzmią wręcz jak remiksy starszych przebojów - pierwszy nachalnie przywołuje skojarzenia z "A Question of Time", drugi brzmi jak "Personal Jesus" skrzyżowany z "John the Revelator". Gdyby nie teksty, naprawdę można by je wziąć za kolejne remiksy, jakich pełno na stronach B singli Depeche Mode - takich, w których uwypukla się taneczny charakter utworów, kosztem melodii. Z kolei partia gitary w "Goodbye" brzmi jak sampel z "Dream On". Do albumu "Exciter" nawiązuje również, skądinąd niezły, "Angel" - zbudowany na podobnej zasadzie, co "Dead of Night", z przesterowaną elektroniką w mocniejszych momentach i nagłymi, spokojniejszymi zwolnieniami. Choć to akurat jeden z lepszych momentów całości.

Oprócz wspomnianych "Should Be Higher" i "Angel", pozytywnie wyróżniają się jeszcze tylko trzy utwory. Powoli, stopniowo rozkręcający się "Welcome to My World" bardzo dobrze sprawdza się w roli otwieracza. Przyjemnym kawałkiem jest także zgrabny melodycznie "Alone". Jednak zdecydowanie najmocniejszym punktem jest singlowy "Heaven". Bardzo ładna ballada, na tle całości wyróżniająca się bardziej organicznym akompaniamentem, w którym dominują partie pianina i gitary (zupełnie nietrafionym pomysłem było jednak dodanie sztucznego beatu, zamiast prawdziwej perkusji). To jedyny utwór na tym albumie z naprawdę wyrazistą i dobrą melodią. Choć wybór go na pierwszy singiel wydaje się dość kontrowersyjny - utwór jest zupełnie niereprezentatywny dla całości, odstaje od reszty klimatem i brzmieniem. Trudno tu jednak wskazać utwór, który lepiej nadawałby się na singiel.

Rozszerzone wydanie "Delta Machine" zawiera cztery bonusowe utwory. Napisany wspólnie przez Gore'a i Gahana "Long Time Lie" oraz skomponowany i zaśpiewany przez tego pierwszego "Always" mają dokładnie ten sam problem, co większość podstawowego wydania - kompletny brak wyrazistości. Lepiej prezentują się utwory spółki Gahan/Uenala - "Happens All the Time" i zwłaszcza "All That's Mine" (wydany także na stronie B singla "Heaven"), które brzmieniowo nawiązują do twórczości Depeche Mode z końca lat 80. Nie najgorszy melodycznie "Happens All the Time" mógłby być jednym z mocniejszych punktów podstawowego wydania, za to naprawdę mocny pod tym względem "All That's Mine" przewyższa zdecydowaną większość utworów zespołu z XXI wieku. Nie rozumiem, dlaczego tak dobre utwory skończyły jako bonusy do tak słabego albumu.

"Delta Machine" to jeden z najmniej udanych longplayów Depeche Mode. Zespół zbyt mocno wyeksploatował już swoją obecną stylistykę, do czego dochodzą coraz słabsze kompozycje (choć wciąż zdarzają się przebłyski w rodzaju "Heaven" czy "All That's Mine"). Muzycy znaleźli się w tym momencie kariery, gdy nowe albumy są już tylko i wyłącznie pretekstem do wyruszenia na kolejną trasę koncertową, w trakcie której wszyscy fani i tak będą czekać tylko na stare przeboje, a nie nowości.

Ocena: 5/10



Depeche Mode - "Delta Machine" (2013)

1. Welcome to My World; 2. Angel; 3. Heaven; 4 Secret to the End; 5. My Little Universe; 6. Slow; 7. Broken; 8. The Child Inside; 9. Soft Touch / Raw Nerve; 10. Should Be Higher; 11. Alone; 12. Soothe My Soul; 13. Goodbye

Skład: Dave Gahan - wokal; Martin Gore - instr. klawiszowe, gitara, wokal; Andy Fletcher - instr. klawiszowe
Producent: Ben Hillier


Komentarze

  1. A dla mnie ta płyta to rozczarowanie na tle poprzednich, najsłabsza od czasu Excitera. Chociaż zgadzam się że wokal Dave'a brzmi tu wspaniale.

    OdpowiedzUsuń
  2. juz dawno nie było tak dobrej plyty depeche mode. ja kupuje ją całą, nie wróć nie trawię jednego kawalka reszta jest moja czyli 16/17

    OdpowiedzUsuń
  3. płytka całkiem niezła choć bez rewelacji, na długie wiosenne wieczory z masą śniegu za oknami w sam raz :D Szkoda że w wydaniu głównym płyty nie znalazły sie kawałki bonusowe " Happens All The Time" i "All That's Mine" bo uważam że to świetne numery, poza tym bardzo podoba mi sie "The Child Inside" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zgadzam się z recenzją. Mnie, fana znającego świetne Violator, Songs of Faith, czy Ultra, ten nowy album to porażka i dowód na obniżającą się formę zespołu. Tylko wokale Dave'a ratują całość. Violator do dzisiaj brzmi nowocześnie i eksperymentalnie, zaś Delta od początku brzmi bardziej archaicznie niż A Broken Frame. Czy takie było zamierzenie zespołu?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Annette Peacock - "I'm the One" (1972)

[Recenzja] Julia Holter - "Aviary" (2018)

[Recenzja] Amirtha Kidambi's Elder Ones - "New Monuments" (2024)

[Recenzja] Moor Mother - "The Great Bailout" (2024)

[Recenzja] Joni Mitchell - "Song to a Seagull" (1968)