[Recenzja] Bruce Dickinson - "Tattooed Millionaire" (1990)



Pod koniec lat 80. Bruce Dickinson otrzymał propozycję nagrania utworu na ścieżkę dźwiękową piątej części "Koszmaru z ulicy Wiązów". Wokalista zebrał skład (m.in. z gitarzystą Janickiem Gersem, który wkrótce potem zajął miejsce Adriana Smitha w Iron Maiden) i zarejestrował z nim własną kompozycję "Bring Your Daughter... to the Slaughter". Nagranie tak bardzo spodobało się przedstawicielom wytwórni, że zaproponowali Bruce'owi zarejestrowanie całego albumu.Tak doszło do powstania jego pierwszego solowego longplaya - "Tattooed Millionaire". "Bring Your Daughter..." nie został na nim powtórzony, gdyż Steve Harris przekonał Dickinsona, aby umieścić go - w nowej wersji - na następnym albumie Iron Maiden. I tak też się stało - kawałek trafił na "No Prayer for the Dying" (pierwszy album zespołu z Gersem) i promujący go singiel (który stał się największym singlowym przebojem Iron Maiden).

"Tattooed Millionaire" przyniósł dziesięć utworów odbiegających od stylistyki Iron Maiden. Chciałem zrobić coś, czego nigdy nie zrobiłbym z Maiden - wyjaśniał wokalista. W przeciwnym razie po co w ogóle się za to brać? To prostsza i łagodniejsza muzyka, nawiązująca do glam rocka (jest tu nawet przeróbka "All the Young Dudes" Mott the Hoople), rzadziej do stylistyki AC/DC ("Hell on Wheels") lub Aerosmith ("Lickin' the Gun"). Dickinsonowi zdarza się ocierać o plagiat (kawałek tytułowy momentami brzmi jak "Photograph" Def Leppard) lub nawet autoplagiat ("No Lies" przypomina "Bring Your Daughter..."). Początek albumu jest nie najgorszy. "Son of a Gun", zbudowany na kontraście fragmentów akustycznych i czadowych, przypomina łagodniejsze utwory Iron Maiden w rodzaju "Children of the Damned", choć nie zbliża się do nich poziomem. Jednak już "Tattooed Millionaire" i "Born in '58" odpychają banalnymi melodiami, a potem jest jeszcze gorzej, z apogeum tandety w postaci "Dive! Dive! Dive!" z żałosnymi chórkami, czy niewiele mniej żałosnym, sztampowym rock and rollem "Zulu Lulu".

"Tattooed Millionaire" bardzo się zestarzał i to już wkrótce po wydaniu, gdy tego typu muzyka - mainstreamowy hard rock z późnych lat 80. - stała się synonimem obciachu. W dodatku całość brzmi jak nagrywana w pośpiechu, w przerwach od działalności Iron Maiden.

Ocena: 2/10



Bruce Dickinson - "Tattooed Millionaire" (1990)

1. Son of a Gun; 2. Tattooed Millionaire; 3. Born in '58; 4. Hell on Wheels; 5. Gypsy Road; 6. Dive! Dive! Dive!; 7. All the Young Dudes; 8. Lickin' the Gun; 9. Zulu Lulu; 10. No Lies

Skład: Bruce Dickinson - wokal; Janick Gers - gitara; Andy Carr - bass; Fabio Del Rio - perkusja
Producent: Chris Tsangarides


Komentarze

  1. Tytułowy kawałek faktycznie brzmi jak "Bazarowa podróba Photograph Def" tylko kompozycyjnie jakieś 3 razy gorsza jest od Photograph i masteringowo a wokal Bruce'a pasuje do takiej muzyki jak pięść do oka.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Annette Peacock - "I'm the One" (1972)

[Recenzja] Julia Holter - "Aviary" (2018)

[Recenzja] Amirtha Kidambi's Elder Ones - "New Monuments" (2024)

[Recenzja] Moor Mother - "The Great Bailout" (2024)

[Recenzja] Joni Mitchell - "Song to a Seagull" (1968)