[Recenzja] Deep Purple - "Fireball" (1971)



Muzycy Deep Purple stanęli na przełomie lat 1970/71 przed trudnym zadaniem przygotowania następcy wysoko ocenianego "In Rock". Poprzeczki wprawdzie nie dało się przeskoczyć, jednak zespół i tak nieźle wybrnął z sytuacji, nagrywając nieco inny album - luźniejszy, bardziej różnorodny. Sami jednak nie byli z niego zadowoleni - z wyjątkiem Iana Gillana - przez co dość szybko zrezygnowali z promowania tych utworów na żywo. A szkoda, bo znaczna część tego materiału idealnie nadawała się na koncerty, na czele z bardzo energetycznym "Fireball" - dość wyjątkowym utworze w repertuarze zespołu, bo z solówkami Lorda i Glovera, ale nie Blackmore'a. W mniejszym stopniu dotyczy to także chwytliwego "Demon's Eye" oraz "No No No" i "No One Came", które byłyby dobrym punktem wyjścia do improwizacji. W koncertowym repertuarze dłużej przetrwał tylko "The Mule", kawałek przypominający o psychodelicznej przeszłości grupy.

Inne urozmaicenia to "Fools" oraz "Anyone's Daughter" - pierwszy bardziej ambitny, niemal progowy, a drugi ewidentnie żartobliwy, oparty na brzmieniach akustycznych i nawiązujący do stylistyki country. Ten ostatni akurat kompletnie tu nie pasuje i trudno mi zrozumieć jego obecność na płycie, przy jednoczesnym braku singlowego przeboju "Strange Kind of Woman", jednego z najbardziej wyrazistych utworów z tej sesji. Można go znaleźć na wydaniu amerykańskim, ale zamiast całkiem akurat przyzwoitego "Demon's Eye". Ogólnie rzecz biorąc, "Fireball" to bardzo fajny album i trochę niesłusznie pozostający w cieniu zarówno "In Rock", jak i kolejnego "Machine Head". Inna sprawa, że tuż po wydaniu sprzedawał się świetnie, dochodząc na szczyt brytyjskiego notowania, a także do 32. pozycji amerykańskiej listy, bijąc tym samym wyniki poprzednika o odpowiednio trzy i sto jedenaście miejsc. Całkiem nieźle, jak na tak niedoceniany album.

Ocena: 7/10



Deep Purple - "Fireball" (1971)

1. Fireball; 2. No No No; 3. Demon's Eye; 4. Anyone's Daughter; 5. The Mule; 6. Fools; 7. No One Came

Skład: Ian Gillan - wokal; Ritchie Blackmore - gitara; Jon Lord - instr. klawiszowe; Roger Glover - gitara basowa; Ian Paice - perkusja
Producent: Deep Purple


Komentarze

  1. Moim zdaniem album jest nierówny. Świetne są "Fireball", "Demon's Eye", "Strange Kind of Woman" i "Fools". Nie porwały mnie "No No No" i "No One Came", choć to ciągle dobre granie. Nie przypadł mi natomiast do gustu "The Mule" i pasująca jak pięść do oka "Anyone's Daughter". Faktycznie ta pozycja spokojnie mogła wylecieć. Ogólnie jednak bardzo smaczna płyta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fools to zdecydowanie jeden z moich ulubionych utworów Purpli, obok You Keep on Moving, zawsze lubiłem też Anthem, Blind, And the Address, Hey Joe, Mandrake Root, This Time Around /Owed to 'G, Highway Star, Perfect Strangers, Burn, Sail Away, Son of Alerik, czy Child in Time.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny album. Takie In Rock na zaciągniętym ręcznym. Naleciałości psychodeliczno-progowe. Podoba mi się. A bas i gitara w Demon's Eye mają taki doomowy pochód.
    Zasłużona 8.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zapomniałem dodać. Odsłuchuje ten album z wersji Re-package. Są tu świetne bonusy:
      Strange Kind Of Woman
      I'm Alone
      Freedom
      Slow Train
      Gdyby w podstawowym secie były te kawałki, a wyrzucić z niego "Anyone's Daughter", to śmiało dałbym temu albumowi 8.5, a może nawet 9 ;)

      Usuń
  4. To obecnie moja ulubiona płyta zespołu. Nie tak przełomowa jak In Rock, ale przecież miejsce w historii zdobywa się tylko raz. Brzmi za to bardziej selektywnie i przynosi 7 wspaniałych kompozycji, różnorodnych, ale nie odstających od tego co zaproponowali na słynnej skale. Tytułowy i otwieracz to hard rockowy czad, w którym solo dzielą między siebie Glover i Lord. Dalej mamy No No No, który charakteryzuje dość niebanalna konstrukcja (wstawki spokojniejsze poświęcone są na partie solowe Blackmore'a i Lorda, gdy tymczasem wybuchy rockowego ognia mamy w partiach wokalnych). Demon's Eye to chyba taska najnormalniejsza piosenka na płycie. Ten utwór o wyraźnym bluesowym posmaku charakteryzuje całkiem duża chwytliwość. Warto zwrócić, że śpiew Gillana jest tutaj jeszcze bardziej plastyczny niż In Rock, a więc częściej korzysta z niższych rejestrów swojego niesamowitego aparatu głosowego. Przykładem urocza ballada w duchu country i zarazem pierwsze zaskoczenie na płycie - Anyone's Daughter. The Mule jest osadzony w nieco egzotycznych klimatach z charakterystycznym motywem wygrywanym przez mistrza dwóch pałeczek Iana Paice'a, a kończy go, podobnie jak Child in Time, zgiełkliwa kakofoniczna koda. Fools to wycieczka w krainę rocka progresywnego i psychodelii. Leniwy i transowy klimat, przerywany jest co jakiś czas gwałtownymi zrywami ze śpiewem Gillana - smaczkiem jest tu solo Blackmore'a imitujące wiolonczelę. No i na koniec wracamy do czadu, ale jakże innego niż na początku. No One Came to brutalny, niemalże technoidalny rytm, melorecytujący Gillan oraz odwrócone solo gitarowe. Wspaniały dowód na to, że panowie nie zamierzali się powtarzać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024