Posty

[Recenzja] Soulsavers - "The Light the Dead See" (2012)

Obraz
Soulsavers to duet stworzony przez dwóch producentów, Richa Machina oraz Iana Glovera. Swój pierwszy album, utrzymany w stylistyce trip hopu "Tough Guys Don't Dance", wydali w 2003 roku. Na dwóch kolejnych, "It's Not How Far You Fall, It's the Way You Land" i "Broken", nagranych z udziałem licznych gości, w tym występującego w roli wokalisty Marka Lanegana (ex-Screaming Trees / Queens of the Stone Age), zwrócili się w stronę muzyki mocniej opartej na tradycyjnych instrumentach, charakteryzującej się bardziej rockową dynamiką oraz gospelowym zabarwieniem. Najnowszy "The Light the Dead See", wydany w maju tego roku, kontynuuje ten kierunek. Tyle, że już bez udziału Lanegana, którego pochłonęły inne projekty. Jego miejsce zajął Dave Gahan, na co dzień wokalista Depeche Mode. Zaangażowanie go okazało się strzałem w dziesiątkę. Dobrze usłyszeć jego głos w takich aranżacjach. Poza tym, dzięki niemu muzyka Soulsavers stała się bardziej k

[Recenzja] Led Zeppelin - "Celebration Day" (2012)

Obraz
To był prawdziwie uroczysty dzień. 10 grudnia 2007 w londyńskiej O2 Arena odbył się pierwszy pełnowymiarowy koncert Led Zeppelin od niemal 30 lat, a więc od czasu śmierci Johna Bonhama i zawieszenia działalności zespołu. W międzyczasie pozostali żyjący muzycy - Robert Plant, Jimmy Page i John Paul Jones - kilkakrotnie pojawiali się razem na scenie w związku z różnymi wyjątkowymi okazjami (jak Live Aid w 1985 roku, albo wprowadzenie do Rock and Roll Hall of Fame równo dekadę później), były to jednak bardzo krótkie występy. Tym razem, po długich negocjacjach, zgodzili się zagrać dwugodzinny set. Powodem tej jednorazowej - jak podkreślają muzycy, z Plantem na czele - reaktywacji było zaproszenie na koncert poświęcony pamięci Ahmeta Erteguna - zmarłego rok wcześniej założyciela wytwórni Atlantic, który prawie cztery dekady wcześniej podpisał z zespołem jego pierwszy kontrakt. Pięć lat po tym wydarzeniu, jego zapis zostaje wydany na albumie "Celebration Day". Ten niezwykl

[Recenzja] The Doors - "Live at the Bowl '68" (2012)

Obraz
"Live at the Bowl '68" to zapis koncertu The Doors, który odbył się 5 lipca 1968 (jak podkreślają wszystkie materiały promocyjne - dzień po amerykańskim Dniu Niepodległości), w kalifornijskim amfiteatrze Hollywood Bowl. Nie jest to pierwsze oficjalne wydawnictwo zawierające ten materiał. Już w 1987 roku fragmenty koncertu ukazały się na winylowym albumie "Live at the Hollywood Bowl", a nosząca ten sam tytuł kaseta VHS zawierała niemal kompletny zapis występu - jednak z powodu uszkodzonego zapisu pominięte zostały utwory "The WASP (Texas Radio and the Big Beat)" i "Hello, I Love You", a "Spanish Caravan" pojawił się tylko we fragmencie. DVD "The Doors - Collection" z 1999 roku, zawierające m.in. właśnie ten koncert, nic w tej kwestii nie zmieniło. Dopiero dzięki współczesnej technice odzyskano uszkodzone fragmenty, dzięki czemu fani The Doors mogą w końcu cieszyć się pełnym zapisem tego koncertu. Radość tym większa,

[Recenzja] Megadeth - "Risk" (1999)

Obraz
W latach 90. twórczość Megadeth przeszła długą drogę. Od thrashowego "Rust in Peace", przez bardziej melodyjną odmianę metalu na "Countdown to Extinction" i "Youthanasia", momentami niemalże rockowy "Cryptic Writings", aż po zdradzający wyraźnie ciągoty do muzyki pop "Risk". Aż trudno uwierzyć, że tak częste zmiany stylu odbywały się w okresie największej stabilności składu zespołu. Zmieniały się za to muzyczne realia. Był to okres, kiedy muzyka metalowa gwałtownie traciła na popularności. Chcąc dotrzymać kroku Metallice - która w tamtym czasie również złagodziła swoje brzmienie, zyskując coraz więcej wielbicieli - Dave Mustaine szedł na coraz większe kompromisy, aby utrzymać się w głównym nurcie. Nagranie czegoś takiego, jak "Risk", faktycznie było dość ryzykownym posunięciem. Zespół praktycznie odciął się tutaj od swoich fanów i ich oczekiwań. Szkoda jednak, że nie stała za tym chęć artystycznego rozwoju, lecz ewide

[Recenzja] Megadeth - "Cryptic Writings" (1997)

Obraz
Na "Cryptic Writings" zespół idzie jeszcze dalej w stronę lżejszego, bardziej melodyjnego grania. I to z całkiem dobrym skutkiem. Zespół nauczył się pisać (głównym kompozytorem, oczywiście, pozostał Dave Mustaine) całkiem przyjemne, zgrabne i przebojowe - choć nie prezentujące sobą niczego wartościowego pod względem artystycznym - kawałki, czego najlepszym przykładem "Trust", "Almost Honest", "I'll Get Even" i częściowo akustyczny, nieco grunge'owy "Use the Man". Nie zostało w nich nic z metalowych korzeni zespołu, to już czysty rock. W "Have Cool, Will Travel" zespół po raz kolejny wzbogacił brzmienie o harmonijkę, która fajnie kontrastuje z cięższymi gitarami (sam utwór nie jest jednak najwyższych lotów). Zupełną nowością jest natomiast użycie elektrycznego sitaru (zagrał na nim sam Mustaine) w "A Secret Place". To najfajniejszy tutaj utwór, choć trudno uniknąć skojarzeń z metallikowym "Wherev

[Recenzja] Megadeth - "Hidden Treasures" EP (1995)

Obraz
W połowie lat 90. grupa Megadeth cieszyła się ogromną popularnością. Zupełnie logicznym posunięciem było zatem wydanie w tym okresie takie wydawnictwa, jak "Hidden Treasures". Krótko mówiąc jest to EPka zbierająca niealbumowe kawałki zarejestrowane w latach 1989-94 i do tamtej pory rozproszone na kompilacjach różnych wykonawców (głównie filmowych soundtrackach) i/lub singlach. To w sumie osiem utworów i niemal równe pół godziny trwania. A na wydaniu japońskim i późniejszych reedycjach - dwanaście utworów o łącznym czasie trwania trzech kwadransów. Owe bonusy to po prostu zawartość europejskiej wersji singla "A Tout le Monde", a więc utwór tytułowy (w identycznej wersji, jak na albumie "Youthanasia") oraz wersje demo "Symphony of Destruction", "Architecture of Aggression" i "New World Order" (w przypadku tego ostatniego, była to jedyna wydana wersja aż do 2011 roku, gdy jego ostateczna wersja trafiła na album "Th1r

[Recenzja] Megadeth - "Youthanasia" (1994)

Obraz
"Countdown to Extiction" okazał się ogromnym sukcesem komercyjnym (2. miejsce na liście sprzedaży w Stanach, 5. w Wielkiej Brytanii). Nic dziwnego, że zespół na swoim kolejnym wydawnictwie kontynuował obrany wcześniej kierunek. "Youthanasia" to dwanaście kawałków łączących metalowy ciężar z uwypuklonymi melodiami i typowo piosenkowymi strukturami. I właściwie tyle tylko można o nich powiedzieć. Pomijając wykorzystanie harmonijki w dwóch kawałkach ("Train of Consequences", "Elysian Fields") i śpiewany po francusku refren najłagodniejszego "A Tout le Monde", niewiele się tutaj dzieje. To pierwsze było bardzo fajnym pomysłem na urozmaicenie. Drugie już niekoniecznie - dodaje za dużo lukru do i tak już nieco zbyt przesłodzonej piosenki. Pozostałe nagrania, wszystkie bez wyjątku, zbudowane są dokładnie z tych samych elementów i według tego samego schematu. Melodie mogłyby być nieco bardziej wyrafinowane, riffy - bardziej charakterysty

[Recenzja] Soundgarden - "King Animal" (2012)

Obraz
Szesnaście lat po poprzednim studyjnym albumie, "Down on the Upside", grupa Soundgarden opublikowała nowy, premierowy materiał. "King Animal", szósty studyjny album zespołu, rozpoczyna się od bardzo trafnie zatytułowanego "Been Away Too Long". Muzycy nie grali ze sobą od zbyt dawna. Upłynęło zbyt wiele czasu, by byli w stanie nagrać coś na poziomie swoich wcześniejszych osiągnięć. Choć usilnie próbują nawiązać do dawnej świetności stylistyką. "King Animal" brzmi jak wypadkowa poprzednich trzech albumów, z naciskiem na "Superunknown". Brakuje tu jednak dawnej świeżości, energii i przede wszystkim dobrych, zapamiętywanych melodii. Zdecydowanie nie pomaga płaskie, przytłumione brzmienie (skompresowane wedle współczesnych standardów). A wspomniany upływ czasu słychać przede wszystkim w wokalnych partiach Chrisa Cornella, który z trudem wyciąga wyższe tony (a robi to często). Przynajmniej pod względem instrumentalnym zdarzają się - rz