Posty

[Recenzja] Sonic Youth - "Goo" (1990)

Obraz
"Goo" to debiut Sonic Youth w dużej wytwórni, a także pierwszy album zespołu, który odniósł istotny sukces komercyjny. Nazwa grupy po raz pierwszy pojawiła się na amerykańskiej liście sprzedaży, gdzie longplay doszedł do 96. miejsca. Jeszcze większy sukces udało się odnieść w Wielkiej Brytanii, osiągając 32. pozycję, a tym samym znacznie poprawiając wynik poprzedniego w dyskografii "Daydream Nation". Tak naprawdę to tamten album i dokonany na nim zwrot w stronę bardziej melodyjnego grania pomogły zaistnieć Sonic Youth w powszechnej świadomości. Jednak ograniczone możliwości dystrybucji nie przeszkodziły w odniesieniu większego sukcesu. Tym razem zespół otrzymał wsparcie wytwórni, która mogła zapewnić znacznie lepszą dystrybucję. Fani zespołu mogli jednak obawiać się, że ta współpraca oznacza zmianę dotychczasowej postawy muzyków i zaowocuje bardziej komercyjnym, konwencjonalnym materiałem. Na szczęście, wśród jedenastu zawartych tu utworów jedynie singlowy "Koo

[Recenzja] Manfred Schoof Quintet - "Scales" (1976)

Obraz
Minęło trochę czasu, nim Manfred Schoof zaprezentował następcę cenionego we freejazzowych kręgach albumu "European Echoes" z 1969 roku. Przez kolejne lata trębacz był aktywny głównie jako sideman oraz członek różnych zespołów. Dopiero w połowie kolejnej dekady podpisał kontrakt z JAPO Records, odziałem ECM, czego wynikiem było powstanie Manfred Schoof Quintet i trzech wydanych pod tym szyldem albumów. W oryginalnym składzie tej grupy znalazło się czterech innych doświadczonych instrumentalistów. Kontrabasista Günter Lenz, perkusista Ralf Hübner oraz grający na klarnecie basowym Michel Pilz byli, podobnie jak Schoof, częścią niemieckiej sceny muzyki improwizowanej, a ich drogi już niejednokrotnie się krzyżowały. Kwintetu dopełnił holenderski klawiszowiec Jasper van't Hof, wcześniej członek ansamblu Association P.C., proponującego mieszankę bezkompromisowego free jazzu z elektrycznym brzmieniem fusion. "Scales", pierwszy album Manfred Schoof Quintet, pokazuje całk

[Recenzja] Picchio Dal Pozzo - "Picchio Dal Pozzo" (1976)

Obraz
Scena Canterbury była niezwykle ciekawym zjawiskiem. Specyficzne połączenie rocka psychodelicznego z wpływami jazzu i innych ambitnych rodzajów muzyki okazało się naprawdę świetnym pomysłem na granie. Jednak prawdziwie wybitnych albumów w tym nurcie nie ma aż tak wiele. Kilka wielkich płyt nagrały w pierwszej połowie lat 70. grupy Soft Machine, Gong i Caravan, jednak każda z nich poszła później w innym, mniej ciekawym kierunku. Z kolei Hatfield and the North, Matching Mole, National Health, Quiet Sun czy Khan okazały się jedynie efemerydami, które nie pozostawiły po sobie wiele materiału - aczkolwiek ten istniejący faktycznie prezentuje wysoki poziom. Trafiło się też kilka znakomitych albumów nagranych przez członków tych grup, by wspomnieć o "Fish Rising" Steve'a Hillage'a oraz wybitnym "Rock Bottom" Roberta Wyatta. I to by było chyba wszystko, jeśli chodzi o przedstawicieli nurtu faktycznie związanych z miastem Canterbury. O twórczości ich licznych naślado

[Recenzja] Kult - "Kaseta" (1989)

Obraz
Niedługo po powrocie Kazika Staszewskiego z kilkumiesięcznej emigracji doszło do reaktywacji Kultu. Zespół odnowił jednak działalność w okrojonym składzie. Oprócz Kazika w zespole znaleźli się Janusz Grudziński, Ireneusz Wereński, Piotr Falkowski oraz nowy gitarzysta, Rafał Kwaśniewski. Ten właśnie kwintet, wsparty przez kilku gości - w tym dawnych współpracowników, Krzysztofa Banasika i Pawła Jordana - zarejestrował wkrótce materiał na kolejny album. Tytuł, tradycyjnie, wzięto od jednego utworu z poprzedniego wydawnictwa, a konkretnie "TDK Kaseta" z "Tan", pozostawiając wszakże tylko drugi człon. Odchudzeniu uległ nie tylko podstawowy skład zespołu, ale też jego stylistyka. Muzycy wyraźnie odchodzą tu od dotychczasowej mieszanki post-punku, psychodelii, funku, dubu i jazzu na rzecz takiego bardziej czystego, konwencjonalnego rocka. W warstwie instrumentalnej zdecydowanie dominuje gitara i sekcja rytmiczna. Nawet nierzadko dochodzą do tego inne instrumenty, jednak s

[Recenzja] Sun Ra - "Cosmos" (1976)

Obraz
Materiał na album "Cosmos" powstał podczas europejskiej trasy koncertowej Sun Ra z 1976 roku. Nagrań dokonano jednak nie w trakcie występów, a w paryskim Studio Hautefeuille. Lider postanowił trochę okroić skład w porównaniu z ilością muzyków towarzyszących mu wówczas na scenie. Do studia wszedł w towarzystwie młodej sekcji rytmicznej, gitarzysty basowego Anthony'ego Bunna i perkusisty Larry'ego Brighta, a także dziewięcioosobowej sekcji dętej. Instrumentarium obejmuje różne saksofony, flety, trąbkę, puzon, ale też klarnet basowy, fagot i waltornię. Natomiast sam Sun Ra gra tutaj wyłącznie na instrumencie zwanym Rocksichord - czymś w rodzaju zelektryfikowanego klawesynu, popularnego na przełomie lat 60. i 70. wśród rockowych wykonawców, choć użytym też przez minimalistę Terry'ego Rileya w jednym z jego najsłynniejszych dzieł, "A Rainbow in Curved Air". Zawartość muzyczna "Cosmos" różni się od innych opisywanych przeze mnie albumów Sun Ra. Muzyk

[Recenzja] David Bowie - "Low" (1977)

Obraz
"Low" to pierwsza odsłona tzw. Trylogii Berlińskiej, czyli serii albumów zainspirowanych wielomiesięcznym pobytem Bowiego w owym mieście, ale też jego wyprawą do Europy Wschodniej. Przygnębiająca atmosfera Berlina Zachodniego - gdzie wciąż widoczne były ślady II wojny światowej, a obecność muru oraz stref militarnych nieustannie przypominała, że historia może się powtórzyć - wpłynęła na charakter trzech kolejnych dzieł artysty. A tak naprawdę już na poprzedzający je album "The Idiot", wydany pod nazwiskiem Iggy'ego Popa, ale będący w znacznym stopniu dziełem Davida. Bowie wykorzystał tamtą sesję do eksperymentów, które następnie rozwijał na własnych płytach. Stąd też istnieją pewne wątpliwości do tego, ile tak naprawdę wydawnictw powinno być zaliczane do wspomnianego cyklu. Sam muzyk zaczął używać określenia Trylogia Berlińska dopiero po wydaniu ostatniej części tryptyku. Trzeba też pamiętać, że tylko część materiału powstała w Berlinie. "Low" w znacz

[Recenzja] Iggy Pop - "The Idiot" (1977)

Obraz
Zanim zajmę się opisem tzw. Berlinskiej Trylogii Davida Bowie, warto poświęcić chwilę albumowi, który tak naprawdę zapoczątkował ten cykl, choć w jego skład oficjalnie nie wchodzi. Mowa oczywiście o "The Idiot", solowym debiucie Iggy'ego Popa, byłego frontmana prekursorskiej kapeli proto-punkowej The Stooges. Znajomość Bowiego i Popa sięga września 1971 roku. Pierwszy z nich był wówczas tuż przed nagraniem swojego przełomowego albumu "The Rise and Fall of Ziggy Stardust", natomiast kariera drugiego praktycznie legła w gruzach. Ekscesy członków The Stooges, związane z nadużywaniem narkotyków, doprowadziły do utraty kontraktu i rozwiązania zespołu. Pop podniósł się z dna dzięki pomocy Bowiego, który załatwił mu nowy management i wytwórnię, a następnie wystąpił w roli producenta na albumie "Raw Power" reaktywowanego The Stooges. Jednak już po kilku miesiącach wszystko znów się posypało, a Pop trafił na odwyk. Bowie był ponoć jednym z niewielu znajomych, k

[Recenzja] Hermann Szobel - "Szobel" (1976)

Obraz
Austriacki pianista żydowskiego pochodzenia Hermann Szobel był niezwykle obiecującym muzykiem. Mając zaledwie 18 lat nagrał swój pierwszy album, na którym pokazał niesamowitą wirtuozerię, której pozazdrościć mogliby mu znacznie bardziej doświadczeni artyści. Longplay, wydany nakładem amerykańskiego labelu Artista pod niezwykle prostym tytułem "Szobel", nie był co prawda komercyjnym sukcesem, ale zyskał uznanie krytyków. Niestety, do dziś pozostaje jedynym wydawnictwem z udziałem pianisty. Niedługo po jego premierze młody muzyk przepadł bez wieści. Kilka lat temu niespodziewanie odnalazła w Jerozolimie polska rzeźbiarka Katarzyna Kozyra, która pracowała tam nad filmem poświęconym syndromowi jerozolimskiemu. Jak się okazało, przypadłość ta dotknęła Szobela, który od lat wiedzie życie bezdomnego, żywiącego się tym, co znajdzie na ulicy, okazjonalnie sprzedającego swoje obrazy. Album "Szobel" zarejestrowano w październiku 1975 roku w nowojorskim Record Plant Studios. Pi