[Recenzja] Sonic Youth - "Goo" (1990)



"Goo" to debiut Sonic Youth w dużej wytwórni, a także pierwszy album zespołu, który odniósł istotny sukces komercyjny. Nazwa grupy po raz pierwszy pojawiła się na amerykańskiej liście sprzedaży, gdzie longplay doszedł do 96. miejsca. Jeszcze większy sukces udało się odnieść w Wielkiej Brytanii, osiągając 32. pozycję, a tym samym znacznie poprawiając wynik poprzedniego w dyskografii "Daydream Nation". Tak naprawdę to tamten album i dokonany na nim zwrot w stronę bardziej melodyjnego grania pomogły zaistnieć Sonic Youth w powszechnej świadomości. Jednak ograniczone możliwości dystrybucji nie przeszkodziły w odniesieniu większego sukcesu. Tym razem zespół otrzymał wsparcie wytwórni, która mogła zapewnić znacznie lepszą dystrybucję. Fani zespołu mogli jednak obawiać się, że ta współpraca oznacza zmianę dotychczasowej postawy muzyków i zaowocuje bardziej komercyjnym, konwencjonalnym materiałem.

Na szczęście, wśród jedenastu zawartych tu utworów jedynie singlowy "Kool Thing" zdradza merkantylne pobudki. Chodzi oczywiście o gościnny - stosunkowo skromny, ale niedający się przeoczyć - udział rapera Chucka D z ogromnie wówczas popularnej grupy Public Enemy. Pod względem instrumentalnym jest to jednak typowy Sonic Youth, pełen zgrzytliwych partii niekonwencjonalnie strojonych gitar. Muzycy uskuteczniają tutaj znane z kilku poprzednich płyt połączenie hałaśliwego brzmienia z mocniej zaznaczonymi, całkiem chwytliwymi melodiami. Szczególnie świetnie wyszło to w przypadku takich kawałków, jak "Dirty Boots", "Tunic (Song for Karen)" czy najlepszych melodycznie "Disappearer" i "Titanium Exposé". Bardzo ciekawie wypada "Mote", który pomimo quasi-piosenkowych naleciałości w pierwszej połowie, przypomina raczej to bardziej eksperymentalne granie w stylu sprzed "Daydream Nation". Do tamtych czasów nawiązują też instrumentalne fragmenty "Cinderella's Big Score", w których pomimo sporej dawki zgiełku udaje się stworzyć intrygujący klimat. Szkoda tylko, że części z wokalem już tak dobrze nie wypadają, a w dodatku brzmią jak całkiem inny utwór. Niestety, na płycie zdarzają się też inne wpadki. Kompletnie nie przekonuje mnie kojarząca się z ekstremalnym metalem końcówka "Mildred Pierce". Nie przepadam też za bliższym punk rocka "Mary-Christ". A album na pewno nie straciłby też na braku jazgotliwej miniatury "Scooter + Jinx", która poza hałasem nie oferuje kompletnie nic.

Poprzedni album Sonic Youth stał się drogowskazem dla dalszych poczynań muzyków, dlatego trudno uniknąć porównań. "Goo" nie wnosi żadnych istotnych zmian do stylistyki wypracowanej na "Daydream Nation", a te nieliczne próby urozmaicenia uważam za niezbyt udane. Z drugiej strony, longplay jest o całe dwadzieścia minut krótszy od poprzednika, co niewątpliwie wypada na korzyść. Dzięki temu nie ma tu wielu wypełniaczy, choć nie wszystkie nagrania mnie przekonują. W ogólnym rozrachunku oba wydawnictwa wypadają bardzo podobnie. Mam do nich pewne poważne zastrzeżenia, ale też znajduję na nich mnóstwo pozytywów. 

Ocena: 7/10



Sonic Youth - "Goo" (1990)

1. Dirty Boots; 2. Tunic (Song for Karen); 3. Mary-Christ; 4. Kool Thing; 5. Mote; 6. My Friend Goo; 7. Disappearer; 8. Mildred Pierce; 9. Cinderella's Big Score; 10. Scooter + Jinx; 11. Titanium Exposé

Skład: Thurston Moore - gitara, gitara basowa (6), wokal (1,3,6-8,11); Lee Ranaldo - gitara, wokal (5); Kim Gordon - gitara basowa, wokal (2-4,6,9,11); Steve Shelley - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie: Chuck D - wokal (4); Don Fleming - instr. perkusyjne, dodatkowy wokal (1,7); J Mascis - dodatkowy wokal (2,5,6)
Producent: Nick Sansano, Ron Saint Germain i Sonic Youth


Komentarze

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)