Posty

[Recenzja] Frank Zappa - "Sleep Dirt" (1979)

Obraz
"Sleep Dirt" to kolejny, po wydanym cztery miesiące wcześniej "Studio Tan", zbiór nagrań niewykorzystanych na poprzednich albumach. Pięć z siedmiu zawartych tu utworów - z wyjątkiem "Time Is Money" i tytułowego - Frank Zappa planował umieścić na czteropłytowym wydawnictwie "Läther". Wydawca, moim zdaniem słusznie, rozbił ten materiał na cztery osobne longplaye. Sam artysta nie miał praktycznie żadnego wpływu na ich kształt. Odrzucono chociażby jego sugestię, by recenzowany tu zbiór zatytułować "Hot Rats III", pomimo potencjalnych korzyści merkantylnych, jakie mogłoby to zapewnić. Akurat taką decyzję wytwórni trudno mieć za złe. "Sleep Dirt" co prawda nawiązuje do jazz-rockowej stylistyki "Hot Rats" i "Waka/Jawaka" (nieformalnego "Hot Rats II"), jednak pod względem jakościowym ustępuje im znacząco. Większość materiału powstała w grudniu 1974 roku, podczas prac nad albumem "One Size Fits All&qu

[Recenzja] Frank Zappa - "Studio Tan" (1978)

Obraz
Zappa miał ambitne plany na następcę "Zoot Allures". Chciał opublikować czteropłytowy album "Läther", składający się zarówno z materiału studyjnego, jak i koncertowego. Nietrudno domyślić się, jak na ten pomysł zareagował wydawca. Zasłaniając się różnymi zapisami w umowie, wymusił rozbicie tego wydawnictwa na cztery tematyczne albumy, na których ostateczny kształt artysta nie miał większego wpływu. Wszystkie cztery wydano w okresie od marca 1978 do maja 1979 roku. Dwa z nich zawierają nagrania koncertowe - na każdym opublikowano fragmenty innego występu. "Zappa in New York" nie odbiega daleko od jego dokonań z połowy lat 70., natomiast "Orchestral Favorites" stanowi niezbyt udaną próbę zmierzenia się z muzyką poważną. Nagrania studyjne rozdzielono z kolei na "Studio Tan" oraz "Sleep Dirt". Na ten drugi, wydany później, trafiły wyłącznie instrumentalne kawałki, często o bardziej jazzowym charakterze. Pierwszy zaś wypełnia bardz

[Recenzja] Bob Dylan & The Band - "The Basement Tapes" (1975)

Obraz
Latem 1967 roku wracający do zdrowia po wypadku motocyklowym Bob Dylan oraz muzycy jego koncertowego składu, lepiej znani jako The Band, zamieszkali w dużym różowym domu w Woodstock. Przez kilka tygodni jamowali, komponowali, a także rejestrowali muzykę w studiu, które urządzili w piwnicy. Efektem było zapisanie kilometrów taśm. Wiadomo, że nagrano ponad sto utworów, nowych i starych, własnych i cudzych. Niektóre w kilku wersjach. Sesje te przez lata obrosły legendami. Część taśm dość szybko wyciekła. Kilka nagrań już w 1969 roku - wraz z innym, dużo starszym materiałem - trafiło na wydawnictwo o tytule "Great White Wonder", jeden z pierwszych i najsłynniejszych bootlegów. Później zaczęły wypływać kolejne nagrania, budząc bardzo duże zainteresowanie. Nie tylko wśród zwykłych wielbicieli Dylana, ale też innych muzyków. Własne wersje piwniczych utworów nagrali m.in. The Byrds, Fairport Convention, Brain Auger and the Trinity, Manfred Mann czy w końcu The Band, który na swoim d

[Przegląd] Nowości płytowe 2020 (część 4/4)

Obraz
W ostatnim czasie pojawiło się tu kilka recenzji premierowych wydawnictw. Te teksty nie wyczerpują jednak tematu ciekawych płyt, jakie wydano w ostatnich miesiącach. Nie jestem w stanie poświęcić im wszystkim tyle uwagi, ile potrzeba na napisanie pełnej recenzji. Dlatego przedstawiam je w czwartym i ostatnim przeglądzie tegorocznych nowości. Pojawienie się tego cyklu miało przede wszystkim zmotywować mnie do tego, bym zaczął w większym stopniu skupiać na nowych wydawnictwach. Miało to być przejściowe rozwiązanie, przed zwieszeniem liczby premierowych recenzji. Chciałbym, by w przyszłym roku pojawiało się ich tak dużo, jak w ostatnich tygodniach. Będzie to, oczywiście, zależeć od ilości wartych opisania albumów. Prawdopodobnie nie zrezygnuję całkiem z tego typu przeglądów, choć mogą przybrać inną formę lub zmieni się częstotliwość ich publikowania. AC/DC - "Power Up" Wydany: 13.11 | hard rock Żartuję. Nawet tego nie słuchałem. I bez tego doskonale wiem, co zawiera ten album. Z

[Recenzja] Sonic Youth - "Sister" (1987)

Obraz
Słuchając kolejnych płyt Sonic Youth z lat 80., wyraźnie daje się zauważyć bardzo konsekwentny rozwój. Na każdym następnym albumie noise'owy zgiełk coraz bardziej ustępuje wyrazistym melodiom. Już na "EVOL" te ostatnie objawiły się w całej okazałości, jednak wciąż dominowało bardziej hałaśliwe granie. Na kolejnym w dyskografii "Sister" proporcje uległy odwróceniu. I jest to być może najciekawszy etap ewolucji zespołu. Z jednej strony to wciąż ten bezkompromisowy Sonic Youth z wcześniejszych wydawnictw, który nie chce się ograniczać konwencjonalnymi strukturami i nawet w najbardziej melodyjnych kawałkach w końcu musi przejść do jazgotu. Ale z drugiej strony, to już ten bardziej komunikatywny Sonic Youth, którego twórczość trafia także do osób, dla których muzyka pełni przede wszystkim, lub wyłącznie, rolę użytkową. To już granie momentami bliskie indie rocka, ale stroniące od piosenkowych schematów i tylko czasem, choć częściej niż dotychczas, bardziej ugrzecznio

[Recenzja] Kult - "Spokojnie" (1988)

Obraz
Kto pamięta taki zespół jak Kult? Okazuje się, że całkiem sporo osób, w tym też takich, co się na muzyce znają. Jakiś czas temu, zachęcony pozytywnymi opiniami na temat wczesnych dokonań tej grupy, postanowiłem po raz pierwszy przesłuchać w całości któryś z jej albumów. Wcześniej znałem tylko radiowe przeboje, z których część zachęcała, a inne zniechęcały do bliższej znajomości. Mój wybór padł właśnie na "Spokojnie", który faktycznie prezentuje się znacznie ciekawiej od większości tego, co wcześniej z repertuaru grupy słyszałem. Longplay właściwie już przy pierwszym przesłuchaniu wylądował w czołówce moich ulubionych polskich płyt rockowych. Identycznie jak w przypadku poprzedzającego go "Posłuchaj to do Ciebie", "Spokojnie" dzieli swój tytuł z utworem, który znalazł się na jego poprzedniku. To zresztą niejedyne podobieństwo. Także ten album znany jest powszechnie w nieco innej formie niż pierwotnie został wydany. Rozpoczynający większość wydań utwór "

[Recenzja] Jerzy Milian Trio - "Baazaar" (1969)

Obraz
Przyznam szczerze, że nie potrafię wymienić wielu jazzowych wibrafonistów. W pierwszej chwili przychodzi mi na myśl Bobby Hutcherson, grający na wielu spośród moich ulubionych albumów jazzowych. Zaraz potem pojawiają się takie nazwiska, jak Milt Jackson i Gary Burton - których twórczość nie do końca trafia w moje gusta - ale też Jerzy Milian. Bycie jazzowym wibrafonistą w Polsce, na początku lat 50. ubiegłego wieku, stwarzało spore problemy. Z jednej strony ówczesne władze Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej były przeciwne promowaniu amerykańskiej kultury i robiły, co mogły, by uniemożliwiać muzykom granie jazzu. Natomiast z drugiej, sam wibrafon był bardzo rzadkim instrumentem w naszym kraju, więc Milian musiał wypożyczać go na próby i występy od orkiestr symfonicznych. Muzyk zaczynał od innych instrumentów. Jako dziecko, jeszcze w czasie II wojny światowej, uczył się gry na skrzypcach i organach, później studiował w klasie fortepianu. Jeszcze w czasie nauki współtworzył jazzowe składy,

[Recenzja] The Jimi Hendrix Experience - "Live in Maui" (2020)

Obraz
  Rok bez nowego wydawnictwa Jimiego Hendrixa to rok stracony. Tym razem jest to znów koncertówka. I bardzo dobrze, bo po pięćdziesięciu latach eksploatowania studyjnych archiwów nie zostało tam już nic ciekawego. A na żywo Hendrix zawsze wypadał doskonale, właśnie przed publicznością pokazując na co naprawdę go stać. Nawet pełne technicznych problemów występy na festiwalach w Woodstock i na Isle of Wight miały wspaniałe momenty. Tym razem przyszła pora na zapis dwóch setów, jakie słynny gitarzysta, wsparty przez Billy'ego Coxa i Mitcha Mitchella, dał 30 lipca 1970 na Hawajach. "Live in Maui", podobnie jak wiele koncertówek Jimiego z ostatnich lat, nie przynosi w pełni premierowego materiału. Fragmenty tych występów znalazły się już w filmie "Rainbow Bridge", wielokrotnie wydawanym na VHS i DVD. Samo audio było już wcześniej rozprowadzane na bootlegach, jednak oficjalnie ukazały się tylko dwa fragmenty - "Hey Baby / In From the Storm" i "Foxy Lady