[Recenzja] Heldon - "Third" (1975)
Jedną z przewag płyt winylowych nad kompaktowymi jest ich pojemność. Optymalna długość winyla wynosi trzy kwadranse. W czasach przed wprowadzeniem znacznie pojemniejszych kompaktów, wymuszało to na wykonawcach i producentach dokonywanie większej selekcji nagranego materiału. Dzięki temu albumy były krótsze, ale przeważnie równiejsze, pozbawione dłużyzn. Zdarzały się jednak przypadki, gdy album wydawano na dwóch płytach winylowych. O ile w przypadku nagrań koncertowych było to w pełni uzasadnione, tak dwupłytowce z premierowym materiałem studyjnym przeważnie okazywały się nie tyle dowodem niespotykanej kreatywności twórczej muzyków, co ich nieuzasadnioną wiarą w jakość skomponowanych właśnie utworów. Błędu tego nie uniknął Richard Pinhas wydając trzeci album pod szyldem Heldon, banalnie zatytułowany "Third" (z przewrotnym podtytułem "It's Always Rock'n'Roll"). Jest to właściwie solowe dokonanie Pinhasa, który samodzielnie skomponował osiem z dziewi