[Recenzja] Heldon - "Third" (1975)



Jedną z przewag płyt winylowych nad kompaktowymi jest ich pojemność. Optymalna długość winyla wynosi trzy kwadranse. W czasach przed wprowadzeniem znacznie pojemniejszych kompaktów, wymuszało to na wykonawcach i producentach dokonywanie większej selekcji nagranego materiału. Dzięki temu albumy były krótsze, ale przeważnie równiejsze, pozbawione dłużyzn. Zdarzały się jednak przypadki, gdy album wydawano na dwóch płytach winylowych. O ile w przypadku nagrań koncertowych było to w pełni uzasadnione, tak dwupłytowce z premierowym materiałem studyjnym przeważnie okazywały się nie tyle dowodem niespotykanej kreatywności twórczej muzyków, co ich nieuzasadnioną wiarą w jakość skomponowanych właśnie utworów. Błędu tego nie uniknął Richard Pinhas wydając trzeci album pod szyldem Heldon, banalnie zatytułowany "Third" (z przewrotnym podtytułem "It's Always Rock'n'Roll").

Jest to właściwie solowe dokonanie Pinhasa, który samodzielnie skomponował osiem z dziewięciu utworów, a także zarejestrował część z nich bez pomocy innych muzyków. Georges Grünblatt, mający bardzo istotny udział w powstaniu poprzedniego w dyskografii "Allez-Téia", tym razem zagrał tylko w dwóch utworach: "Cotes De Cachalot À La Psylocybine" i skomponowanym przez siebie "Ocean Boogi". W "Mechamment Rock" udziela się perkusista Gilbert Artman z awangardowo-progresywno-elektronicznego Lard Free. Z kolei w "Doctor Bloodmoney" można usłyszeć znanego już z debiutu Heldon, "Electronique Guerilla", klawiszowca Patricka Gauthiera, a także perkusistę Jean-My Truonga z zeuhlowego ZAO. Natomiast w "Aurore" wystąpili grający na indyjskiej fisharmonii Ariel Kalma i... pies Aurore.

Dominują tu nagrania oparte wyłącznie lub przede wszystkim na brzmieniu syntezatorów, stylistycznie mieszczące się gdzieś pomiędzy ambientem, a Szkołą Berlińską ("Ics Machinique", "Cotes De Cachalot À La Psylocybine", "Cocaine Blues", "Aurore", "Doctor Bloodmoney"). Pomiędzy nimi znajdują się jednak utwory o bardziej rockowym charakterze, przynajmniej pod względem użytego instrumentarium. W "Mechamment Rock" pojawia się bardzo tradycyjna sekcja rytmiczna, tworząca solidny podkład dla atonalnych dźwięków gitary i syntezatorowych syków. W przywołujących stylistykę "Allez-Téia" utworach "Virgin Swedish Blues" i "Ocean Boogi" słychać czyste partie gitary rytmicznej i frippowskie solówki, a w drugim z nich także melotron. Z kolei "Zind Destruction (Bouillie Blues)", bluesowa wariacja na temat "Zind" z "Electronique Guerilla", opiera się głównie na gitarowych sprzężeniach.

Problem w tym, że we wszystkich nagraniach niewiele się dzieje, mają bardzo repetycyjny charakter, a często trwają dość długo - "Aurore" i "Doctor Bloodmoney" po kilkanaście minut, parę innych zbliża się do dziesięciu. Album mógłby tylko zyskać, gdyby część z nich została nieco skrócona. Bez większej straty można by całkiem pominąć parę innych (proponowałbym wyrzucić brzmiące jak odrzuty z poprzedniego albumu "Virgin Swedish Blues" i "Ocean Boogi", najbardziej monotonny "Ics Machinique", a także nieco bezsensowną improwizację "Doctor Bloodmoney"). Taki jednopłytowy longplay byłby prawdopodobnie jednym z mocniejszych wydawnictw w dyskografii Heldon. Materiał ten nie jest jednak wystarczająco mocny, by uzasadnić wydanie podwójnego albumu.

Co ciekawe, gdy w 1991 roku dyskografia Heldon została wznowiona w wersji kompaktowej, "Third" wydano jako dwa osobne albumy, gdyż trwająca 85 minut całość nie zmieściłaby się na pojedynczym CD. Została zachowana oryginalna kolejność (i długość) utworów, a zatem na "Third: Volume 1" trafiły nagrania z pierwszej płyty winylowego wydania, a na "Third: Volume 2" z drugiej. Takie rozwiązanie wyszło na dobre (choć wciąż nie jest doskonałe): zamiast jednego zdecydowanie zbyt długiego, bardzo nierównego albumu, wydano dwa longplaye o odpowiedniej długości i znacznie bardziej wyrównanym poziomie. Przy czym jednak poziom ten jest wyraźnie wyższy w przypadku "Volume 1", zawierającego właściwie wszystkie najlepsze pomysły i niewiele zbytecznych momentów, niż "Volume 2", który sprawia wrażenie zbioru odrzutów.

Ocena: 6/10
7/10 dla "Volume 1", 5/10 dla "Volume 2"



Heldon - "Third («It's Always Rock'n'Roll»)" (1975)

LP1 / Volume 1: 1. Ics Machinique; 2. Cotes De Cachalot À La Psylocybine; 3. Mechamment Rock; 4. Cocaine Blues; 5. Aurore
LP2 / Volume 2: 1. Virgin Swedish Blues; 2. Ocean Boogi; 3. Zind Destruction (Bouillie Blues); 4. Doctor Bloodmoney

Skład: Richard Pinhas - syntezatory, melotron, gitara, gitara basowa (1.2, 2.2), efekty
Gościnnie: Georges Grünblatt - gitara (1.2, 2.2), melotron (1.2, 2.2); Gilbert Artman - perkusja (1.3); Ariel Kalma - fisharmonia (1.5); Aurore - głos (1.5); Patrick Gauthier - syntezator (2.4); Jean-My Truong - perkusja (2.4)
Producent: Joe Chip


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)