[Recenzja] Eric Dolphy - "Out There" (1961)
Na swoim drugim albumie w roli lidera, Eric Dolphy oddala się od bopu w bardziej awangardowe rejony. Już sam skład, który 15 sierpnia 1960 roku wszedł do Van Gelder Studio, jest eksperymentalny. Dolphy zrezygnował tym razem z muzyków grających na trąbce i pianinie, dodając za to wiolonczelistę. W tej roli wystąpił Ron Carter, na co dzień kontrabasista, najbardziej znany ze współpracy z Milesem Davisem z okresu Drugiego Wielkiego Kwintetu, mający jednak na koncie udział w ponad dwóch tysiącach dwustu sesjach. Ta była jedną z jego pierwszych, prawdopodobnie trzecią. W składzie znalazł się także basista George Duvivier, a za bębnami ponownie zasiadł Roy Haynes. Album zawiera siedem nagrań, w tym cztery kompozycje lidera i trzy interpretacje cudzych kompozycji. Poszczególne utwory cechuje spora różnorodność, w czym spora zasługa stosowania przez Dolphy'ego różnych dęciaków. Tytułowy "Out There", napędzany bardzo energetyczną grą sekcji rytmicznej, wyróżnia się ciekawym