[Recenzja] Don Cherry - "Complete Communion" (1966)



"Complete Communion" to nietypowy i odważny debiut. Jeszcze parę lat wcześniej byłoby nieprawdopodobne, żeby zacząć solową działalność od albumu składającego się tylko z dwóch, około dwudziestominutowych utworów. 1966 rok to już jednak czas największej popularności free jazzu. A i Don Cherry nie był przecież muzykiem znikąd. Zyskał rozpoznawalność już na przełomie dekad, dzięki wieloletniej współpracy z Ornettem Colemanem. Wziął udział w nagraniu tak ważnych albumów, jak "The Shape of Jazz to Come" czy "Free Jazz", które w znacznym stopniu ukształtowały tę stylistykę. W pierwszej połowie lat 60. Cherry współpracował też z innymi ważnymi dla tego nurtu twórcami, jak John Coltrane, Albert Ayler czy Archie Shepp.

"Complete Communion" został zarejestrowany 24 grudnia 1965 roku w studiu Rudy'ego Van Geldera. Producentem został Alfred Lion, gdyż materiał powstawał dla założonej przez niego wytwórni Blue Note. Oprócz Cherry'ego, grającego podczas tej sesji wyłącznie na kornecie, w nagraniach brali udział: argentyński saksofonista Leandro "Gato" Barbieri (znany głównie z własnej działalności, przede wszystkim tej na pograniczu jazzu i muzyki latynoskiej, w latach 60. będący jednak pod silnym wpływem gry Coltrane'a i Aylera), perkusista Ed Blackwell (kolejny współpracownik Colemana, a także Erica Dolphy'ego czy Anthony'ego Braxtona), oraz basista Henry Grimes (grał m.in. z Aylerem, Sheppem, Cecilem Taylorem, Pharoahem Sandersem i McCoyem Tynerem).

Obie kompozycje zostały napisane przez lidera. Każda z nich składa się z czterech części, jednak stanowi tak spójną całość, że trudno się połapać kiedy muzycy przechodzą do kolejnych fragmentów. Prawdopodobnie właśnie przez taką niekonwencjonalną formę album nie spotkał się z dobrym przyjęciem wśród jazzowych ortodoksów. Bo z dzisiejszej perspektywy trudno usłyszeć tu jakikolwiek radykalizm. Jest to zdecydowanie muzyka wywodząca się bezpośrednio z bopu. Don i Gato grają bardzo ekspresyjnie, ale raczej melodyjnie, tylko czasem pozwalając sobie na bardziej agresywne dźwięki. Natomiast sekcja rytmiczna przez znaczną część płyty dość tradycyjnie swinguje - Blackwell i Grimes nie ograniczają się jednak jedynie do tła, czasem wychodzą na pierwszy plan, prezentując mniej konwencjonalny sposób gry; ale potrafią też usunąć się w cień, gdy sekcja dęta potrzebuje więcej przestrzeni. Kwartet zdaje się doskonale ze sobą porozumiewać, dzięki czemu całość jest tak swobodna i porywająca.

"Complete Communion" to dla wielbicieli takiego swobodnego, improwizowanego jazzu pozycja obowiązkowa. Wszystkich pozostałych również zachęcam do posłuchania - może właśnie ten album okaże się zachętą do poszerzenia swoich muzycznych horyzontów.

Ocena: 8/10



Don Cherry - "Complete Communion" (1966)

1. Complete Communion / And Now / Golden Heart / Remembrance; 2. Elephantasy / Our Feelings / Bishmallah / Wind, Sand and Stars

Skład: Don Cherry - kornet; Gato Barbieri - saksofon tenorowy; Henry Grimes - kontrabas; Edward Blackwell - perkusja
Producent: Alfred Lion


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Annette Peacock - "I'm the One" (1972)

[Recenzja] Julia Holter - "Aviary" (2018)

[Recenzja] Amirtha Kidambi's Elder Ones - "New Monuments" (2024)

[Recenzja] Moor Mother - "The Great Bailout" (2024)

[Recenzja] Joni Mitchell - "Song to a Seagull" (1968)