Posty

[Recenzja] Led Zeppelin - "The Complete BBC Sessions" (2016)

Obraz
Grupa Led Zeppelin zawsze była wyjątkowo powściągliwa w wydawaniu albumów koncertowych. W czasie działalności zespołu ukazała się zaledwie jedna koncertówka, "The Song Remains the Same". Kolejna ujrzała światło dzienne dopiero dwadzieścia jeden lat później. Wtedy właśnie, pod koniec 1997 roku, wydany został album "BBC Sessions". Wydawnictwo przyniosło naprawdę solidną porcję muzyki - dwie płyty kompaktowe, zawierające w sumie 24 utwory o łącznym czasie trwania przekraczającym dwie i pół godziny. Niestety, był też pewien mankament - album nie wyczerpał tematu nagrań zespołu dla brytyjskiego radia. Część materialu pominięto z prozaicznego powodu braku miejsca. Na ich publikację trzeba było czekać niemal kolejne dwadzieścia lat. Właśnie wydany album "The Complete BBC Session" zawiera zarówno materiał znany z "BBC Sessions", jak i trzeci kompakt - dostępne jest także pięciopłytowe wydanie winylowe - z dziewięcioma dodatkowymi utworami, z których

[Recenzja] Ghost - "Popestar" (2016)

Obraz
To chyba nowa tradycja, że niedługo po wydaniu kolejnego albumu - od premiery płyty "Meliora" minął ledwie rok - Ghost wraca z EPką wypełnioną głównie przeróbkami cudzych kompozycji. W przeciwieństwie jednak do "If You Have Ghost" sprzed trzech lat, "Popestar" zawiera też jeden autorski, zupełnie premierowy kawałek. Jeżeli jest to nagranie z tej samej sesji, co "Meliora", to zupełnie mnie nie dziwi, że "Square Hammer" nie znalazł się na tamtym wydawnictwie. Odstawałby jednak nie tyle poziomem, co charakterem - to Ghost w nieco lżejszym, bardziej przebojowym wydaniu. Całkiem możliwe, że to najbardziej chwytliwy kawałek w dotychczasowej karierze tajemniczej grupy. Pewnym zaskoczeniem może być natomiast wybór cudzesów, bo Echo & The Bunnymen, Simian Mobile Disco, Eurythmics czy szwedzka grupa post-punkowa Imperiet to stylistycznie raczej odległe klimaty od Ghost. Szczególnie udanie wypada "I Believe" SMD, który z tandetnego

[Recenzja] Trettioåriga Kriget - "Krigssång" (1975)

Obraz
Drugi album szwedzkiego kwartetu Trettioåriga Kriget, "Krigssång" ( pieśń wojenna ), to udana kontynuacja i rozwinięcie eponimicznego debiutu. Udało się zachować to, co tam się udało - czyli przede wszystkim to charakterystyczne, całkiem ciężkie na tamte czasy i dobrze zbalansowane brzmienie - a jednocześnie zaprezentować materiał bardziej zróżnicowany, niezlewający się w nierozpoznawalną masę. Dużo tutaj różnego rodzaju urozmaiceń. Już w otwierającym całość podniosłym utworze tytułowym istotną rolę pełni gitara akustyczna i melotron, jednak utwór stopniowo nabiera na intensywności, dochodzą ostrzejsze solówki i przede wszystkim mocna, głęboka partia basu. W "Metamorfoser" nastrój z początku jest jeszcze bardziej sielski, z czym kontrastuje cięższa, lekko jazzująca część środkowa. Dopiero folkowy "Jag Och Jag Och "Jag"" zawiera stricte akustyczną aranżację. Dla odmiany tuż po nim rozbrzmiewają dwa najcięższe utwory - "Mitt Mirakel"

[Recenzja] Stone the Crows - "Stone the Crows" (1970)

Obraz
Szkocki zespół Stone the Crows powstał pod koniec lat 60. i obrał popularny w tamtym czasie, choć już nieco przemijający, kierunek - granie na pograniczu rocka oraz bluesa. Przy dziesiątkach podobnych kapel byłoby niezwykle trudno się przebić, jednak Szkoci mieli pewien atut, odróżniający ich od innych brytyjskich grup blues-rockowych. Przy mikrofonie stała bowiem wokalistka, Maggie Bell. W tamtych czasach kobiety niezwykle rzadko zasilały składy rockowych zespołów, szczególnie w Wielkiej Brytanii był to prawdziwy ewenement. W dodatku nie była to byle jaka wokalistka - dzięki zbliżonej barwie głosu, swoim możliwościom i charyzmie szybko zyskała tytuł brytyjskiej Janis Joplin . Także towarzyszący jej instrumentaliści dysponowali odpowiednimi umiejętnościami. Gitarzysta Les Harvey, śpiewający basista Jimmy Dewar (później w grupie Robina Trowera) i klawiszowiec John McGinnis doskonale znali się na swoim fachu, zaś perkusista Colin Allen - jedyny Anglik w tym gronie - doświadczenie zd

[Recenzja] Paradise Lost - "Icon" (1993)

Obraz
Cykl "Ciężkie poniedziałki" #8 Twórczość Paradise Lost ewoluowała w bardzo konsekwentny sposób, stopniowo odwracając się o sto osiemdziesiąt stopni, a potem powoli wracając do punktu wyjścia. Trzy pierwsze albumy Brytyjczyków, wraz z wczesnymi dokonaniami grup Anathema i My Dying Bridge, uchodzą za początek tzw. metalu gotyckiego, który w tamtych czasach był hybrydą doom metalu (miażdżący ciężar, wolne tempa), death metalu (brutalność, growle) oraz rocka gotyckiego (charakterystyczny klimat). Płyty "Icon" i "Draconian Times" przyniosły jednak zwrot ku bardziej melodyjnymi graniu, z czystym śpiewem i coraz większą rolą brzmień klawiszowych. Te ostatnie powoli zaczęły dominować na "One Second", by niemal całkiem wyprzeć gitary na zdradzającym silną inspirację Depeche Mode "Host". Początek XXI wieku przyniósł powrót gitarowego brzmienia, ale też stylistykę bliską ówczesnego rock-metalowego mainstreamu. Miłą niespodzianką okazał się album &

[Recenzja] Khan - "Space Shanty" (1972)

Obraz
Jedną z ciekawszych odmian rocka progresywnego jest tzw. scena Canterbury. To właśnie z tym brytyjskim miastem była związana część przedstawicieli nurtu, którego epicentrum jednak szybko przeniosło się do Londynu, a zespołów zainspirowanych brzmieniem Canterbury zaczęło przybywać także w innych regionach Europy Zachodniej. Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się od kanterberyjskiej grupy The Wilde Flowers, założonej w 1964 roku, która wprawdzie grała typowego dla tamtych czasów rhythm and bluesa, ale to właśnie w niej zaczynali karierę późniejsi założyciele grup Soft Machine i Caravan, które wraz z zespołami Gong oraz Egg zdefiniowały nową stylistykę. Wprawdzie każdy z nich grał nieco inaczej, jednak łączą je inspiracje - w różnych proporcjach - psychodelią, jazzem czy współczesną muzyką poważną, a także niechęć do obecnego w innych odmianach proga patosu. Warto jeszcze wspomnieć, że muzycy tych grup spotykali się w różnych konfiguracjach w kolejnych kapelach, jak Matching Mole,

[Recenzja] BBM - "Around the Next Dream" (1994)

Obraz
Ćwierć wieku po rozpadzie Cream, doszło do ponownej współpracy dwóch członków tej grupy - Jacka Bruce'a i Gingera Bakera. Składu dopełnił Gary Moore, niejako zajmując miejsce Erica Claptona. Do powstania tego nowego tria - nazwanego BBM od pierwszych liter nazwisk muzyków - doszło w sumie nieco przypadkiem. "Around the Next Dream" miał być po prostu kolejnym solowym albumem Moore'a, jednak już na etapie komponowania w projekt mocno zaangażował się zaproszony przez gitarzystę do współpracy Bruce. To właśnie on zasugerował zatrudnienie Bakera, gdy okazało się, że ówczesny perkusista Moore'a ma inne zobowiązania w czasie sesji nagraniowej. Co prawda Ginger, delikatnie mówiąc, nigdy nie przepadał za Jackiem, ale też od dawna nie nagrał niczego dochodowego, a za udział w tej sesji zaproponowano mu pokaźną sumę. Co ciekawe, jeśli wierzyć słowom perkusisty, dopiero po zarejestrowaniu swoich partii dowiedział się, że w projekt zaangażowany jest także Gary. Ponieważ