[Recenzja] Paradise Lost - "Icon" (1993)

Paradise Lost - Icon


Cykl "Ciężkie poniedziałki" #8

Twórczość Paradise Lost ewoluowała w bardzo konsekwentny sposób, stopniowo odwracając się o sto osiemdziesiąt stopni, a potem powoli wracając do punktu wyjścia. Trzy pierwsze albumy Brytyjczyków, wraz z wczesnymi dokonaniami grup Anathema i My Dying Bridge, uchodzą za początek tzw. metalu gotyckiego, który w tamtych czasach był hybrydą doom metalu (miażdżący ciężar, wolne tempa), death metalu (brutalność, growle) oraz rocka gotyckiego (charakterystyczny klimat). Płyty "Icon" i "Draconian Times" przyniosły jednak zwrot ku bardziej melodyjnymi graniu, z czystym śpiewem i coraz większą rolą brzmień klawiszowych. Te ostatnie powoli zaczęły dominować na "One Second", by niemal całkiem wyprzeć gitary na zdradzającym silną inspirację Depeche Mode "Host". Początek XXI wieku przyniósł powrót gitarowego brzmienia, ale też stylistykę bliską ówczesnego rock-metalowego mainstreamu. Miłą niespodzianką okazał się album "In Requiem", wracający do estetyki z połowy lat 90., ale od tamtej pory zespół coraz bardziej brutalizuje swoją muzykę.

Ten okres po pierwszym złagodzeniu brzmienia, a jeszcze sprzed późniejszej komercjalizacji, wydaje się najciekawszy z całego dorobku. To tutaj najlepiej słychać wszechstronne inspiracje, do jakich przyznawali się muzycy zespołu, wymieniając Black Sabbath, Metallikę i Iron Maiden, ale też reprezentujący stylistykę neoclassical darkwave Dead Can Dance czy gotycki post-punk na czele z Sisters of Mercy, The Cure oraz Siouxsie and the Banshees. Gitarzysta Gregor Mackintosh twierdził ponadto, że poza Tonym Iommi inspirował go także Jimi Hendrix, a nawet Johnny Marr z The Smiths (potwierdza to choćby nagranie własnej wersji "How Soon Is Now?" w okresie "Draconian Times"). Oczywiście, najwięcej w tym wszystkim metalu, ale inne wpływy też dają o sobie znać.

Albumy "Icon" i "Draconian Times" prezentują się bardzo podobnie do siebie pod względem stylistyki czy ogólnego poziomu. Do dokładniejszego omówienia wybrałem ten pierwszy, ponieważ ma więcej momentów wybijających się ponad średnią. Naprawdę dobrze wypada początek płyty. "Embers Fire" to znakomite otwarcie, łączące sabbathowe riffy i ciężar z melodyjnością tzw. czarnego albumu Metalliki (bardzo pod Jamesa Hetfielda z tamtego okresu śpiewa na całej płycie Nick Holmes), z odrobiną gotyckiego klimatu. Jeszcze lepszy jest kolejny "Remembrance", wprowadzający nieco więcej przestrzeni i operowania dynamiką. Ciekawie brzmią fragmenty z lżejszym, lekko zmodyfikowanym brzmieniem gitar, może faktycznie nieco pod Marra. Podobny poziom trzymają jeszcze bardzo intensywny "Forging Sympathy" oraz posępna quasi-ballada "Joys of the Emptiness". W kolejnych kawałkach zaczyna jednak doskwierać powtarzalność wciąż tych samych patentów i brak wyrazistości. Wyróżnia się na pewno singlowy "True Belief", przeplatający cięższe zwrotki z bardziej nastrojowym refrenem. Jednak nieco większe urozmaicenie przynosi dopiero finał albumu, z wzbogaconym eterycznym żeńskim wokalem "Christendom", a zwłaszcza instrumentalna miniatura "Deus Misereatur", brzmiąca jak metalowy zespół próbujący nieco nieudolnie grać w stylu Dead Can Dance. Niektóre wydania jako bonus zawierają jeszcze lżejszy, piosenkowy "Sweetness".

Faktycznie udanego materiału jest tu raczej na EPkę niż pięćdziesięciominutowy album - reszta utworów nie jest jakaś tragiczna, ale kompletnie nic nie wnosi - jednak warto docenić, że muzykom Paradise Lost na "Icon" udało się stworzyć dość odrębny styl w obrębie metalu, wprowadzając do niego ciekawe inspiracje. Jeśli komuś ten album podejdzie, warto sprawdzić także "Draconian Times" oraz "In Requiem". Wczesne i obecne dokonania mogą z kolei zainteresować miłośników bardziej brutalnego grania. Natomiast muzyka zespołu z przełomu wieków, od "One Second" do eponimicznego "Paradise Lost", bardzo źle się zestarzała, choć ta zabawa w Depeche Mode na "Host" bywa nawet sympatyczna.

Ocena: 6/10

Zaktualizowano: 09.2023



Paradise Lost - "Icon" (1993)

1. Embers Fire; 2. Remembrance; 3. Forging Sympathy; 4. Joys of the Emptiness; 5. Dying Freedom; 6. Widow; 7. Colossal Rains; 8. Weeping Words; 9. Poison; 10. True Belief; 11. Shallow Seasons; 12. Christendom; 13. Deus Misereatur

Skład: Nick Holmes - wokal; Gregor Mackintosh - gitara; Aaron Aedy - gitara; Steve Edmondson - gitara basowa; Matthew Archer - perkusja
Gościnnie: Andrew Holdsworth - instr. klawiszowe; Denise Bernard - dodatkowy wokal (12)
Producent: Simon Efemey


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)