Posty

[Recenzja] UFO - "UFO 1" (1970)

Obraz
Brytyjska grupa UFO to absolutnie drugo- lub nawet trzeciorzędna grupa hardrockowa, która swoje sukcesy z drugiej połowy lat 70. zawdzięcza wyłącznie graniu skrajnie komercyjnej, sztampowej muzyki. Jednak jej początki nie były wcale najgorsze. Historia zespołu sięga 1969 roku, kiedy to czwórka muzyków - wokalista Phil Mogg, gitarzysta Mick Bolton, basista Pete Way oraz perkusista Andy Parker - postanowili rozpocząć ze sobą współpracę. Początkowo przybrali nazwę Hocus Pocus, by zmienić ją po kilku miesiącach na tę ostateczną, będącą hołdem dla londyńskiego klubu UFO, jednego z najbardziej kultowych miejsc tamtych czasów. To tam pierwsze kroki stawiali tacy wykonawcy, jak Pink Floyd czy Soft Machine, ale też właśnie tam Hocus Pocus został zauważony przez przedstawiciela wytwórni Beacon Records. Z miejsca zaproponował muzykom kontrakt, dzięki czemu wkrótce zarejestrowali swój pierwszy album, który został opublikowany, już pod nazwą UFO, w październiku 1970 roku. "UFO 1" ewid

[Recenzja] Mahavishnu Orchestra - "Apocalypse" (1974)

Obraz
Dziwny to album. John McLaughlin, po rozpadzie oryginalnego składu Mahavishnu Orchestra, zebrał zupełnie nowy zespół. Znalazł się w nim skrzypek Jean-Luc Ponty, znany już m.in. ze współpracy z Frankiem Zappą, ale też początkujący muzycy, jak grająca na klawiszach Gayle Moran, basista Ralphe Armstrong czy perkusista Narada Michael Walden. Jednak McLaughlinowi nie wystarczył ten kwintet. W nagraniu "Apocalypse" uczestniczyli również muzycy London Symphony Orchestra pod batutą Michaela Tilsona Thomasa, występującego także w roli pianisty, a ponadto jeszcze kilku dodatkowych muzyków grających na instrumentach smyczkowych. Jako producent nad całym tym przedsięwzięciem czuwał George Martin, najbardziej znany ze swojej współpracy z The Beatles. Rezultat był, według mojej wiedzy, pierwszą próbą połączenia sił zespołu jazz-rockowego i orkiestry symfonicznej. Pomysł niewątpliwie oryginalny i odważny, ale efekt przypomina łączenie wody z olejem. Nie wiem tylko, czy taka mieszanka była z

[Recenzja] Jethro Tull - "Bursting Out" (1978)

Obraz
Jethro Tull dość późno dorobił się pierwszej koncertówki. Większość wykonawców, którzy zaczynali karierę w tym samym czasie, pod koniec lat 70. publikowali już drugi lub trzeci album z nagraniami na żywo. na "Bursting Out" - zarejestrowanym późną wiosną 1978 roku, podczas trasy promującej "Heavy Horses" - spoczęło zatem dość trudne zadanie podsumowania nieco ponad dziesięcioletniej kariery zespołu, który w tym czasie robił się jedenastu albumów studyjnych. Większość z nich ma tutaj przynajmniej jednego reprezentanta. Ogólnie rzecz biorąc, repertuar jest bardzo przekrojowy, od niemal hardrockowych początków ("Sweet Dream", "A New Day Yesterday" czy liczna reprezentacja "Aqualunga"), przez okres progresywny ("Thick as a Brick"), po bardziej folkowe nagrania z ostatnich lat ("Jack-in-the-Green", "Songs from the Wood", "One Brown Mouse"). Oczywiście, te wszystkie wpływy były w muzyce zespołu obecn

[Recenzja] Eric Clapton - "Slowhand" (1977)

Obraz
Trzy lata po wydaniu "461 Ocean Boulevard" i dwóch albumach w międzyczasie, Clapton opublikował swoje drugie, jak się okazało, najsłynniejsze wydawnictwo. Początek longplaya wypada wręcz zaskakująco dobrze. Energetyczny i przebojowy "Cocaine" przypomina o bluesrockowych korzeniach muzyka. Główny riff nasuwa nawet skojarzenia ze starszym o dekadę "Sunshine of Your Love". Co bardziej osłuchani wiedzą jednak, że to utwór skomponowany i oryginalnie wykonany przez amerykańskiego muzyka J.J. Cale'a, którego wersja nie różni się jakość drastycznie. Clapton nie dodał tu zbyt wiele od siebie, co trochę podważa sens tego wykonania. Inna sprawa, że to i tak jeden z lepszych kawałków w jego solowym dorobku, jeśli nie najlepszy. Z tej płyty broni się jeszcze następny na trackliście "Wonderful Tonight" - naiwna, ale dość urocza ballada. To akurat autorska kompozycja muzyka firmującego ten album. Jedna z nielicznych, których istnienie warto w ogóle odn

[Recenzja] Rory Gallagher - "Calling Card" (1976)

Obraz
Przygotowując się do sesji nagraniowej "Calling Card", Rory Gallagher po raz pierwszy w ciągu  swojej solowej kariery postanowił współpracować z producentem z zewnątrz. Początkowo myślał o zaangażowaniu Jimmy'ego Page'a, jednak ostatecznie zdecydował się na Rogera Glovera. Muzyk, znany przede wszystkim jako basista Deep Purple, w tamtym czasie chwilowo wykorzystywał odpoczynek od tamtego zespołu na działalność właśnie w roli producenta. Przed przystąpieniem do prac nad "Calling Card" miał już za sobą współpracę m.in. z Nazareth, The Spencer Davis Group, Elf czy Ian Gillan Band. Gallagher nie chciał jednak całkiem stracić kontroli nad kształtem albumu, pozostawiając wszystkie decyzje Gloverowi, dlatego sam został współproducentem. Pomimo tego można odnieść wrażenie, że wpływ basisty Deep Purple na "Calling Card", a zwłaszcza na jego brzmienie, był bardzo znaczący. Album rozpoczyna najbardziej hardrockowy okres w twórczości Irlandczyka, którego

[Recenzja] Mahavishnu Orchestra - "Between Nothingness & Eternity" (1973)

Obraz
"Between Nothingness & Eternity" to pierwsza koncertówka w dyskografii Mahavishnu Orchestra, a zarazem ostatnie nagrania oryginalnego składu grupy. W tamtym czasie coraz bardziej narastał konflikt między mającym dyktatorskie zapędy Johnem McLaughlinem, a pozostałymi instrumentalistami, którzy chcieli przełamać jego kompozytorski monopol. Pod koniec czerwca 1973 roku muzycy zaczęli pracę nad trzecim albumem studyjnym. Wśród sześciu zarejestrowanych kompozycji tylko połowa była autorstwa lidera, natomiast po jednej dostarczyli Jan Hammer, Jerry Goodman i Rick Laird. McLaughlin nie był jednak zadowolony z takiego bardziej demokratycznego podejścia, obawiając się o swoją pozycję w zespole. W związku z tym wstrzymywał dalsze prace nad albumem tak długo, aż w końcu zespół się rozleciał. Ostatecznie nagrania zostały opublikowane w 1999 roku pod tytułem " The Lost Trident Sessions" i z jeszcze bardziej zniechęcającą okładką. Za to już w 1973 roku pojawił się wspomn

[Recenzja] Jethro Tull - "Heavy Horses" (1978)

Obraz
W momencie nagrywania tego albumu na dobre rozszalała się już tzw. punkowa rewolucja. Muzycy Jethro Tull nic sobie jednak z tego nie robili i uparcie trzymali się wypracowanego wcześniej stylu, łączącego rock z folkiem. Podobnie jak poprzednio kładąc większy nacisk na ten drugi element. "Heavy Horses" to jednak album inny od "Songs from the Wood". Tamto wydawnictwo wyraźnie nawiązywało - zarówno w warstwie tekstowej, jak i w aranżacjach  - do czasów renesansu, a nawet średniowiecza, przedstawiając je z perspektywy mieszkańców szkockich wsi. Tym razem perspektywa jest podobna, ale przenosimy się do XVIII wieku, gdy za sprawą rewolucji przemysłowej z krajobrazu zaczęły znikać tytułowe konie pociągowe. Zmieniło się tym samym brzmienie i aranżacje, ulegając uproszczeniu. Mniej tutaj tych koronkowych ozdobników, kojarzących się z muzyką dawną. Ian Anderson wciąż ubarwia utwory dużą ilością fletu i gitary akustycznej, czasem nawet sięga po mandolinę, ale zdecydowanie

[Recenzja] Eric Clapton - "461 Ocean Boulevard" (1974)

Obraz
Eric Clapton w roli solisty zadebiutował w 1970 roku, jednak dopiero wydany cztery lata później "461 Ocean Boulevard" faktycznie rozpoczął jego solową karierę, trwającą po dziś dzień. Karierę pełną komercyjnych sukcesów i nie oferującą praktycznie żadnych walorów artystycznych. Niedługo po triumfalnym powrocie na deskach londyńskiego Rainbow Theatre, udokumentowanym całkiem niezłą koncertówką "Rainbow Concert", muzyk otrzymał taśmę demo od dawnego kompana z Derek and the Dominos, basisty Carla Radle'a. Zawierała ona kilka przeróbek cudzych kompozycji, nagranych przez Radle'a wraz z perkusistą Jamie Oldakerem i klawiszowcem Dickiem Simsem. Materiał przypadł do gustu Claptonowi, który postanowił zaprosić całą trójkę do nagrania swojego drugiego albumu, na którym miała znaleźć się część materiału z taśmy. W nagraniach uczestniczyli także drugi gitarzysta George Terry oraz wokalistka Yvonne Elliman. Skład ten towarzyszył Claptonowi przez kilka lat i trzy nas

[Recenzja] Yes - "Progeny: Highlights From Seventy-Two" (2015)

Obraz
Koncertowa cześć dyskografii Yes nie prezentuje się szczególnie ciekawie. Jeszcze do niedawna klasyczny okres działalności reprezentowały jedynie dwa albumy z epoki, "Yessongs" oraz "Yesshows". W 2005 roku doszedł do tego obszerny boks "The Word Is Live", jednak zebrano na nim materiał zarejestrowany na przestrzeni kilkunastu lat, nietworzący spójnej całości. Natomiast dwa zestawy o wspólnym tytule "Keys to Ascension", pomimo klasycznego repertuaru, to już nagrania z lat 90., w dodatku wzbogacone o bardzo nijaki materiał studyjny (jednak koncertowy materiał wypada tam chyba najlepiej ze wszystkich wydawnictw). Jest jeszcze kilka koncertówek, ale zarejestrowanych w ostatnich latach, przeważnie z jakimiś dziwnymi wokalistami. Tym bardziej cieszy wydanie takiego albumu, jak "Progeny", zawierającego nagrania z trasy promującej "Close to the Edge". Radość jednak maleje po zdaniu sobie sprawy, że utwory z tej właśnie trasy stanowią

[Recenzja] Rory Gallagher - "Against the Grain" (1975)

Obraz
W połowie lat 70. Rory Gallagher cieszył się sławą jednego z najlepszych rockowych gitarzystów. W związku z tym był na celowniku wielu mniej i bardziej znanych zespołów. W 1974 lub 1975 roku dostał zaproszenie na wspólne jamowanie od muzyków The Rolling Stones, którzy właśnie rozstali się z Mickiem Taylorem. Trzydniowa sesja w Rotterdamie była prawdopodobnie przesłuchaniem, jednak Irlandczyk musiał udać się na własne koncerty do Japonii, a Stonesi - pomimo entuzjazmu Micka Jaggera podczas grania z Gallagherem - już się nie odezwali. Wkrótce potem, gdy z Deep Purple odszedł Ritchie Blackmore, jednym z gitarzystów, których rozważano jako jego następcę, był właśnie Rory. Nie doszło jednak do zaproszenia, a sam muzyk przyznawał później, że i tak by je odrzucił, bo dołączając do zespołu straciłby artystyczną wolność, jaką dawała mu kariera solisty. Zresztą dopiero co podpisał nowy, bardziej lukratywny kontrakt i przygotował nowy album, "Against the Grain". Niestety, słychać t