[Recenzja] Jethro Tull - "Heavy Horses" (1978)



W momencie nagrywania tego albumu na dobre rozszalała się już tzw. punkowa rewolucja. Muzycy Jethro Tull nic sobie jednak z tego nie robili i uparcie trzymali się wypracowanego wcześniej stylu, łączącego rock z folkiem. Podobnie jak poprzednio kładąc większy nacisk na ten drugi element. "Heavy Horses" to jednak album inny od "Songs from the Wood". Tamto wydawnictwo wyraźnie nawiązywało - zarówno w warstwie tekstowej, jak i w aranżacjach  - do czasów renesansu, a nawet średniowiecza, przedstawiając je z perspektywy mieszkańców szkockich wsi. Tym razem perspektywa jest podobna, ale przenosimy się do XVIII wieku, gdy za sprawą rewolucji przemysłowej z krajobrazu zaczęły znikać tytułowe konie pociągowe. Zmieniło się tym samym brzmienie i aranżacje, ulegając uproszczeniu. Mniej tutaj tych koronkowych ozdobników, kojarzących się z muzyką dawną. Ian Anderson wciąż ubarwia utwory dużą ilością fletu i gitary akustycznej, czasem nawet sięga po mandolinę, ale zdecydowanie więcej tutaj rockowego grania, za sprawą ostrzejszych partii gitarowych Martina Barre'a oraz mniej niż poprzednio finezyjnej gry sekcji rytmicznej. Pomimo obecności w składzie aż dwóch klawiszowców, ich partie tym razem schodzą na dalszy plan, wtapiając się w tło. Nie wychodzą te zmiany na dobre.

Najsłynniejszym tutaj utworem jest oczywiście tytułowy "Heavy Horses". Tylko on na stałe wszedł do koncertowego repertuaru. Swój sukces zawdzięcza autentycznie wyrazistej melodii, nie tylko w zapamiętywanym refrenie. Mam jednak wrażenie, że zespół próbuje w tym dziewięciominutowym utworze zbyt wielu rzeczy, przeginając z ilością motywów oraz trochę nieporadnie łącząc pastoralne momenty z rockowym czadem. Zresztą momentami robi się nieco zbyt rzewnie i kiczowato za sprawą partii skrzypiec Darryla Waya. Muzyk Curved Air wystąpił także w znacznie już krótszym, bardziej zwartym "Acres Wild". To najbardziej folkowe nagranie na płycie, najbliższe poprzedniego albumu. Skoczna, chwytliwa melodia oraz szerokie zastosowanie fletu, mandoliny i skrzypiec spotyka się tutaj z bardzo energetyczną i fajnie bujającą grą sekcji rytmicznej. To chyba mój ulubiony fragment albumu, choć niewiele ustępują mu  "Weathercock" i "One Brown Mouse" - także bardzo folkowe, a przy tym mniej żywiołowe, za to jeszcze bardziej wyraziste melodycznie. Trochę tylko nie przekonuje mnie nagłe, chwilowe zaostrzenia, aczkolwiek nie odstają one klimatem od pozostałych fragmentów. Na wyróżnienie zasługują jeszcze "...And the Mouse Police Never Sleeps", łączący intensywną grą sekcji rytmicznej z klimatycznymi partiami gitary akustycznej i fletu, a także rozbudowany "No Lullaby", w którym dominuje rockowe czadowanie, ale nie brakuje też folkowych ozdobników. Natomiast trzy środkowe kawałki chyba nie przypadkiem umieszczono w tym miejscu, bo żaden z nich niczym szczególnym się nie wyróżnia. Z drugiej strony, taki układ sprawia, że w środku płyty zaczynam odczuwać znużenie.

Zmiany w muzyce Jethro Tull są całkowicie uzasadnione ogólnym konceptem - opowieść o innej epoce wymusiła zastosowanie innych środków muzycznego wyrazu - co jednak nie znaczy, że album był z góry skazany na bycie słabszym od "Songs from the Wood". Przede wszystkim nie jest to już tak równy i dobry zestaw kompozycji. Tylko nieliczne utwory zbliżają się do tamtego poziomu. Trzeba jednak zaznaczyć, że całość mimo wszystko trzyma bardzo przyzwoity poziom. "Heavy Horses" to album na pewno lepszy od płyt Jethro Tull z połowy dekady, a także od wszystkich wydanych po nim (no może z wyjątkiem jednego, który i tak nie nadaje się do słuchania na co dzień). W ogólnym rozrachunku należy do tych lepszych pozycji w bogatej dyskografii zespołu. W moim osobistym rankingu znalazłby się tuż za pierwszą piątką.

Ocena: 7/10



Jethro Tull - "Heavy Horses" (1978)

1. ...And the Mouse Police Never Sleeps; 2. Acres Wild; 3. No Lullaby; 4. Moths; 5. Journeyman; 6. Rover; 7. One Brown Mouse; 8. Heavy Horses; 9. Weathercock

Skład: Ian Anderson - wokal, flet, gitara, mandolina; Martin Barre - gitara; John Evan - instr. klawiszowe; David Palmer - instr. klawiszowe i aranżacja instr. smyczkowych; John Glascock - gitara basowa; Barriemore Barlow - perkusja
Gościnnie: Darryl Way - skrzypce (2,8)
Producent: Ian Anderson


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024