[Recenzja] Jethro Tull - "Thick as a Brick" (1972)
Po wydaniu "Aqualung", przez wielu postrzeganego jako album koncepcyjny, Jethro Tull zaczął być zaliczany do nurtu rocka progresywnego. Ku niezadowoleniu wielu osób, w tym samego Iana Andersona. W zasadzie trudno się temu dziwić. Jethro Tull niewątpliwe był zespołem progresywnym w dosłownym znaczeniu - jego inspiracje od samego początku wybiegały poza rockowy idiom, a niektóre kompozycje wykraczały poza przyjęte schematy. Jednak z drugiej strony, dokonania grupy do tamtego momentu niewiele tak naprawdę miały wspólnego z bombastyczną twórczością Yes, Genesis czy Emerson, Lake & Palmer. Wręcz przeciwnie, cechowały się raczej prostotą i bezpretensjonalnością. Anderson, znany ze swojego humoru, postanowił w przewrotny sposób wykpić zaliczanie jego zespołu do nurtu, z którym się nie utożsamiał. Kolejny album, "Thick as a Brick" miał być parodią rocka progresywnego, na którym przerysowane zostaną te cechy prog-rockowych grup, do których faktycznie można mieć zast