[Recenzja] Jethro Tull - "Benefit" (1970)




"Benefit" miał sporo pecha. Ukazał się tuż po przełomowym "Stand Up" i chwilę przed dwoma najbardziej cenionymi albumami Jethro Tull, "Aqualung" oraz "Thick as a Brick". Z tego właśnie powodu album często oceniany jest nieco niżej. Niby wymieniany jest wśród tej lepszej części dyskografii zespołu, ale zwykle z pewną rezerwą. Zupełnie niesłusznie. To faktycznie jest jedno z najlepszych wydawnictw grupy, potwierdzające zdolność Iana Andersona do pisania wyrazistych utworów, aczkolwiek tym razem nieco bardziej surowych aranżacyjnie, bez niepotrzebnych ozdobników. Ponadto to właśnie "Benefit" jest tym longplayem, na którym styl zespołu wyraźnie okrzepł. Muzycy całkowicie oddalili się już od swoich bluesowych korzeni, proponując całkiem spójną mieszankę folku i hard rocka. A lider w końcu gra na flecie i śpiewa w taki sposób, że trudno go z kimkolwiek pomylić. Podstawowy skład nie zmienił się od czasu "Stand Up", aczkolwiek gościnnie wystąpił tu klawiszowiec John Evan - współpracujący z Andersonem już we wczesnych fazach powstawania zespołu - który wkrótce miał dołączyć na stałe.

Album wypełnia dziesięć utworów, raczej krótkich niż długich, trwających od niespełna trzech do nieco ponad sześciu minut. Raz bliższych folku, raz hard rocka, a często łączących oba te style. Doskonałym przykładem takiego melanżu jest otwierający całość "With You There to Help Me", w którym subtelne partie fletu ciekawie przeplatają się z ostrymi dźwiękami gitary. Albo następujący tuż po nim "Nothing to Say", w którym fletu akurat nie ma, jest za to sporo gitary akustycznej. To także jedne z najlepszych melodycznie utworów na płycie. Całkiem przyjemnie wypada również "A Time for Everything?", a "Play in Time" zwraca uwagę nieco psychodelicznymi efektami. Mniej udanym pomysłem jest nagłe uspokojenie w "Son", które po prostu niezbyt tam pasuje. Czasem zespół stawia wyłącznie na hardrockowy czad, jak ma to miejsce w świetnym, nieco jamowym "To Cry You a Song", z dwiema uzupełniającymi się gitarami elektrycznymi oraz energetyczną grą sekcji rytmicznej. Na przeciwnym biegunie mieszczą się takie nagrania, jak subtelna ballada "Sossity; You're a Woman", oparta na gitarze akustycznej, organach i flecie, czy przebojowy "For Michael Collins, Jeffrey and Me" (to już tradycja, że na albumie Jethro Tull pojawia się kawałek dla Jeffreya Hammonda), z misternymi partiami gitar akustycznych i uzupełniających je dźwięków pianina. W singlowym "Inside", pomimo dość intensywnej rytmiki, też dominują raczej łagodne brzmienia, w tym bardzo ładna partia fletu. Nieco większe ambicje zespołu zdradza natomiast "Alive and Well and Living In", w którym najbardziej wykazać mógł się Evan, grający w niemal jazzowy sposób. Trzeba jednak uważać, by nie nabyć amerykańskiego wydania "Benefit", na którym miejsce tego utworu zajął dość banalny "Teacher" (oryginalnie strona B niealbumowego singla "The Witch's Promise").

Nie należy spodziewać się po "Benefit" rocka progresywnego. To proste, bezpretensjonalne granie z naleciałościami folku i hard rocka. Zespół jednak na tyle dobrze się odnalazł w takiej muzyce, że jest to niewątpliwie jeden z najlepszych albumów w jego rozległej dyskografii. Tylko może być potrzebne nieco więcej czasu, by go w pełni docenić.

Ocena: 8/10



Jethro Tull - "Benefit" (1970)

1. With You There to Help Me; 2. Nothing to Say; 3. Alive and Well and Living In; 4. Son; 5. For Michael Collins, Jeffrey and Me; 6. To Cry You a Song; 7. A Time for Everything?; 8. Inside; 9. Play in Time; 10. Sossity; You're a Woman

Skład: Ian Anderson - wokal, flet, gitara, bałałajka, instr. klawiszowe; Martin Barre - gitara; Glenn Cornick - gitara basowa, organy; Clive Bunker - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie: John Evan - instr. klawiszoweDavid Palmer - orkiestracja
Producent: Ian Anderson i Terry Ellis


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024