Posty

[Recenzja] Taste - "Taste" (1969)

Obraz
W drugiej połowie lat 60. ogromną popularnością cieszyła się muzyka bluesrockowa, czyli rock mocno osadzony w bluesie, tudzież blues grany z rockową mocą. Tego typu granie przyjęło się przede wszystkim w Wielkiej Brytanii oraz Stanach Zjednoczonych. To właśnie z tych krajów pochodzi większość tych najsłynniejszych przedstawicieli stylu, by wspomnieć tylko o takich muzykach i zespołach, jak John Mayall, Paul Butterfield, Jimi Hendrix, Cream, Jeff Beck, The Allman Brothers Band, Fleetwood Mac, Ten Years After, Free czy Led Zeppelin. Jednak także w innych krajach zdarzali się wybitni przedstawiciele, by wspomnieć tylko o pochodzącym z Irlandii Rorym Gallagherze - bardzo utalentowanym gitarzyście i kompozytorze, ale też niezłym wokaliście. W latach 70. cieszył się całkiem sporym uznaniem, a jego solowe albumy odnosiły komercyjne sukcesy, o które wcale nie zabiegał. Był też rozważany jako następca Ritchiego Blackmore'a w Deep Purple, a propozycję zastąpienia Micka Taylora w The Rol

[Recenzja] John Mayall - "USA Union" (1970)

Obraz
John Mayall przeprowadził się do Stanów pod koniec lat 60. Zamieszkał w Kalifornii, w pobliżu Laurel Canyon. Fascynację tym miejscem wyraził już wcześniej w tytule jednego ze swoich albumów, "Blues from Laurel Canyon". Wkrótce zebrał nowy skład, złożony wyłącznie z amerykańskich instrumentalistów. Znaleźli się wśród nich dwaj byli członkowie bluesrockowego Canned Heat, gitarzysta Harvey Mandel i basista Larry Taylor (ten drugi zaliczył już wcześniej gościnny występ na albumie "Empty Rooms"), a także grający na skrzypcach Don "Sugarcane" Harris, znany przede wszystkim ze współpracy z Frankiem Zappą. Konsekwentnie zabrakło w składzie perkusisty, gdyż lider miał dość ciągłych zmian na tym stanowisku (tylko w latach 1966-68 zajmowali je kolejno Hugh Flint, Aynsley Dunbar, Micky Waller, Mick Fleetwood, Keef Hartley, Jon Hiseman i Colin Allen). Nagranemu przez ten kwartet "USA Union" zdecydowanie bliżej do "The Turning Point" niż "

[Recenzja] Flower Travellin' Band - "Satori" (1971)

Obraz
Cykl "Trzynastu pechowców" - część 10/13 Japonia już w latach 70. miała bogatą scenę muzyczną. Działało tam wiele zespołów i wykonawców, którzy upodobali sobie sobie przede wszystkim takie gatunki, jak rock czy jazz, we wszystkich chyba odmianach. Niestety, większość z nich ograniczała się do kopiowania wzorców z muzyki północnoamerykańskiej oraz europejskiej, przeważnie nie zbliżając się nawet do poziomu tych najlepszych. Niektórzy jednak próbowali łączyć zachodnie wzorce z elementami japońskich tradycji muzycznych. Do nich właśnie zalicza się grupa Flower Travellin' Band, założona w 1970 roku przez muzyków posiadających już pewne doświadczenie. Głównie w odgrywaniu cudzych kompozycji. Na szybko skompletowany debiut "Anywhere" również składał się praktycznie z samych przeróbek, w tym zupełnie nieodkrywczych wersji "Black Sabbath" Black Sabbath i "21st Century Schizoid Man" King Crimson, czy bluesowego standardu "Louisiana Blues&

[Recenzja] Jethro Tull - "Stand Up" (1969)

Obraz
Pierwszym następcą Micka Abrahamsa został David O'List z właśnie rozwiązanego The Nice. Pomimo kilku wspólnych koncertów, nie zdecydował się dołączyć na stałe. Ofertę przyłączenia do Jethro Tull odrzucili także Mike Taylor z grupy Johna Mayalla oraz Steve Howe, późniejszy gitarzysta Yes. Przyjął ją natomiast młody, nikomu wówczas nie znany Tony Iommi. I on nie zagrzał długo miejsca w zespole. Można go za to zobaczyć w koncertowym filmie "The Rolling Stones Rock and Roll Circus" podczas segmentu Jethro Tull, choć wartość tego występu obniża fakt grania z playbacku. Młodemu gitarzyście nie odpowiadała atmosfera w zespole, a szczególnie zachowanie dystansującego się od reszty zespołu Iana Andersona, więc wrócił do swoich przyjaciół z grupy Earth, która niedługo zmieniła nazwę na Black Sabbath. Jego miejsce w Jethro Tull zajął Martin Barre - gitarzysta o stylu i podejściu znacznie bardziej pasujący do wizji Andersona niż jego poprzednicy. To zresztą własnie Barre okazał

[Recenzja] Colosseum - "Live" (1971)

Obraz
Nieustanne koncertowanie, z przerwami na sesje nagraniowe, zmęczyło muzyków Colosseum do tego stopnia, że podjęli decyzję o zakończeniu działalności. Na pocieszenie przygotowali jeszcze jedno wydawnictwo. "Live", czasem nazywany "Colosseum Live", zgodnie z tytułem przynosi nagrania koncertowe. Cały materiał na ten dwupłytowy album został zarejestrowany podczas dwóch występów: 18 marca 1971 roku na Manchester University oraz dziewięć dni później w klubie Big Apple w Brighton. Jon Hiseman, Dick Heckstall-Smith, Dave Greenslade, Clem Clempson, Chris Farlowe i Mark Clarke promowali wówczas wydany pod koniec poprzedniego roki album "Daughter of Time" - najsłabszy z dotychczasowej dyskografii. Jednak na żywo sekstet wypadł nieporównywalnie lepiej. Ciekawy, a przy tym naprawdę niegłupi jest już sam dobór repertuaru. Nie ma ani jednego utworu z "Daughter of Time", podobnie jak i z poprzedzającego go "Valentyne Suite", natomiast debiutanc

[Recenzja] John Mayall - "Empty Rooms" (1969)

Obraz
Koncerty nowego zespołu Johna Mayalla cieszyły się dużym powodzeniem, podobnie jak podsumowująca je koncertówka "The Turning Point". Był to nie tylko komercyjny, ale także artystyczny sukces. Nic dziwnego, że lider postanowił zabrać ten skład do studia i nagrać studyjny album bez perkusji oraz gitarowych solówek. Niestety, rezultat tej sesji, longplay "Empty Rooms", przynosi spore rozczarowanie. Zaletami "The Turning Point" były świetny materiał oraz fantastyczne wykonanie przez dobrze ze sobą współpracujący kwartet. Tutaj kompozycje są znacznie mniej ciekawe. Na ogół są to bardzo proste, schematyczne piosenki, stylistycznie utrzymane gdzieś na pograniczu akustycznego bluesa, country, folku i łagodnego rocka. Co gorsze, są to zupełnie niecharakterystyczne piosenki.  Jest to też znacznie mniej zespołowe granie. Pierwszoplanową postacią jest tu Mayall, natomiast udział gitarzysty Jona Marka, basisty Steve'a Thompsona oraz odpowiadającego za dęciak

[Recenzja] Jethro Tull - "This Was" (1968)

Obraz
Na przestrzeni ostatnich trzech lat opisałem już dyskografie takich zespołów, jak Pink Floyd, King Crimson, Genesis, trio Emerson, Lake & Palmer czy Yes. Pora zatem na przybliżenie dokonań ostatniego przedstawiciela tzw. wielkiej szóstki rocka progresywnego (która tak naprawdę powinna być co najmniej ósemką, uwzględniającą także Gentle Giant i Van der Graaf Generator). Zaliczanie do niej Jethro Tull często wywołuje pewne kontrowersje. I faktycznie, jeśli pod pojęciem rocka progresywnego rozumieć określony sposób grania, będący wypadkową dokonań pięciu grup wymienionych w pierwszym zdaniu, to nie więcej niż dwa albumy z bogatej dyskografii brytyjskiego zespołu dają się tak sklasyfikować. Jednak w rzeczywistości rock progresywny nie jest konkretną stylistyką, a nurtem, którego przedstawiciele próbowali poszerzyć granice rocka. To właśnie robił Jethro Tull, mieszając rock z elementami brytyjskiego folku oraz muzyki dawnej. Tyle tylko, że nie na swoim debiutanckim albumie "Th