Posty

[Recenzja] Mike Oldfield - "Tubular Bells" (1973)

Obraz
Zanim Mike Oldfield zajął się tworzeniem radiowych hitów, zyskał sławę jako twórca bardziej rozbudowanych form. Kojarzony jest przede wszystkim z jednym dziełem, które stało się dla niego prawdziwą  idée fixe , do której wracał na różnych etapach kariery, nagrywając różne kontynuacje, alternatywne wersje i przeróbki. Prace nad "Tubular Bells", wówczas nazywanym po prostu "Opus One", rozpoczął jeszcze jako nastolatek. Pierwotną wersję Oldfield zarejestrował w domu, na zwyczajnym magnetofonie, z którego usunął głowicę kasującą - dzięki temu mógł dogrywać kolejne partie instrumentalne. Następnie zaczął rozglądać się za wytwórnią, która sfinansowałaby profesjonalną sesję. Początkowo spotykał się z niechęcią wydawców. W końcu jednak zetknął się z Richardem Bransonem, który właśnie zakładał nową wytwórnię - Virgin Records. Branson zareagował znacznie bardziej entuzjastycznie na przedstawiony materiał i podjął decyzję, by "Tubular Bells" było pierwszym album

[Artykuł] Historie okładek: "Somewhere in Time" Iron Maiden

Obraz
W pierwszej części nowego cyklu postanowiłem zaprezentować jedną z najbardziej niesamowitych okładek, która ozdobiła szósty album Iron Maiden, "Somewhere in Time" z 1986 roku. Okładkę "Somewhere in Time", podobnie jak poprzednich albumów zespołu, zaprojektował Derek Riggs. Jak zwykle znalazła się na niej maskotka zespołu - Eddie. Postać ta towarzyszy Iron Maiden już od wczesnych koncertów, na których pojawiała się nosząca to imię teatralna maska plująca krwią, jednak ostateczny wizerunek Eddiego to zasługa Riggsa. To oni do mnie dotarli - wyjaśniał grafik. Jako wolny strzelec projektowałem wtedy okładki płyt, czasem też książek. Menadżer Ironów widywał okładki albumów jazzowych i zapragnął obejrzeć moje portfolio. Co się tyczy Eddiego, to narodził się on jeszcze przed Iron Maiden. Wymyśliłem go półtora roku przed podpisaniem kontraktu przez zespół . Od tamtej pory postać Eddiego pojawia się na okładkach wszystkich studyjnych albumów zespołu, a także większo

[Artykuł] Najważniejsze utwory Metalliki

Obraz
Dla jednych Metallica to jeden z najważniejszych zespołów metalowych wszech czasów, dla innych - grupa, która dla kasy i sławy zrobi wszystko, nawet nagra kawałek w stylu country (co zresztą zrobiła w 1996 roku, tworząc "Mama Said"). Prawda leży pewnie gdzieś pośrodku, chociaż osobiście skłaniam się ku tej drugiej opcji. Faktem pozostaje jednak, że pięć pierwszych albumów zespołu to klasyka gatunku (metalu oczywiście, nie country), którą każdy powinien znać. O wielkości tych płyt stanowią przede wszystkim utwory znajdujące się na poniższej liście. Z późniejszego okresu zmieściły się tylko dwa utwory. Metallica w pierwszej połowie lat 80.: Kirk Hammett, Cliff Burton, Lars Ulrich i James Hetfield. 1. "The Four Horsemen" (z albumu "Kill 'em All", 1983) Utwór początkowo nosił tytuł "The Mechanix" i należał do repertuaru grupy Panic - Metallica wzięła go na warsztat, gdy dołączył do nich gitarzysta tamtej grupy, a jednocześnie autor

[Recenzja] Whitesnake - "1987" (1987)

Obraz
Pewnych rzeczy absolutnie nie toleruję w muzyce. Zaliczają się do nich: kicz, banał, wtórność, pretensjonalność, efekciarstwo, infantylizm, brak jakichkolwiek walorów artystycznych. Elementy te często występują razem. W przypadku dokonań Whitesnake z przełomu lat 80. i 90., pojawiają się wszystkie, może z wyjątkiem pretensjonalności. Niemałe sukcesy, jakie zespół odnosił na początku działalności, okazały się niewystarczające dla Davida Coverdale'a. Muzyk postanowił podbić dotąd dość obojętną Amerykę. W tym celu całkiem porzucił niemodne wpływy bluesa i podążył za aktualnymi trendami. A ponieważ pod koniec lat 80. promowano praktycznie tylko najgorszą tandetę i sztampę... dokładnie to znalazło się na albumie zatytułowanym "1987" (a w Stanach, żeby tamtejsi fani mogli zapamiętać, nie posiadającym tytułu wcale). Z oryginalnego składu zespołu, poza samym Coverdale'em, pozostał tylko basista Neil Murray. Pewien staż miał już też gitarzysta John Sykes, w zespole wyst

[Recenzja] Whitesnake - "Ready an' Willing" (1980)

Obraz
David Coverdale to postać, którą trudno szanować. Z jednej strony jest to wokalista posiadający dobrą, bluesową barwę głosu i niemałe umiejętności. Ale z drugiej - nie potrafił, lub co gorsze po prostu nie chciał, robić z tego dobrego użytku. Dopóki nagrywał i występował z Deep Purple, dawał z siebie wiele. Ale tam śpiewał materiał skomponowany przez innych, zdolniejszych od siebie twórców. Gdy po rozpadzie zespołu zaczął działać na własny rachunek, szybko stało się jasne, że nie ma szczególnych zdolności kompozytorskich ani praktycznie żadnych artystycznych ambicji, że interesuje go granie sztampowej muzyki, która zapewni mu sławę, bogactwo i kobiety. Takie były jego pierwsze solowe albumy, wydane jeszcze w latach 70., taka też okazała się jego cała późniejsza kariera, nierozerwalnie związana z stworzonym przez niego zespołem Whitesnake. Zasadniczo, twórczość zespołu można podzielić na dwa etapy. Pierwszy, trwający mniej więcej do 1982 roku, to czas, gdy Coverdale łączył swoje

[Recenzja] Yes - "Keys to Ascension" (1996) / "Keys to Ascension 2" (1997)

Obraz
Zjednoczenie Yes nie trwało długo. Ośmioosobowy skład rozpadł się tuż po zakończeniu trasy promującej album "Union". Muzycy w tamtym czasie nie mieli kompletnie pomysłu na dalszą działalność. W przeciwieństwie do ich wydawcy, który zasugerował powrót składu z "90125" i "Big Generator", ale z Rickiem Wakemanem zamiast Tony'ego Kaye'a. Wakeman nie mógł jednak wziąć udziału w tym przedsięwzięciu, więc album "Talk" został ostatecznie nagrany w dokładnie tym samym składzie, co dwa wspomniane wydawnictwa z lat 80. Wypełniły go banalne piosenki bliskie AOR-u i jedno dłuższe nagranie, będące nieudaną próbą nawiązania do dokonań Yes z klasycznego okresu. Wkrótce potem Trevor Rabin i Tony Kaye postanowili opuścić zespół, a Jon Anderson, Chris Squire i Alan White wpadli wówczas na całkiem niegłupi pomysł - zaproszenie Steve'a Howe'a i Ricka Wakemana. Obaj podeszli do tego entuzjastycznie, co oznaczało powrót składu z albumów "Tale

[Recenzja] Yes - "Union" (1991)

Obraz
Na początku lat 90. Jon Anderson, Bill Bruford, Rick Wakeman i Steve Howe, wsparci przez basistę Tony'ego Levina i producenta Jonathana Eliasa, zabrali za tworzenie drugiego albumu pod szyldem Anderson Bruford Wakeman Howe. Nagrania szły sprawnie, jednak przedstawiciele wytwórni narzekali na brak potencjalnego singla. Tymczasem grupa Yes, w składzie obejmującym Chrisa Squire'a, Trevora Rabina, Tony'ego Kaye'a i Alana White'a, wciąż męczyła się nad stworzeniem następcy "Big Generator". Brakowało nie tylko materiału, ale i odpowiedniego wokalisty. Rozwiązanie problemów obu grup pojawiło się przypadkiem, gdy Anderson odnowił znajomość z Rabinem. Po zapoznaniu się z demówkami gitarzysty, wokalista zaproponował swój udział w nagraniu kolejnego albumu Yes - pod warunkiem, że Rabin napisze przebój dla ABWH. Pomysł ten tak bardzo spodobał się managementowi grup, że wymuszono na muzykach obu składów zjednoczenie się i wydanie wspólnego albumu pod szyldem Yes.